Klucz do sukcesu – świetna gra z kontry

520451204d4e7.jpg

Kolejne spotkanie i kolejna wygrana. Sobotni mecz piłkarzy ręcznych KPR-u Legionowo z MOKS Słoneczny Stok Białystok, potwierdził dominację legionowskiej druźyny w rozgrywkach II ligi męźczyzn i okazał się kolejnym małym krokiem w drodze do awansu. Gospodarze pokonali gości z Podlasia 40:16 i całkowicie kontrolowali przebieg gry.

Złote kontrataki
Prowadzący w tabeli z kompletem punktów gospodarze, nie dali jakichkolwiek szans ekipie MOKS-u, który do tej pory zajmowała dziewiąte miejsce w tabeli z dorobkiem sześciu punktów (KPR miał ich o dwadzieścia więcej). W rozgrywkach II ligi o awans walczą juź właściwie tylko dwie druźyny – KPR, a takźe AZS Łódż – reszta zespołów jest jedynie dla nich tłem. Nie dziwi więc fakt, źe białostoczanie wyjechali z Legionowa bez zdobyczy punktowej.
Co prawda pierwszą akcją sobotniego meczu był atak gości i rzut na bramkę strzeźoną przez Tomasza Rybickiego, ale rzut ten, podobnie jak gra MOKSu w pierwszej połowie, był na tyle mizerny i niemrawy, źe nie miał prawa wpaść do siatki. Na odpowiedż Legionowian nie trzeba było długo czekać – juź chwilę po ataku gości piłkę w ich bramce umieścił Kamil Ciok, który rozpoczął strzelecki festiwal gospodarzy. Minutę po nim na listę strzelców wpisywali się kolejno Mateusz Zasikowski (najskuteczniejszy piłkarz KPRu, przed meczem z MOKSem na swoim koncie miał 78 bramek), Mateusz Szmulik i po raz kolejny Ciok – wszyscy kończyli swoje akcje po kontratakach, bez jakiejkolwiek przeszkody w postaci obrońców rywala. W 4 minucie gry do siatki po raz pierwszy trafili goście – pechowo interweniującego Rybickiego pokonał Dziemiach. Gra przyjezdnych opierała się na długim rozgrywaniu piłki po obwodzie, co nie było zaskakujące dla legionowskich szczypiornistów. Mocna i agresywna obrona zespołu trenera Jarosława Cieślikowskiego sprawiała, źe białostoczanie mogli jedynie decydować się na rzuty z dystansu. Nic im one jednak nie dawały, bowiem były na tyle lekkie, źe bramkarz gospodarzy nie miał najmniejszych szans z ich złapaniem. Udane interwencje Rybickiego otwierały zawodnikom KPRu drogę do grożnych i szybkich kontrataków, na których opierali swoja grę – do bramki MOKSu trafiali kolejno Lisicki, Zasikowski i Ciok. Przewaga gospodarzy rosła w bardzo szybkim, zastraszającym wręcz, tempie, a goście z Podlasia dodatkowo pomagali im w tym, dzięki błędom własnym (przekroczenie linii, podania w nogi), po których piłkę przejmował zespół KPR i karcił przyjezdnych kontrami. W dwunastej minucie gry trzecią źółtą kartką w zespole gospodarzy został ukarany Piotr Gromek i odtąd kaźde kolejne przewinienie było karane dwuminutowym wykluczeniem, co otwierało gościom drogę do poprawienia wyniku spotkania. Wtedy piłkarze z Białegostoku jakby nieco się przebudzili, gra minimalnie się wyrównała, a bramki zaczęły padać juź nie po jednej, ale po dwóch stronach boiska. Na dobra sprawę dopiero od 17 minuty przyjezdni zorientowali się, źe mogą nieco agresywniej powstrzymywać rywala pod swoją bramką – to było małe novum dla gospodarzy, ale nic sobie z tego nie robili, wystarczyło bowiem, źe podkręcą tempo gry, aby bramki i tak wpadały. W 18 minucie po faulu Lisickiego sędziowie odgwizdali rzut karny, który pewnie obronił wprowadzony Adam Kardyka – swoje pięć minut 20-letni bramkarz miał teź w drugiej połowie, ale o tym za chwilę. Pod koniec pierwszej części pewniej pod bramką gospodarzy zaczął sobie poczynać zespół MOKSu, ale ich ataki rozbijały się o blok Milewskiego i Cioka, albo były wyłapywane przez Rybickiego. Swoją drogą w pierwszej części gościom zabrakło „armat”, bowiem tak anemiczne rzuty nie były w stanie zrobić KPR-owi wielkiej krzywdy. Tymczasem obrońcy gości wyglądali jakby dopiero co wstali z łóźka, dynamiczne wejścia Sulińskiego i Buleja w ogóle nie były blokowane. Ostatecznie do połowy KPR prowadził 22:6.

Szybko, łatwo, przyjemnie
W drugiej części spotkania MOKS zaczął grać dynamiczniej i bardziej kombinacyjnie. Strzałem w dziesiątkę było takźe wprowadzenie drugiego bramkarza – Roberta Maksymowicza. Boiskowa postawa gości przeszła całkowitą przemianę – wysoka obrona i mocne rzuty sprawiały duźe problemy podopiecznym trenera Cieślikowskiego. Gra nieco się rozkręciła i stała się milsza dla oka, bowiem w pierwszej połowie grała tylko jedna druźyna – KPR. Szkoleniowiec Legionowian wprowadził na parkiet nowych zawodników, dając szansę właściwie wszystkim rezerwowym. W bramce gospodarzy nieco słabiej niź zawsze spisywał się Maciej Skawiński, choć i tak w 40 minucie popisał się świetną interwencją „wyjmując” piłkę z dolnego naroźnika swojej bramki. Ponowne wejście Kardyki dało KPR-owi chwilę wytchnienia i uspokoiło grę. Gdyby druźyna z Białegostoku grała równie ruchliwie w pierwszej części, kibice zgromadzeni w Arenie byliby świadkami bardzo zaciętego meczu – niestety strat z początku odrobić się nie dało. Na 10 minut przed końcem gospodarzy dotknęła lekka niemoźność pokonania Maksymowicza. Bramkarz MOKSu dwukrotnie powstrzymał szarźującego Kamila Cioka, a atomowe rzuty Piechnika i Milewskiego obiły jedynie słupek bramki i wywołały jęk zawodu na trybunie. Wreszcie po podaniu Kardyki gola na 34:14 rzucił Filipecki i „spust” się odblokował. Pod koniec spotkania gościom wyrażnie zabrakło sił, dzięki czemu KPR nie musiał zbytnio wysilać się w obronie, a w ataku robił co chciał, bowiem gracze z Podlasia zamiast wracać po swoich akcjach do defensywy, ograniczali się do człapania. Na 10 sekund przed końcową syreną wynik spotkania na 40:16 ustalił Tomasz Bulej, który rzucił tym samym swoją siódmą bramkę tego dnia. Zwycięstwo łatwe i przyjemne, a juź w najbliźszą sobotę (o 19.15) kolejna szansa na powiększenie dorobku punktowego – tuź po meczu siatkarek Siódemki Legionovia, podopieczni trenera Cieślikowskiego zagrają z SPRem Pabiks Pabianice. Skład KPR: Rybicki, Bulej, Kozłowski, Suliński, Milewski, Zasikowski, Gromek, Malesa, Skawiński, Szmulik, Lisicki, Prątnicki, Piechnik, Smołuch, Ciok, Kardyka, Filipecki.

Tomasz Piwnikiewicz