Biegiem w Powiecie. Cz. 74. II Setka Komandosa w Lublińcu

Andrzej i Mateusz

Andrzej i Mateusz Głowacki po raz drugi ukończyli Setkę Komandosa (fot. A. Głowacka)

Po raz drugi w Lublińcu odbyła się Setka Komandosa. Na morderczej ponad 100-kilometrowej trasie nie mogło zabraknąć przedstawicieli z naszego Powiatu Legionowskiego. Wśród pań wygrała Patrycja Bereznowska!

W Lublińcu zaprezentowali się prócz Bereznowskiej Andrzej i Mateusz Głowacki, a także Stanisław Olbryś, Jan Skakluk (obaj KB Legionowo) i Jakub Orłowski.

Zwycięstwo Bereznowskiej!

Jako szósta na metę Setki Komandosa wpadła Patrycja Bereznowska. Szósta ogólnie, bo w klasyfikacji kobiet znokautowała rywalki. Dystans pokonała w 10:38:06. Kolejna zawodniczka na mecie straciła do zwyciężczyni ponad godzinę i 20 minut!

Jak zaprezentowali się pozostali?

Na 52 miejscu rywalizację ukończył Stanisław Olbryś – 14:11:05. Andrzej Głowacki dotarł do mety jako 93. Jego czas to 15:52:28. Jan Skakluk dobiegł do mety w czasie 17:08:57, co dało mu 116 miejsce. Chwilę za nim pojawił się na linii mety Mateusz Głowacki – 17:10:29 – 118 lokata. Na 132 miejscu sklasyfikowany został Jakub Orłowski – 17:49:46.

Setka Komandosa okiem Andrzeja Głowackiego

II Setka Komandosa to pierwszy element Wielkiego Szlema Lublinieckiego1 organizowany przez klub Meta z Lublińca. Formuła biegu to trzy rożne etapy: pierwszy to 20 kilometrów z plecakiem (10 kg) i w mundurze, drugi to 20 kilometrów w mundurze i ostatnie 60 kilometrów już w stroju sportowym. Limit to 20 godzin.Bieg rozpoczyna się o 22.00 i składa się z pięciu pętli przebiegających przez bazę zawodów – halę sportową gdzie można się przebrać, odpocząć i podjeść. Trasa poprowadzona jest przez las, wioseczkę i groblami trzech jezior. Widoki można jednak podziwiać dopiero na trzecim okrążeniu (w moim przypadku) jak już się rozjaśnia. W nocy widać jedynie tyle na ile sięga czołówka – czyli drogę pod nogami. Pogoda nie ułatwiła zmagań, zrobiła się zima, spadło sporo śniegu i zmroziło trasę (-7). Wiał silny wiatr wyziębiając organizm, szczególnie na otwartych przestrzeniach, przy jeziorach – trzeba było się mobilizować i przyśpieszać. Zrobiło się ślisko i dodatkowo trzeba było wytężać uwagę na to gdzie się stąpa.

Pogoda to jedno utrudnienie a modyfikacja formuły w stosunku do poprzedniego roku (+10 km z plecakiem więcej) do drugi czynnik, który nie pozwolił pobić życiówek z poprzed niego roku. Zarówno ja jak i Mateusz Głowacki pobiegliśmy gorzej o 50 minut.Najciężej biegło mi się drugie okrążenie. Umysł podpowiadał różne scenariusze ucieczkowe – może zmylić trasę to mnie zdyskwalifikują… Zrobiło się jasno i powiało nadzieją… Mateuszowi najbardziej dokuczała senność. Myślał, że z zamkniętymi oczyma można iść prosto. Niestety nie można – wpada się na pobocze.
Wysiłek fizyczny i psychiczny jest niesamowity. Satysfakcja z ukończenia biegu również. Chwilę po zakończeniu setki zgodnie stwierdziliśmy, że to już był ostatni taki długi bieg. Mateusz dodatkowo powiedział, że za dużo słodkiego – batony, czekolada, pączki, herbata… i że na następny taki bieg musimy zaopatrzyć się w coś innego do jedzenia. Pomimo zmęczenia buchnęliśmy śmiechem. A poniżej nasze czasy z dwóch lat.

2017r. Stary: 15 godzin 3 minuty i 29 sekund – miejsce 44 na 99 zawodników.
2018r. Stary: 15 godzin 52 minuty i 28 sekund – miejsce 93 na 167 zawodników (+35 DNF).
2017r. Młody: 16 godzin 19 minut i 17 sekund – miejsce 55.
2018r. Młody: 17 godzin 10 minut i 29 sekund – miejsce 118.