Dom Dziecka w Chotomowie zagrożony – pomóżmy!

hustawki

Ledwie Dom Dziecka w Chotomowie uporał się z remontem dachu, na horyzoncie pojawiła się następna kosztowna inwestycja. Mało tego – nie cierpiąca zwłoki. Osuszanie metodą iniekcyjną jest jedynym ratunkiem dla zawilgoconych po podtopieniu murów. Przynosi to bardzo dobre efekty, ale koszty są wysokie…

Podtopienia przyczyną zawilgocenia

Dwa lata temu, kiedy w Chotomowie i okolicach miały miejsce lokalne podtopienia, do piwnic placówki napłynęła woda. Wszyscy, których to dotknęło, pamiętają, z jakim stresem się to wiązało. Różnica między innymi, będącymi w podobnej sytuacji a lokalną placówką opiekuńczą dla dzieci polegała na tym, że mogli po prostu wypompować wodę. Czasami należało to czynić kilkakrotnie, ale było możliwe. W przypadku Domu Dziecka w Chotomowie specjaliści zalecali zaniechanie tego, ponieważ budynek jest stary, zbudowany według standardów z lat trzydziestych i nie posiada izolacji. Wypompowywanie wody mogłoby naruszyć konstrukcję. W rezultacie stała ona w budynku przez kilka miesięcy. Wilgoć pochodząca z zalania spowodowała wnikanie wody do murów, a to stanowi doskonałą pożywkę dla pleśni i grzybów. Ponadto sole zawarte w wodzie tj. azotany, siarczany i chlorki; rozpuszczone wnikają w nie i osadzają się. W momencie odparowywania cieczy sole krystalizują się i z ogromną siłą niszczą warstwy w których się znajdują. Siła nacisku podczas krystalizacji może wynosić nawet do 2 ton na centymetr kwadratowy (źródło: Aquapol). Siostra Stanisława Pociecha, będąca dyrektorką placówki sądzi, że mało realne jest zebranie takiej kwoty, aby budynek udało się poddać osuszaniu jednorazowo. Najprawdopodobniej będzie trzeba to robić etapami. Wszystko zależy jednak od nas – mieszkańców powiatu legionowskiego, a głównie od tego, czy jesteśmy obojętni na los dzieci przebywających w Domu Dziecka im. Ojca Świętego Piusa XI, czy też nie. Dzieci, które niezależnie od tego z jakich domów pochodzą i jakie trudności wychowawcze sprawiają, są istotami bezbronnymi i potrzebującymi ludzkiej dobroci.

Dom Dziecka w Chotomowie popada w ruinę

Kiedy spoglądamy na budynek Domu Dziecka w Chotomowie z zewnątrz, widzimy przede wszystkim atrakcyjny architektonicznie obiekt. Dopiero wewnątrz można ujrzeć skutki podtopienia sprzed dwóch lat. W piwnicy znajdują się duże obszary pokryte grzybem i wybrzuszenia w ścianach wielkości pięści i nieco większe. Na dzień dzisiejszy najbardziej dotkliwym rezultatem wniknięcia wody w mury jest pojawiające się zagrzybienie. Nikogo nie trzeba przekonywać, że jest ono szkodliwe dla zdrowia. Grzyb w pomieszczeniu powoduje powstawanie charakterystycznego, nieprzyjemnego zapachu i wytwarza toksyczne chemikalia – mykotoksyny. Powodują one mnóstwo dolegliwości, najczęściej spotykane to: bóle mięśni i stawów, zapalenie zatok, infekcje skórne oraz problemy z oddychaniem i ogólne osłabienie parametrów immunologicznych. To tylko niektóre zaburzenia jakie mogą wystąpić z pośród na prawdę długiej listy (!!!). Nikt nie powinien przebywać w zagrzybionych pomieszczeniach, a już na pewno nie dzieci. Dlatego należy działać szybko, dopóki pleśń nie rozprzestrzeniła się na całym budynku i nie znajduje się jeszcze w pokojach podopiecznych. Czas ma także ogromne znaczenie w związku z tym, że zwłoka podwyższa koszty remontu. Tego rodzaju zmiany, bez odpowiedniego postępowania, będą się rozprzestrzeniać.

Pełni nadziei

Siostra Stanisława jest pełna nadziei na to, że znajdą się osoby o wrażliwych sercach i zwyczajnie pomogą. Ludzie mają rozmaite intencje  – mówi –  czasem długi wdzięczności za dobro, które ich spotkało – dodaje. Z uśmiechem opowiada sytuację, gdy na remont dachu brakowało 20 tys. zł. Do Domu Dziecka przyszedł mężczyzna, który chciał się dowiedzieć, czy placówka ma jakieś potrzeby, w których mógłby ją wesprzeć. Otrzymał informację, że planowany jest nowy dach, ale nie dostał żadnych wskazówek dotyczących brakującej kwoty. Wychodząc mimochodem dodał, że przeleje na konto Domu Dziecka 20 tys. (!!!). Innym razem kobieta poprosiła siostrę Stanisławę o rozmowę. Zakonnica pomyślała, że pewnie chce zwierzyć się ze swoich problemów. Rzeczywiście tak było, rok wcześniej w jej mieszkaniu wybuchł pożar. Spłonęło prawie wszystko i miejsce to nie nadawało się do zamieszkania. Z pomocą przyszli przyjaciele, którzy sfinansowali i wykonali remont, nie biorąc w zamian ani złotówki. Kobieta w przybliżeniu obliczyła kwotę, jaką mogli ponieść i postanowiła ofiarować ją dla Domu Dziecka w Chotomowie. Podobne sytuacje, nie często, ale się zdarzają. Choć siostra wierzy w Opatrzność, przyznaje, że czasem martwi się, co będzie dalej.

Nie siedzą bezczynnie

Pani dyrektor i „jej dzieci” nie siedzą bezczynnie, czekając na ratunek. Próbują sami sobie pomóc, biorąc udział w kiermaszach ozdób świątecznych. Wychowankowie wraz z opiekunami własnoręcznie je wykonują a potem sprzedają. W ubiegłym roku Dom Dziecka zarobił w ten sposób 7 tysięcy złotych, a w tym 10 tys. Nie są to małe pieniądze, ale oczywiste jest, że w obecnej sytuacji to kropla w morzu potrzeb. Dodać należy, że podobne postępowanie jest bardzo pozytywne wychowawczo dla podopiecznych. Uczy, że na wszystko w życiu trzeba zapracować i neguje postawę roszczeniową, która często występuje u dzieci a w przyszłości dorosłych wychowanych w tego rodzaju miejscach.

Ludzie są najważniejsi

Siostra Stanisława jest dyrektorką Domu Dziecka w Chotomowie dopiero od roku, a już jest gotowa zrobić wszystko co możliwe dla dzieci. W ramach środków, którymi dysponuje stara się zapewnić jak najlepszą kadrę opiekuńczą. Teraz zastanawia się nad zatrudnieniem logopedy, gdyż dostrzega dużo potrzeb w tym zakresie. Od września w placówce pojawili się wolontariusze pomagający w nauce dzieciom. Podopieczni z Chotomowa to nie jakaś bezosobowa masa, ale żyjące, czujące i czasem, jak to dzieci – grymaszące istoty. Wolontariusz, to w ich oczach ktoś wyjątkowy, kto bezinteresownie jest dla nich. Dla wielu, to spełnienie marzeń. Jak mówi pani dyrektor – tych dzieci nie da się kupić prezentami, te dzieci się zdobywa jeśli się przy nich jest. Podarunków dla Domu jest wiele, szczególnie przed świętami. Za każdy dar wdzięczni są i opiekunowie i podopieczni, ale bywa, że słodyczy jest zbyt dużo… Nie chodzi tu już nawet o względy zdrowotne. Siostry nie odbierają żadnych tego rodzaju podarunków dzieciom. One same nie są już nimi czasem zainteresowane, bo mają ich zbyt wiele. Jeśli chcemy pomóc, przemyślmy, czego im najbardziej potrzeba.

Dom Dziecka w Chotomowie – miejsce wyjątkowe

Aby podkreślić wyjątkowość tego miejsca, przytoczę jeszcze wypowiedź wolontariusza, który od niedawna uczy angielskiego w tej placówce. Jest on Polakiem, który mieszkał w USA prawie całe życie. Z powrotem do Ojczyzny sprowadziła go zwyczajnie miłość. Mimo że ciągle dostrzega potencjał, jaki się wiąże z krajem w którym dorastał i nadal odrobinę za nim tęskni, powiedział: – Jeśli miałbym się wychować w Domu Dziecka, to wybrałbym Dom Dziecka w Polsce a nie w Stanach.-  Jego wypowiedź opiera się na osobistych odczuciach. Mężczyzna ten od niedawna jest w Polsce, ale po krótkiej chwili przebywania w placówce w Chotomowie poczuł się jak w domu. Urzekło go zaangażowanie sióstr i odniósł wrażenie, że są w 100% dla dzieci. Mało tego, pewnego razu, kiedy wychodził, zastał jedną z sióstr z jajkami. Myślał, ze to dostawa żywnościowa, ale okazało się, że Dom Dziecka posiada własne kury. To ostatecznie przekonało go, że jest to miejsce inne niż wszystkie.

Legionowianie niechętnie pomagają

Zbliżają się Święta, większość spędzi je z rodziną. Szczęściarze! To znaczy więcej niż tony słodyczy, niż najlepsi wychowawcy, najwspanialsze dania i najpiękniejsza choinka. Niektórzy wolontariusze zaproszą dzieci na wigilię, będzie prawie jak w domu. Prawie… Kiedy dzwonię do Urzędu Miasta, aby dowiedzieć się, czy istnieje możliwość zorganizowania koncertu charytatywnego w ratuszu, rozmawiam z panią z działu marketingu, która autentycznie chce pomóc. Możliwość oczywiście jest, na taki cel za wynajem sali nie trzeba będzie płacić, mam świetnego pianistę, dla którego zaszczytem jest wzięcie udziału w takiej akcji; ale… No właśnie, jest ale. Miła pani UM informuje mnie, że na podobnych koncertach można zdobyć kwotę w granicach 3 tys. Ludzie!!! To niezbyt wiele. Kiedy zdziwiona mówię, że na kweście w Wieliszewie podczas Dnia Wszystkich Świętych na remont cmentarnej kaplicy zebrano 7 tys, dowiaduję się, że mieszkańcy Legionowa nie są tak bardzo zintegrowani i są obojętni na los sąsiadów. Bardzo przykre. Tu nie chodzi o wielkie kwoty, ale o to jak wielu nas jest – wszystkich mieszkańców powiatu legionowskiego.

Nie zawieść..

Kiedy zbliżam się do wyjścia jeden z wychowanków rzuca się na szyję swojej pani dyrektor; widać, że ufa jej bezgranicznie. Ale to, czy jego zaufanie nie zostanie zawiedzione, zależy w dużej mierze od nas – tych, którzy mogą pomóc; choć czasem w bardzo ograniczonym stopniu. To jest nieważne, istotne, aby nie przejść nad tą sprawą do porządku dziennego i coś zrobić. Ktoś może wpłacić 10 zł, a ktoś 100. Niektórzy mogą przesłać maila z artykułem znajomym, a inni zorganizować akcję charytatywną. Przenoszenie dzieci z placówki do placówki, to najgorsze co może je spotkać. Po swoich przeżyciach potrzebują poczucia bezpieczeństwa a kłopoty Domu Dziecka nie wpływają na nie pozytywnie. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem, dlatego nie bądźmy obojętni i pomóżmy. Niech to będą także nasze dzieci. Niech wiedzą, że nie są same!

Agnieszka Mosakowska, fot. sxc.hu

Konto bankowe Domu Dziecka im. Ojca Świętego Piusa XI w Chotomowie
PKO BP 68 1020 1013 0000 0102 0129 7068

Kontakt:
tel./fax /0-22/ 772-62-27
e-mail :domdziecka@domdzieckachotomow.pl

Podziel się tą informacją ze znajomymi

Facebook
Google+

komentarze: 16

  1. A kuria warszawsko praska całkowicie umywa ręce? Jak będzie trzeba zamknąć to zakonnice wyślą na zadupie a sami sprzedadzą za olbrzymią kasę.

    • Finansowanie domów dziecka jest zadaniem powiatu.

      Znam ten budynek. Trzeba zacząć od dachu, obróbek i orynnowania. Iniekcje będą skuteczne przez 1,5 roku jak wszędzie – przykład Urząd Gminy gdzie znowu muchomory na 2 metry w pomieszczeniach. Trzeba zrobić normalny drenaż dookoła. Robiliśmy już „pospolite ruszenia” przy jakichś drobnych rzeczach ale teraz jest potrzebna poważna inwestycja.

  2. Spoko, radny Grzybek czuwa i nie pozwoli na żadne zagrożenia – ostatecznie jest wojskowym i zna się na tym i jeszcze wielu innych zagrożeniach.

  3. Redakcjo, a gdzie zniknął krytyczny komentarz dot. sytuacji w domu dziecka w Chotomowie? Nie, nie – nie ja byłem autorem, ale zarzuty w nim są dość poważne. Może więc przywrócicie?

  4. Ten sam komentarz dostępny jest na kilku innych stronach. Przykład: http://bytzbiorowy.pl/threads/2820-Dom-z-Jezusem-i-mortadel%C4%85?p=23164&viewfull=1

  5. He, od wczoraj tekst stracił też nazwisko autorki. Dziwne.

    • Drogi Marcinie, autor oczywiście jest podpisany. Nie wiem po co te Twoje insynuacje.
      Włączę się także do dyskusji ws. zarzutu o usunięcie komentarza. To nie był komentarz do tekstu ale artykuł z ogólnopolskiego tygodnika. Ten tekst został wydrukowany kilka lat temu. Nie jesteśmy w stanie zweryfikować jego prawdziwości i aktualności. Ponadto nie odnosi się do prezentowanej treści a wraca do wydarzeń z przed lat. Nasza redakcja jest zawsze otwarta na wszelkiego rodzaju opinie i komentarze. Zapewniamy wszystkich naszych czytelników, że w przypadku gdy do naszej redakcji dotrą krytyczne relacje z chotomowskiej placówki wychowawczej, na pewno podejmiemy temat.

  6. To dobrze, ze odnalazl sie autor (choć w nagłówku autorem nadal jest „Redakcja”), ale złe, ze Redakcja usuwa komentarze zwracające uwagę na nieprawidłowości. Ktokolwiek był autorem tego komentarza (na dzis bez znaczenia), zawarł w nim sporo informacji i usuwanie poważnych zarzutów nie służy tekstowi powyżej. I to nie są insynuacje, tylko zderzenie z faktami, wyglada wiec, ze krytyczna relacja juz dotarła i co dalej?

    • Autor był cały czas. Na górze wyświetla się osoba, która publikuje tekst. Jeżeli autorem jest osoba z naszej redakcji jest tam wyróżniona. Jeżeli materiał jest nieredakcyjny, jest podpisywany pod tekstem. Autor nigdy nie został skasowany. Zderzenie z faktami i nie ma usprawiedliwienia dla Pańskiej nieuwagi.
      Panie Marcinie, proszę powtórnie przeczytać moją poprzednią odpowiedź. To nie był komentarz, tylko artykuł z innej gazety. Nie wnikamy w pracę tamtej redakcji. Opisy zawarte w spornym artykule są także bardzo drastyczne. Jeżeli jest Pan fanem takich opisów, niestety muszę pana zawieść. Będziemy takich treści unikać.

      • Tak, tak, oczywiście, winny jest czytelnik i jego niskie i żądne sensacji, instynkty, hłe, hłe 🙂 A czy biuro reklamy też macie wspólne z „To i Owo”? Bo publikowane teksty w obu tytułach okazują się identyczne; czyżby wiatr konsolidacji/optymalizacji kosztów na rynku prasy wiał tak mocno?

        • Marcin daj spokój. Nie mogły dzieci dokarmiać „baby z kuchni” jak w sensacyjnym artykule, bo po prostu nie było „bab”. Siostry same obsługiwały kuchnię. Teraz chyba jest zatrudniona jedna pani – „cywil”. Inaczej niż autor artykułu ja byłem w trakcie różnych remontów, wpuszczany wszędzie to widziałem. Ucieczki są chlebem powszednim we wszystkich „bidulach” świata. Niezgłoszenie skutkuje odpowiedzialnością karną. Było dziecko z bloku w Wa-wie, w którym wcześniej mieszkałem, jeszcze w bloku bawiło się z moimi córkami i uciekało non stop……….. do brata, który siedział w kryminale, wcześniej w poprawczaku. To nie są proste sprawy, jak w całym życiu nie ma czarno – biało, 90% to odcienie szarości.
          Z moimi dziećmi uczyły się dzieci z DM, bywały w moim domu, siostry zawsze były na wywiadówkach, DM starał się finansować wszystkie wycieczki szkolne wychowanków.
          Życie jak życie, zapewne są różne sytuacje, zapewne też są niezadowoleni.

          • ja nie mówię prawda czy nie, bo tego nie wiem. Ale kasowanie postawionych poważnych zarzutów jest słabe i niepokojące. Ja te dzieci widzę codziennie i chciałbym mieć pewność, że teraz jest inaczej.

  7. Też uważam, ze redakcja powinna zbadać te zarzuty. Przecież w tym bidulu są wydawane publiczne pieniądze, a kościelne.

  8. witam,tak sobie czytam te komentarze i pozwolę sobie zabrać głos . ten jak ktoś napisał krytyczny artykuł miałam okazję przeczytać,mimo iż jak zobaczyłam w jakiej gazecie był opublilowany długo zastanawiałam się czy to zrobić.Zdaje się dsbowiem,że nie słynie ona z zetelnosci i obiektywizmu.no ale mimo wszystko przeczytałam,dla mnie jawi się jako próba oplucia chotomowskiej placówki,może tylko ja odnoszę takie wrażenie ale czytając go miałam poczucie stronniczosci autora i ewidentnie antyklerykalne nastawienie.zero nazwisk,konkretówskoro wiedzieli o tak okrutnych okolicznościach jakie tam się dzieją ,czemu nie poszli z tym od razu do prokuratury.ja bym tak zrobiła,gdybym miała okazję zbadać,iż dzieją się tam tak bulwersujące rzeczy,czemu nie zrobili wszystkiego by wyrwać te dzieci?ale to moja opinia..natomiast jeśli okazalby się prawdziwy,to oznacza że te dzieciaczki jeszcze bardziej potrzebują naszej pomocy i są w gorszej sytuacji niż by się wydawało.żeby sprawdzić to na własne oczy postanowiłam zostać tam wolontariuszka i was również do tego zachęcam,jeśli leży wam na sercu dobro tych dzieci a wnioskuje,że tak skoro pojawiają się głosy żeby redakcja zbadała sprawę zarzutów z”nie”.nie zależnie od tego czy stwierdzicie,ze dzieciaki mają tam dobrą opiekę czy wręcz przeciwnie,zapewniam,że wasza obecność będzie na wagę złota.one wręcz krzyczą o to żeby ktoś poświęcił czas tylko im na własność.nie całej grupie 10 czy 13 osobowej,w której funkcjonuja pod opieką opiekunki ale godzinke na wyłączność ani,kasi czy wojtusiowi. Na koniec napiszę tylko,że ja mam już swoje zdanie o tej placówce ale ktoś inny może odnieść zupełnie inne wrażenie,dlatego jeszcze raz zachęcam do pochylenia się nad losem tych biednych dzieci,z moich obserwacji -dzieci są zadbane,dopilnowane,ufne,wesołe,otwarte,szczebioczace,co oczywiscie nie zmienia faktu,że pozbawione domu i rodziców i spragnione atencji kogoś kto ma dla nich wolną chwilę np.na ukladanie klocków dlatego zamierzam jeździć tam w dalszym ciągu.

  9. Witam’ jestem autorką. Długo zastanawiałam się czy powinnam zabrać głos w tej dyskusji’ bo jak mówią „winny się tłumaczy”. Dopiero od Was dowiedziałam się o artykule z „Nie” i na prawdę mną wstrząsnął. Podobnie jak Julka mam wrażenie ‚ że jest mało obiektywny. Byłabym jednak hipokrytką gdybym napisała’ że to wszystko nie prawda’ bo tego co było kiedyś nie wiem. Na własne oczy widziałam jednak co jest teraz i uważam’ że to po prostu nie możliwe’ aby tak było teraz. Gdyby tam działy się rzeczy jak z artykułu „o mortadeli” to siostry dążyły by raczej do tego’ aby dzieci izolować’ aby „prawda” się nie rozniosła. Tym czasem Dom otwarty jest na wolontariuszy – dwoje z nich znam osobiście.Dzieci zapraszane są przez nich na Święta mają wtedy okazję’ by opowiadać. Ja widzę w siostrach autentyczną troskę o dzieci. To’ że jeden z chłopców rzucił się na szyję pani dyrektor’ nie było wyreżyserowane’ nie mogło być! Było tam domowe ciasto’ upieczone przez kucharkę – „bo wychowankowie lubią”. Żaden Dom Dziecka nie jest prawdziwym domem’ ale ten (nadal tak uważam) – jest wyjątkowy. Siostra dyrektor nie ukrywała’ że są problemy wychowawcze z niektórymi podopiecznymi’ zwłaszcza nastolatkami. Czy w zwyczajnych domach ich nie ma? Ja ze swojej strony proszę o komentarze osoby’ które miały do czynienia z Domem Dziecka. Nie rezygnujmy z pomagania’ tylko dlatego’ że ktoś’ kiedyś coś napisał. Zawsze można skorzystać z rady Julki i zostać wolontariuszem. Oby nie tylko po to’ by coś wyśledzić’ ale autentycznie pomóc. Nie dajmy się wkręcić w antyklerykalną nagonkę i nie negujmy wszystkiego co z Kościołem ma związek. Bądźmy rozsądni’ ale bądźmy też czujni. Chodzi przecież o NASZE dzieciaki. Intensywność tej dyskusji świadczy o tym’ że nie są nam obojętne. Drzwi do Domu Dziecka są na prawdę otwarte’ wchodzi się tam bez żadnego problemu. Nie wiem’ czy to na pewno dobrze’ ale świadczy o tym’ że nikt tam nie ma nic do ukrycia. I jeszcze jedno artykuł pojawił się równolegle w Powiatowej i To i Owo’ bo zależało mi na tym ‚ aby nagłośnić problemy DD i pomóc. Redakcja nie miała na celu oszczędność’ przyłączyła się po prostu do akcji „serca”. Jeszcze raz dziękuje redakcji a w szczególności pani Iwonie Wymazoł.

    • Iwona wybaczy Ci tę literówkę 🙂

Dodaj komentarz