Bartek Czukiewski. „Bez Planu”, ale z adrenaliną! Wywiad z yotuberem i podróżnikiem z Legionowa

Bartek-czukiewski-wenezuela

Bartek Czukiewski (fot. arch. prywatne)

Z 38-letnim Bartkiem Czukiewskim, legionowianinem od 1986 roku, z zamiłowania podróżnikiem rozmawiam o krajach, które ostatnio odwiedził a podróże udokumentował na filmach dostępnych w kanale internetowym „Bez Planu” (w serwisie youtube).

Magdalena Siebierska (MS): Teraz jesteś w Polsce, a dokładnie w swoim rodzinnym Legionowie. Jeszcze nie tak dawno na wypożyczonym motocyklu zwiedziłeś Filipiny, Laos, Kambodżę, czy też Tajlandię. Potem zamieszkałeś w Caracas w Wenezueli. Jaki będzie następny kierunek?

Bartek Czukiewski (BCz): Tak się jakoś naturalnie złożyło, że zgodnie z nazwą kanału „Bez Planu” decyzje o wyjazdach podejmuję dość spontanicznie. Wiem najczęściej, dokąd mam ochotę pojechać w najbliższym czasie. W sierpniu prawdopodobnie pojadę nagrywać do wschodniej Europy. Myślę o Naddniestrzu i Ukrainie. Co będę robił jesienią – nie wiem.

MS: Wróciłeś do Legionowa kilka dni temu. Przez ostatnich kilka miesięcy mieszkałeś w stolicy pogrążonej w kryzysie Wenezueli. Dlaczego akurat Caracas?

BCz: Zamieszkałem w Wenezueli, bo jest tam ciepło wtedy, gdy u nas jest zima. To główny powód. Poza tym lubię podróżować i poznawać świat, a dzięki pracy online mogę to realizować.

MS: Na filmach obrazujących życie Wenezuelczyków, a udostępnianych przez Ciebie na kanale „Bez Planu” w sieci w Twoim towarzystwie pokazuje się wciąż ta sama kobieta. Czy u boku Wenezuelki łatwiej jest cudzoziemcowi żyć w stolicy tego kraju?

BCz: Zdecydowanie tak. Wenezuela to dziś specyficzny kraj, w którym teraz praktycznie nie da się zdobyć gotówki. Do tego istnieją dwa oddzielne kursy walut – oficjalny i czarnorynkowy. Płacąc tam naszą kartą, zostalibyśmy obciążeni boliwarami, czyli wenezuelską walutą po kursie oficjalnym, a więc przepłacalibyśmy wielokrotnie. Żeby normalnie żyć w Wenezueli, konieczne jest posiadanie tam konta i wenezuelskiej karty płatniczej. Druga, nie mniej ważna sprawa, to fakt, że stolica Wenezueli – Caracas – jest najniebezpieczniejszym miastem świata. Wenezuelczyk wie, dokąd i o jakiej godzinie można pójść, a dokąd pójść nie można.

MS: Opowiedz o życiu Polaka w Wenezueli. Czy rodzina wybranki Twojego serca nie miała kłopotu z zaakceptowaniem Ciebie? Czy życie miłosne obywateli tego kraju wygląda na wzór tego rozpowszechnianego w popularnych telewizyjnych telenowelach?

BCz: To ciekawe pytanie. Wenezuelczycy, bowiem – podobnie zresztą jak Polacy – są w większości katolikami. Nie przekłada się to natomiast na ich domniemywany w związku z wyznaniem konserwatyzm. Bardzo często rodziny są patchworkowe, a więc dzieci mają tą samą mamę, ale różnych ojców lub na odwrót. Jeśli chodzi o akceptację różnicy wieku czy tego, że jestem spoza Wenezueli, nie było z tym problemu. Wiem też, że gdyby nie ta znajomość na pewno nie zdecydowałbym się na zamieszkanie w Caracas w pojedynkę.

MS: Czy filmując Wenezuelczyków w Caracas zdarzało się, że bałeś się o swoje życie i zdrowie?

BCz: Owszem, zdarzały się takie sytuacje. Ze wszystkich krajów, jakie znam, w Wenezueli jest zdecydowanie najniebezpieczniej. Stolica Wenezueli Caracas, – z której niedawno wróciłem – króluje w rankingach najniebezpieczniejszych miast świata. W 2017r. zamordowano tam 3387 osób. Jeszcze bardziej powszechne są kradzieże. Nie znam Wenezuelczyka, który nie zostałby kiedyś obrabowany. Najczęściej dwóch mężczyzn podjeżdża na motocyklu, jeden zsiada, a drugi czeka. Ten pierwszy zastrasza człowieka nożem lub pistoletem i go okrada. Sam zostałbym dwukrotnie okradziony. W jednym przypadku – a dokładnie w odcinku „Pamiętnik z Caracas” – nawet udało mi się zarejestrować dźwięk z takiego zdarzenia. Na szczęście dla mnie złodzieje byli nieudolni. Innym razem uratował mnie znajomy, który odstraszył złodziei udając, że ma broń. Do wenezuelskiego wachlarza niebezpieczeństw dołączyły ostatnio również i coraz bardziej powszechne porwania. Na początku odcinka „Odwiedziłem dzielnicę czawistów” pokazuję ostrzegające o tych porwaniach ogłoszenie umieszczone w jednej z wind. Wracając do sednapytania, o swoje życie i zdrowie realnie bałem się tylko raz. Było to wówczas, gdy filmowałem protesty w dzielnicy Bello Monte i nagle niespodziewanie przyjechało tam wojsko. Zacząłem spontanicznie uciekać z protestującymi i trafiłem w ślepą ulicę, gdzie nawąchaliśmy się wystrzelonego przez wojsko gazu (odcinek „Najwyższy wodospad świata”). Gdyby wojskowi chcieli tam za nami ruszyć, byłoby niewesoło.

MS: Czy filmując codzienne życie i obyczaje mieszkańców różnych dzielnic, miast i krajów stosujesz jakieś zabezpieczenia? Jak dbasz o swoje bezpieczeństwo?

BCz: Tak naprawdę jedynie w Wenezueli odwiedzałem niebezpieczne miejsca. Zawsze pytałem Wenezuelczyków, dokąd mogę iść, a dokąd nie? Do Petare, największej z niebezpiecznych dzielnic Caracas, weszliśmy tylko dlatego, że był z nami lokalny polityk, którego wszyscy znają. Wenezuelczycy, którzy ze mną byli, nigdy nie byli tam wcześniej i byli równie spięci, jak ja.

MS: Czy wysoka przestępczość w wenezuelskim Caracas idzie w parze z postępującą w tym mieście biedą?

BCz: Tak, choć ze wszystkich krajów, w których dotychczas byłem – i mimo fatalnej sytuacji gospodarczej Wenezueli – najbiedniejszym krajem jest jednak Haiti.

MS: W jakim kraju spotkałeś się z największą otwartością na obcokrajowców? Czy w miejscach, które odwiedzasz Polacy postrzegani są stereotypowo?

BCz: Zdecydowanie najprzyjaźniej nastawieni do świata i ludzi ze wszystkich krajów, w jakich byłem są Latynosi i Filipińczycy. Ci drudzy zresztą są na poły Latynosami z domieszką krwi azjatyckiej. W swoich podróżach rzadko się spotykam z wrogością, czy też ze stereotypowym myśleniem o Polakach. Mieszkańcy krajów, które odwiedzam, z reguły nie wiedzą o nas więcej, niż to, że Robert Lewandowski jest Polakiem.

MS: Zwiedzając świat zapewne smakowałeś oryginalnych potraw. Jakie jedzenie najbardziej przypadło Ci do gustu?

BCz: Jadłem z reguły to, na co miałem ochotę, oprócz psów, kotów, owadów i baluta – dojrzewającego jajka z martwym, prawie wyklutym pisklęciem kaczki w środku – filipińskiego przysmaku. Uwielbiam wenezuelskie arepy – placki z mąki kukurydzianej. Można je serwować z różnym nadzieniem: mięsa, sery, jajka, warzywa.

MS: Twój kanał „Bez Planu” cieszy się coraz większą popularnością. Krytycy chwalą Cię m. in. za bardzo dobry montaż filmów i muzyki oraz za bardzo wciągającą narrację. Czy dokumentowanie podróży w formie tych nagrań i zdjęć daje Ci jakieś dochody? Czy można się za te pieniądze podczas tych podróży utrzymać?

BCz: Od paru tygodni YouTube zaczął mi płacić za reklamy. Nie są to jednak środki, które pozwoliłyby mi się utrzymać tylko z nagrywania, traktuję je więc nadal jako hobby.