„Bedzies Kwicoł jak Zawiany Pyzdra w Kierpcach Maryny” – relacje z Zimowego Janosika

ultra

"Nasi" na Zimowym Janosiku (fot. Bravehearts Legionowo)

Jak zachwalają organizatorzy, jest to taka jedyna impreza biegowa, poprowadzona na terenie Spisza z widokami na przepiękne Tatry. W ultramaratonie Zimowy Janosik wystartowali „nasi” – czyli Bravehearts Legionowo i Grupa Biegowa CHTMO. Poniżej relacje od tych grup.

Start i meta biegu znajdowała się w Niedzicy pod średniowieczną warownią, która znajduje się na prawy brzegu Zbiornika Czorsztyńskiego. Jest to teren Polskiego Spisza, czyli Pieniny Spiskie.

Relacja Anny Szlendak – Braveheart Legionowo

Zimowy Janosik przyciąga wariatów biegowych, przede wszystkim malowniczą trasą pienińskich szlaków, jak również wspaniała organizacją, cudowna atmosferą, pysznymi ciastkami i śliwowicą w herbatce.  Na herbatkę z prądem i zabawy w śniegu zdecydowała się liczna grupa biegaczy z powiatu. Reprezentanci Bravehearts Legionowo, Wybiegaj Siebie i GRUPA Biegowa CHTMO mieli do pokonania 55 km + czyli Żor Extreeme (Agnieszka Guzek), 45 km + trasę o wdzięcznej nazwie Bedzies Kwicoł (Ania Szlendak, Maja Opara, Sebastian Krawczyk, Maciej Majewski, Grzegorz Giziński, Dominik Czyż, Justyna Jaworek), 20 km + czyli Zawiany Pyzdra (Monika Kosewska, Jarosław Sobolewski) i 10 km czyli Kierpce Maryny (Agnieszka Kłucińska, Monika Szczepanik, Kasia Polewczyk).

Pojechali pobiegać po górach – zostawili tam pot, łzy i serce

Każdy z wymienionych zderzył się z trudną trasą, pełną śniegu, którego dosypało tuż przed zawodami i podbiegów. Piękna, słoneczna pogoda zrekompensowała jednak trud i zmęczenie wszechobecne na trasie. Twarde łydki czasami nie pozwalały iść do przodu ale zawziętość i pomoc i motywacja innych współzawodników na szlaku doprowadziła naszych biegaczy do łez i upragnionej mety.

Agnieszka Guzek, można napisać z pełna świadomością – stała bywalczyni biegów górskich wybrała najdłuższy dystans, na którym była do pokonania stroma góra Żar. Aga tak się spieszyła, że zajęła drugie miejsce. Jej mąż Jarosław, który zazwyczaj kibicuje Adze i czeka na mecie, tym razem postanowił wziąć udział w imprezie i przebiegł cudowne 20 km +. To się nazywa miłość do biegania i nie tylko.

Maja sprawiła sobie prezent urodzinowy, przyjeżdżając do Niedzicy. Bardzo się obawiała startu w zimowych warunkach na tak długiej trasie. Biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze nie przebiegła maratonu i nie lubi biegać, to może być z siebie dumna. W pięknym stylu dotarła do mety.

Sebastian Krawczyk drugi raz na trasie Janosika, wcześniej biegł 30 kilometrów w letniej edycji. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to poszedł za ciosem, zwiększył dystans i kilka tygodni przed startem namówił Grzesia Gizińskiego. I tak chłopaki pokonali prawie cała trasę ramię w ramię, dzieląc się kijkami.

Maciek Majewski walczył na trasie z bólem i skurczami, chciał zejść ale jak na prawdziwego Braveheartsa przystało, zacisnął zęby i dotarł do mety.

Zaciskać zębów nie musiała Monika Kosewska, która również została namówiona na bieg. Wybrała dystans Zawianego Pyzdry i dobiegając do mety miała niedosyt, chciała jeszcze. Na pewno wróci na trasę, tym razem dłuższą.

Na dłuższe trasy powrócą też dziewczyny, które biegły dystans 10 kilometrów. Warto zaznaczyć, że to nie była taka łatwa dyszka. Brnięcie po śniegu i pod górę może nieźle zmęczyć. Ale co to dla Agi, Moniki i Kaski, które pakiety na start zakupiły na miejscu, a ciuchy do biegania pożyczały od koleżanek.

Najszybszym biegaczem z naszego powiatu okazała się Ania Szlendak. Z uśmiechem na ustach i warkoczami na głowie zajęła 16 miejsce OPEN wśród kobiet i 6 w kategorii.

Spontaniczność to podstawa. Bez niej nie ma wspomnień i pięknych momentów, które każdy złapał na górskiej trasie i oddał swoje serce Janosikowi. Następny bieg z tego cyklu pod koniec wakacji. Zbieramy ekipę i do boju. Kto chce zostać Maryną albo Harnasiem?

Justyna Jaworek – Grupa Biegowa CHTMO

Mroźno i śnieżnie, ale trasa bardzo przyjemna. Widok na Tatry rekompensował wszystko. Niestety nie byłam przygotowana fizycznie na takie warunki. Wszechobecny śnieg dał mocno w kość. Miało się wrażenie, że biegniemy po plaży, co nie jest proste. Punkty żywienia zaopatrzone w fantastycznych wolontariuszy i wszystko co trzeba, by uzupełnić zapasy i rozgrzać ciało – Janosikowa Woda inaczej zwana Herbatką z prądem. Wbrew pozorom bieg jak dla mnie mega wymagający i ciężki. Ale mimo wszystko cudowny. Wart powrotu w przyszłym roku. Kto się wybiera?

Dominik Czyż – Grupa Biegowa CHTMO

Zimowy Janosik to mój pierwszy górski bieg w zimowych warunkach. Już jakiś czas przed biegiem Organizator ostrzegał, że na trasie leży dużo śniegu, więc mogłem przygotować się psychicznie do trudnego biegu. Wystartowaliśmy pod Zamkiem Dunajec o godzinie 8 rano. Jeszcze przed 10 kilometrem, gdy wbiegliśmy na górę, naszym oczom ukazał się piękny widok Tatr. Pogoda dopisywała, było bardzo słonecznie, stąd każdy zatrzymał się na pamiątkowe zdjęcie. Zachwyt nad trasą biegu szybko ustąpił kryzysowi, który dopadł mnie ok. 15 kilometra. Sypki, nieubity śnieg powodował, że trzeba było uważnie stawiać stopy na ziemi, aby noga nie uciekła w głęboki śnieg. Po kilku kilometrach w takich warunkach, do głowy przyszła mi myśl o zejściu z trasy na najbliższym punkcie kontrolnym i z takim nastawieniem do niego dotarłem. Kiedy mamrotałem pod nosem, że schodzę z trasy, że nie wyobrażam sobie jeszcze 30 km w takich warunkach, inni biegacze (pozdrowienia dla Justyny) oraz ludzie Organizatora zachęcali do dalszego biegu – „spróbuj do następnego punktu kontrolnego, tam też możesz zejść”. Niechętnie potruchtałem dalej, a mój nastrój i motywacja, po chwili, wykonały zwrot o 180 stopni. Pozostałą część trasy pokonałem, wspólnie z Justyną, z głową do góry, podziwiając widoki i dzielnie walcząc ze śniegiem i lodem.

Bieg był tylko tłem, tłem do ogromnej próby charakteru, psychiki i przesuwania granicy bólu. Piękna historia upadków i wzlotów, totalnej rezygnacji i zaciskania zębów, żeby przeć do przodu. Zgłębiłem siebie, przesunąłem swoje limity fizyczne i psychiczne i chyba o to właśnie chodziło. Będzie co wspominać, pewnie do końca życia. I chyba nie ma się co dziwić, ani tym bardziej ukrywać, że na mecie, uroniłem kilka łez.

O wspaniałej organizacji biegu nie będę się rozpisywał, gdyż Organizator Zimowego Janosika to ścisła czołówka Organizatorów biegów górskich w Polsce. Warto wspomnieć, że Zimowy Janosik jest biegiem, który wiedzie przez niezwykle malowniczą trasę, z pięknymi widokami. W mojej osobistej klasyfikacji stawiam go na równi z trasą półmaratonu/ultramaratonu Karkonoskiego, w którym wystartuję już pod koniec czerwca.

Zdjęcia pochodzą z galerii Organizatora. Wszystkie fotki można znaleźć TUTAJ.