Z biegowych tras. Cz. 70. Bieg Morskiego Komandosa. Legionowianie pokazali pazur

komandos

Startowali w ekstremalnym biegu w Gdyni (fot. arch. wł.)

26 sierpnia w Gdyni przedstawiciele biegowi z Powiatu Legionowskiego wzięli udział w jednym z najtrudniejszych biegów przeszkodowych. Bieg Morskiego Komandosa, bo o nim mowa, organizowany jest przez byłych komandosów Formozy, a wzorowany na selekcji komandosów.

Nasi zawodnicy wzięli udział w konkurencji Hard 1 i Hard Historyczny. Uzyskali bardzo dobre czasy na ekstremalnie trudnych trasach.

Hard 1

Koronna kategoria biegu, która jest stworzona dla najwytrwalszych i najbardziej wymagających. Na starcie zawodnicy ubrani są w wysokie obuwie i pełne umundurowanie. Uczestnicy biegną  karabinkiem AK 47 i plecakiem z obciążeniem 5kg. Do pokonania mają dystans 21km po plaży, w morzu, lasach, bagnach i kanałach. Ponadto na uczestników czeka wymagający, wojskowy tor przeszkód rozstawiony na całej długości trasy!

10. Artur Szostak – Bravehearts Legionowo – 4:50:27

27. Maciej Majewski – Bravehearts Legionowo – 5:31:11

33. Paweł Kozłowski – Bravehearts Legionowo – 5:50:54

Hard Historyczny

Hard Historyczny to nowa kategoria biegu, która upamiętnia fakt z 1 września 1939 roku kiedy to o 4.45 rozpoczęła się Druga Wojna Światowa. Kategoria dedykowana dla osób o zainteresowaniach historycznych, patriotycznych i tych którzy do startu w kategorii Hard, chcą dołożyć ekstremalną godzinę startu. Wyposażeni i ubrani jak „hardkorowcy” za wyjątkiem nakrycia głowy, dostarczonego przez organizatorów, hełmu Wojska Polskiego ze znakiem Polski walczącej mają do pokonania dystans 21 kilometrów.

30. Mateusz Głowacki – Wieliszew Heron Team – 5:20:26

46. Andrzej Głowacki – Wieliszew Heron Team – 5:54:02

Relacja Pawła Kozłowskiego z jego fanpage

Sobota 26 sierpnia to czas zwiedzania Gdyni, Orłowa i Kolibek. Zwiedzanie to jednak nie miało nic wspólnego z tradycyjnie pojmowana turystyką. Dzięki organizatorom uczestniczyłem po raz drugi we wspaniałej wycieczce po Adeventure Park Kolibki pobliskiej plaży miejskiej, morzu i morenowych wzgórzach. Wycieczka obejmowała również potoki, rowy melioracyjne, bagno oraz system kanalizacji burzowej pod centrum handlowym Kliff. Tereny te doskonale nadają się do przeprowadzenia ekstremalnego biegu.

Bieg Morskiego Komandosa to nie tylko wspomniane powyżej „krajobrazy” ale również pomysłowe tory przeszkód: „Kryptonim Plażowicz”-na początek trasy, „Kryptonim Katorga”- na zakończenie trasy. Przypisik: Kryptonimy sam wymyśliłem, a raczej skopiowałem z zeszłorocznego przekazu BMK.

Plażowicz, to taki przyjemny około kilometrowy odcinek na którym zlokalizowane były: ścianki, kontenery, równoważnie, okopy, zasieki, skośne drabinki, stosy podkładów kolejowych, szpule od kabli w serii chyba sześć do pokonania. Nie zabrakło też gór piachu i wykopów z wodą.

Katorga, to tor na zakończenie biegu, były tu ścianki, drabinki stalowe, drabinki speleologiczne, liny, kretowiska z opon, siatki „rybackie sieci”, „czołg”-a raczej inżynieryjny pojazd gąsienicowy (trzeba było się pod nimi czołgać). Była też tradycyjne dwururki. W pierwszej wchodziło się do rury pod wodą aby się przez nią przeczołgać i wyjść na małą górkę, druga to zejście w dół na ostatnie 15 przeszkód. Nie zabrakło też tuneli podziemnych, czołgania i nurkowania w błocie pod podkładami kolejowymi. Pasjonaci Runmageddonu zobaczyli też porodówkę. Z tym, że porodówka w BMK ustawiona była w błocie i trzeba było nurkować aby przecisnąć się pod oponami.

W bieżącej edycji „specjalsi z Kolibek” urządzili również park kontenerowy. Niesamowite, jakie pomysły przyszły do głowy tym „sadystom”. Było wchodzenie na kontener postawiony na sztorc po siatce, po ruchomych drabinkach, wchodzenie do środka. Był tez kontener z podłączoną silna turbina wiatrową, która dosłowni zdmuchiwała z podestu. Najfajniej zyskiwał natomiast kontener ustawiony w sposób prawidłowy. W nim urządzono platformowe- czołganie przez kilka poziomów aby wyjść z kontenera-wszystko, przy dźwiękach kanonady karabinu maszynowego.

Chciałbym jeszcze serdecznie pozdrowić gościa, który latał z Winchesterem po terenie dawnej strzelnicy. Pamiętam tylko: „xxxx xxxx xxxx oddział w niebezpieczeństwie, ruszcie d.py xxxx wasza mać xxxx xxxx xxxxx ruchy łamagi xxxxx”. Dzięki jego zaangażowaniu przy pierwszej pętli dostałem niesamowitego kopa energii do dalszego biegu. Żałuję, że przy drugiej pętli zamieniliśmy tylko chwilkę, sorry ale trochę się śpieszyłem 😊. Pozdro gościu i do zobaczenia za rok mam nadzieję.

Na koniec relacji muszę opisać jeszcze jedną przeszkodę, którą należy zająć się oddzielnie. Napiszę tu o ciągu kanałów i przycisków pod jezdniami, centrum handlowym i torami kolejowymi. Ten liczący około 300-400 metrów odcinek pokonuje się najpierw na czworaka w kanale o wysokości około 1 metra aby później przejść do przecisku -rury o średnicy około 50-60 centymetrów i czołgać się przez nią wykonując jakieś zakręty, pchając plecak i karabin przed sobą a wszystko to w totalnej ciemności w śmierdzącym błocie i szlamie.

Bieg Morskiego Komandosa w wersji Hard pokonuje się w mundurze, butach za kostkę, z obowiązkowym dociążeniem w plecaku (4,5kg- od organizatora) i atrapą kałacha ważącą około 2,3 kg. Mundur staje się ciężki po kilkuset metrach nasiąkając wodą, a po następnych kilku kilometrach wszystkie kieszenie pełne są kamieni, piachu, błota i szlamu. Całkowite obciążenie „Morskiego Komandosa” na trasie waha się od 10 nawet do 20-25 kg (uwzględniając błoto). Po całej imprezie buty są z ołowiu: 2,2kg ważył jeden.

BMK to najcięższa impreza w jakiej brałem udział. Jest też najlepiej zorganizowana i przypilnowana (kilkudziesięciu sędziów dba o to aby nie skracać trasy i pokonywać wszystkie przeszkody. Nie ma karnych „burpee” ale karne minuty i dyskwalifikacje.

Czas w tym roku to 5:50:44 co dało mi 35 miejsce. Poprawa o ponad 40 minut i 43 miejsca w porównaniu z VII edycją cieszy. Jest jeszcze sporo do poprawy. Cel na 2018 to miejsce w pierwszej 20!

Popełniałem sporo błędów w żywieniu i podczas samego biegu. Za rok będzie lepiej. Na pewno tu wrócę.