„… Jest to trochę niewdzięczne zajęcie” – rozmowa z Pawłem Lewandowskim, sędzią piłkarskim i radnym miasta Legionowo

13115887_1070390763019475_684380119_n

Paweł Lewandowski wyprowadza drużyny Realu Madryt i reprezentacji Izraela U13 (for. arch. własne)

Paweł Lewandowski to postać znana nie tylko z lokalnej polityki. Zdecydowanie mogłem go poznać na boiskach piłkarskich, gdzie od ponad 20 lat sędziuje spotkania. Poniżej zapis rozmowy z „naszym” lokalnym arbitrem piłkarskim.

Michał Machnacki: Jakie ligi możesz sędziować i czy nadal sędziujesz?

Paweł Lewandowski: Tak, nadal jestem czynnym sędzią, zrzeszonym w Mazowieckim Związku Piłki Nożnej. Obecnie jestem już po tzw. „karierze sędziowskiej”, czyli jestem „arbitrem do dyspozycji” i sędziuję mecze w „okręgu warszawskim” – mecze seniorów ligi okręgowej, A klasy i B klasy oraz mecz młodzieżowe wszystkich roczników (juniorzy, trampkarze, młodzicy, orliki, żacy).

20 lat sędziowania na boiskach piłkarskich to spory okres czasu. Skąd wzięła się taka pasja? Nie lepiej było iść pograć w piłkę z kolegami?

Jako dziecko, a potem nastolatek, regularnie z moim nieżyjącym już ojcem kibicowaliśmy miejscowej Legionovii. Poza spędzaniem czasu na miejskim stadionie, jeździliśmy również z zawodnikami na ich mecze wyjazdowe (np. do Białegostoku, Olsztyna, Dobrego Miasta, Kętrzyna). Od dziecka lubiłem piłkę nożną, ale z powodu lekkiej nadwagi odstawałem od kolegów kondycją i zazwyczaj – zgodnie z zasadą „gruby na bramkę” – musiałem stać na tzw. „budzie”. Po ukończeniu szkoły podstawowej postanowiłem schudnąć i zacząłem intensywnie trenować bieganie i jazdę na rowerze (na swojej kolarce potrafiłem przejechać w ciągu dnia do 150 km oraz biegałem 3 razy w tygodniu po 5-10 km). W wieku 17 lat, po części za namową mojego ojca i sędziego piłki nożnej z Legionowa – Pana Wiesława Polińskiego, postanowiłem zapisać się na kurs sędziego piłki nożnej. Po jego ukończeniu od razu zacząłem sędziować i zauważyłem, że sprawia mi to wielką przyjemność. I ta pasja trwa tak już 20 lat. Chociaż mam powycierane stawy i suplementuję się kolagenem oraz glukozaminą, to świetnie się czuję na boisku piłkarskim. Dzięki sędziowaniu poznałem wielu ciekawych ludzi z terenu powiatu legionowskiego i nie tylko, np. Pana Stanisława Pisarka (Rotavia Nieporęt), Andrzeja Gronka (Impet Łajski), Krzysztofa Biernata (Wisła Jabłonna), Arkadiusza Siemińskiego (Sokół Serock), Piotra Topczewskiego (Dąb Wieliszew), Dariusza Ziąbskiego (Legionovia).

Sędzia piłkarski to niewdzięczna rola. Epitety lecące z trybun, przeważnie mało miłe… czy coś złego spotkało cię ze strony kibiców?

Tak, jest to trochę niewdzięczne zajęcie, ale też zależy dla kogo. Ogólnie na 100 sędziów kończących kurs sędziowski, po paru latach zostawało przy tym hobby średnio 5-10 osób. Sędziowie rezygnowali i nadal rezygnują z tego zajęcia: bo nie zaliczają egzaminów kondycyjnych (trzeba niestety trochę się ruszać), bo nie zaliczają egzaminów teoretycznych i chyba największa część rezygnowała właśnie dlatego, że nie wytrzymywała „tzw. ciśnienia”. Dla większości osób trudnym jest zniesienie presji kibiców, zawodników, działaczy. Jeżeli chodzi o mnie i moich kolegów, którzy biegają po boiskach z gwizdkiem od wielu lat, najważniejsza jest asertywność. Nie przejmowanie się krytyką i nie reagowanie na tzw. zaczepki, to najlepszy sposób. W prywatnym życiu również to się przydaje – zachować spokój za wszelką ceną. Mimo prowadzenia wielu zaciętych meczów i sytuacji konfliktowych, nigdy nie zostałem fizycznie sponiewierany przez kogokolwiek. Wyjątkiem mogą być tutaj tylko dwie sytuacje, ale traktuję je bardziej zabawowo: raz po meczu II ligi kobiet, dziewczyny dla żartów, wrzuciły mnie w kałużę, a chwilę potem same wykąpały się w błocie; drugi raz – kibice zasiadający na trybunach rwali mirabelki i celowali w moje łydki.

Jesteś w stanie obliczyć ile razy wychodziłeś na boiska, by sędziować potyczki piłkarskie?

Wydział Sędziowski Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej prowadzi statystki i zlicza każdemu sędziemu liczbę przesędziowanych meczów. Z nich wynika, że jestem tzw. „dinozaurem sędziowskim”, tzn. sędziowałem dużo spotkań. Oficjalnie jest to obecnie ponad 2300 meczów, ale jak policzymy wszystkie turnieje i mecze piłki halowej, to może uzbierać się ok. 5000 meczów.

Pamiętasz swój debiut?

Tak, pamiętam bardzo dobrze. To był mecz „Turnieju o Złotą Piłkę” rozgrywanego na Stadionie X-lecia. Pamiętam rozmowę z trenerem Kazimierzem Górskim, który stał obok i obserwował prowadzone przeze mnie spotkanie. Było to dla mnie duże przeżycie. Po pierwsze, stresowałem się faktem, że robię to po raz pierwszy; po drugie – że rozmawiam z legendą polskiej piłki, a po trzecie – że przyjechała telewizja i Pan Jarosław Idzi chciał abym powiedział kilka słów o poziomie rozgrywek. Stresowałem się wtedy bardziej niż na maturze.

Przytrafiły ci się jakieś śmieszne zdarzenia, historie?

Tak, oczywiście, było ich kilka, a nawet więcej, ale ze względu na długość wywiadu, opiszę tylko trzy. Np. jeszcze w latach 90-tych zostałem delegowany jako sędzia asystent (liniowy) na mecz IV ligi do Zambrowa. W dniu meczowym umówiliśmy się rano z sędzią głównym i wyruszyliśmy w podróż jego zielonym trabantem, a że w Wyszkowie budowano właśnie rondo i utworzył się kilkukilometrowy korek (o czy dowiedzieliśmy się stojąc już w tym korku), postanowiliśmy pojechać na skróty. Skrót skończył się tym, że zakopaliśmy się na jakimś leśnym dukcie i przez długi czas próbowaliśmy wypchać auto. Nie było wtedy jeszcze telefonów komórkowych, więc nie mogliśmy poinformować, że się spóźnimy lub nie dojedziemy wcale. W końcu udało nam się dojechać, ale dopiero na drugą połowę meczu. Inna śmieszna historia miała miejsce wiele lat temu na meczu ostatniej kolejki ligi oldboyów. Wjeżdżam na teren klubu, a tam zawodnicy dwóch drużyn już rozpalili ognisko, wyciągnęli piwo i mówią do mnie, że mieli grać mecz, ale w sumie, to i tak jest spotkanie o tzw. „pietruszkę”, więc wolą sobie spędzić ten czas przy ognisku, a wynik ustalili na 1:1. No i mój ulubiony klub X (nazwy nie będę podawał), grający kiedyś z zespołem w B-klasie. Ich pierwszy mecz w sezonie (połowa sierpnia). Przyjeżdżam do klubu, a tam prezes z papierosem w ustach i dwoma kolegami, chyba mocno wczorajszymi, zaczęli właśnie na boisku kosić trawę (boisko mające ok. 7000 m2 z trawą długości gotową do sianokosów). Pytam się „ile czasu im to zajmie”, a oni, że mają super kosiarkę i za chwilę będzie gotowe. A za chwilę popsuła się jeszcze kosiarka.

Pamiętam, że grając w Lotosie Jabłonna, sędziowałeś również nasze mecze derbowe z Wisłą, jak wspominasz te spotkania od strony sędziowskiej?

Sędziowanie meczów derbowy jest zawsze trudne. Niezależnie od zajmowanych miejsc w tabeli, zespoły z tej samej dzielnicy, gminy, sołectwa, czy też powiatu starają sobie udowodnić kto jest lepszy w okolicy. Pamiętam, że na mecze derbowe Wisły z Lotosem, niezależnie czy te spotkania odbywały się w Jabłonnie, czy w Dąbrowie Chotomowskiej, ściągały tłumy. Rzadko się zdarza, aby na rozgrywki B klasy przychodziło nawet kilkuset kibiców, w tym wójt gminy, lokalni działacze, strażacy z OSP, rodziny i znajomi grających, a także pozostali mieszkańcy gminy, chcący obejrzeć dobre „igrzyska”. Sędziowanie tych meczów zawsze było trudne. Po 90 minutach byłem bardzo zmęczony, ale nie fizycznie, tylko psychicznie. Dużo fauli, wymuszania rzutów wolnych i wywieranie presji przez oba zespoły. Dzisiaj, po latach, miło to wspominam.

Na pewno nie może zabraknąć pytania o… korupcję w polskim futbolu. No może nie do końca na najwyższym poziomie, a lokalnym. Czy zdarzyło się, że czułeś podczas swojej pracy na boisku, że piłkarze nie grają na 100% możliwości?

Zdarzały się spotkania, że np. drużyna X grała dobrze w lidze, a tu nagle przegrywała mecz z niżej notowanym zespołem, po bardzo dziwnej grze i słabej dyspozycji. Ale nigdy nic nie udowodniłem, bo jest to trudne do zweryfikowania przez sędziego na boisku; mogłem się tylko domyślać, że coś jest nie tak.

Zbliżają się Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej. Co sądzisz o nowinkach technicznych, które powoli wkraczają na futbolowe boiska? Czy są one potrzebne w piłce nożnej? Czy nie straci to na dramaturgii przebiegu spotkań?

Technika wkracza w życie człowieka, aby ułatwiać mu funkcjonowanie. Podobnie powinno być w sporcie, w tym również i w piłce nożnej. Moim zdaniem należałoby, szczególnie na najwyższym szczeblu (Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy, Liga Mistrzów, ale również mecze w polskiej Ekstraklasie) wykorzystywać najnowszą technikę. Dlaczego błąd sędziowski, błąd wynikający z niedoskonałości ludzkiej, ma wypaczać wynik meczu i niweczyć dorobek sztabu ludzi. Mówi się, że błąd sędziowski jest wkalkulowany w przebieg spotkania i należy to zaakceptować. Zgadzam się z tym, ale pod warunkiem, że jest to np. mecz orlików, wynik spotkania jest 9:0, rodzicom i trenerom chodzi jedynie o naukę gry w piłkę i dobrą zabawę, a sędzia przez pomyłkę odgwizduje rzut karny i nikt się tym nie przejmuje). Inaczej sprawa wygląda, gdy na boisko wychodzą zawodowi piłkarze, często najlepsi na świecie. Ich mecze transmitują setki telewizji w przekazie cyfrowym, ogląda miliony ludzi na swoich smartfonach i tabletach, sponsorują globalne korporacje, a mecze sędziują niestety arbitrzy wyposażeni w sprzęt i możliwości z XIX-wieku. Trochę to się nie trzyma kupy. Skoro mecze o najwyższe stawki są bardzo wyrównane, a o wyniku mogą decydować błędy sędziowskie, to należy je – w mojej ocenie – jak bardziej minimalizować. Dlatego dobrze byłoby stosować możliwość korzystania przez sędziów z zapisu wideo. Jeżeli sędzia miałyby wątpliwość, np. czy podyktować rzut karny, czy też nie; czy piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową, czy doszło do uderzenia, czy zawodnik tylko symuluje – wtedy udawałby się do stolika sędziego technicznego i oglądał zapis z danego zajścia. Idąc tokiem myślenia FIFA, czy UEFA, że technika nie powinna wkraczać na boiska, to przekładając to na grunt lekarski, to również chirurdzy nie powinni korzystać z najnowocześniejszych urządzeń (np. laserów), bo skoro są tacy dobrzy i mają wprawne ręce oraz oczy, to po co im ta cała technika. Wiadomo, że w tym przypadku zagrożone jest często życie człowieka i nie ma co porównywać tego dosłownie. Ale w przypadku piłki nożnej, w grę wchodzą duże pieniądze i miliony kibiców, więc jak najbardziej sędziom powinny pomagać zdobycze techniki.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

I ja również.