Jabłonna. Pół na pół. Włodzimierz Kowalik rozczarowany obecną kadencją rady gminy

wlodzimierz-kowalik

Wiceprzewodniczący RG Jabłonna Włodzimierz Kowalik, fot GP/AM

 

Wiceprzewodniczący Włodzimierz Kowalik jest radnym Jabłonny drugą kadencję. Ma jednak za sobą przeszłość samorządową, gdyż przed laty był członkiem Gminnej Rady Narodowej. Postanowił zostać radnym, ponieważ, jak mówi, znał ludzi oraz problemy gminy.

Jako dyrektor Szkoły Podstawowej w Jabłonnie współpracował na co dzień z organem prowadzącym. Radny w tej chwili przebywa na emeryturze – jest już szczęśliwym dziadkiem i pradziadkiem. Na co dzień pomaga synowej w prowadzeniu Fundacji Przyjaciół Braci Mniejszych w Nowym Dworze Mazowieckim.
Co uważa Pan za swój sukces w tej kadencji?

Jeżeli chodzi o tę kadencję, to niewiele jest tych sukcesów. Miedzy innymi w moim obwodzie została zrobiona mała część kanalizacji. To jest na ul. Modlińskiej, od ul. Chotomowskiej do ul. Zegrzyńskiej. W zasadzie to nie umiem nic więcej wymienić.

Czy Pan w jakiś szczególny sposób walczył o tę kanalizację?

Ponieważ już wcześniej były zrobione plany i uzyskano pozwolenie na budowę, moim priorytetem było dopilnowanie, aby ta kwestia została doprowadzona do końca.

 

 

Ponaglał Pan wójta?

Oczywiście.

Rozmawiał Pan z radnymi?

Oczywiście, na każdej sesji wspominałem o tym. Ustalając plan pracy, czy zadania na dany rok jako priorytet podkreślałem zrobienie tej inwestycji. Optowałem również za inwestycją, o której Pani doskonale wie, bo wielokrotnie przewijała się ta tematyka zarówno na komisjach jak i na sesji rady. Chodzi o łącznik Szarych Szeregów – Zegrzyńska. Jestem również zaangażowany w kwestię pozytywnego rozwiązania tematu związanego z terenami Polskiej Akademii Nauk.

Kiedy rozpoczyna Pan swoją wypowiedź na temat sukcesów, od razu Pan zaznaczył, że nie tak wiele udało się ich osiągnąć. Dlaczego?

Niestety. My jako radni planujemy. Jednak widzę że w Gminie pod względem organizacyjnym brakuje koordynacji. Nie ma spójności pomiędzy planami a realizacją przedsięwzięć w odpowiednim terminie. Brakuje precyzji, czego dowodem są perypetie związane z budową przedszkola. Kolejna sprawa – zakup budynku na ul. Zegrzyńskiej 1. Ekspertyza była źle zrobiona. Mimo wszystko nie wycofuję się z tego, że optowałem za nabyciem tej nieruchomości, ponieważ to centrum Jabłonny. Bardzo istotną kwestią było również to, że w tym budynku mieszkali ludzie. Były rodziny, które przychodziły do mnie jako radnego, jak również do Urzędu. Zasadnym było to, aby ci ludzie mogli tam pozostać.

Co chciałby Pan jeszcze osiągnąć w tej kadencji?

Normalizację w kwestii budynku na ul. Zegrzyńskiej 1, realizację inwestycji łącznika Zegrzyńska – Szarych Szeregów i zakończenie inwestycji oświatowej, czyli rozbudowy Przedszkola Gminnego w Jabłonnie. Chciałbym również doprowadzić do normalności naszą gminną służbę zdrowia.

Rozumiem, że nie jest Pan zadowolony ze stanu obecnego?

Jestem bardzo niezadowolony. Jestem wręcz rozgoryczony. Ludzie nie muszą być do końca związani z jedną placówką – myślę o doktorze Jakimiaku. On pracował dla tej społeczności 32 lata. Mówię o tym już kilka sesji z rzędu i dziś również zamierzam o tym powiedzieć. Cóż, to wszystko się rozwaliło…

Jednak nie wszyscy byli zadowoleni z funkcjonowania jabłonowskiej służby zdrowia. Myśli Pan, że można było temu zapobiec temu, że „się rozwaliło”?

Sądzę, że można było. Jeżeli człowiek pracuje na rzecz gminy, a ośrodek nie został sprywatyzowany, to powinno to być kontynuowane.

Czy jest jeszcze coś, czym jest pan rozczarowany w tej kadencji?

Tak, jestem rozczarowany zawirowaniami związanymi ze Szkołą Podstawową w Jabłonnie. Jestem z tą placówką uczuciowo związany, ponieważ wiele lat w niej przepracowałem. Miałem tam przyjemność dyrektorować. Jestem bardzo rozczarowany takim postępowaniem.

Postępowaniem wójta Jarosława Chodorskiego czy postępowaniem dyrektor Agaty Gołowicz?

Yyy… Wie pani, to naprawdę trudno ocenić. Myślę, że to nie powinno się zakończyć w taki sposób, jak się zakończyło.

Jak by Pan postąpił na miejscu wójta?

Bardzo trudna sytuacja. To bardzo czuły temat, bo dotyczy dzieci. Wydaje mi się, że od początku należało rozmawiać, próbować dojść do consensusu. Jeżeli chodzi o „karanie”, to warto stosować zasadę stopniowania odnośnie uwag do pracownika.

Czy ktoś pytał Pana o zdanie w tym temacie, przed podjęciem zdecydowanych kroków?

Nie. Nikt mnie nie pytał o zdanie na ten temat. Owszem, mówiłem o stopniowaniu konsekwencji w stosunku do pani dyrektor. Świadom jestem tego, że cokolwiek wydarzyłoby się w zwyczajnej firmie, to konsekwencje w stosunku do pracownika wyciąga się nieco inaczej. Do dziś nie znam szczegółów. Może nawet niepotrzebnie poruszałem ten temat.

To byłoby nienaturalne, gdyby Pan się nie wypowiedział w kwestii tak ważnej dla szkoły, w której był Pan dyrektorem przez wiele lat. Wróćmy jednak do standardowych pytań z serii pół na pół. Czy gdyby mógł Pan cofnąć czas, biorąc pod uwagę tylko tę kadencję, to czy zrobiłby Pan coś inaczej?

Ja, jako ja, nie za bardzo miałem wpływ na to wszystko. Nie wszystko da się zrobić za pomocą przyjęcia określonej uchwały. Do wykonania uchwały potrzebny jest organ wykonawczy. Niestety brak tutaj porozumienia i współpracy.

Czyli brak konstruktywnej współpracy, to coś z czego również nie jest Pan zadowolony?

Rzeczywiście nie jestem z tego zadowolony.

Ze współpracy z wójtem czy z Urzędem w ogóle?

Przede wszystkim ze współpracy z wójtem. Tak jak dyrektor określonej instytucji odpowiada za całość, tak samo jest w przypadku Urzędu. Organizacja pracy należy do szefa – w tym przypadku wójta.

Wobec powyższego, wydaje mi się, że wiem kogo nie chciałby Pan widzieć na stanowisku wójta w przyszłej kadencji. Kto w takim razie spełniłby Pana oczekiwania na tym stanowisku?

Nie odpowiem Pani na to pytanie.

Chodzi tylko o Pana preferencje. Wiem, że nie wiadomo, kto się zdecyduje kandydować.

Uważam, że powinna to być osoba, która ma doświadczenie w zakresie pracy samorządu, która posiada wizje przywództwa w podobnych strukturach.

Kogo widziałby Pan na stanowisku przewodniczącego Rady Gminy w kolejnej kadencji?

To pytanie, na które absolutnie nie można odpowiedzieć.

Jest Pan zadowolony z poczynań przewodniczącego Witolda Modzelewskiego?

Zdecydowanie powstrzymam się od odpowiedzi, nie będę oceniał koleżanek i kolegów, z którymi współpracuję. Wiadomo, że w naszej gminie nie mamy większych możliwości rozwoju, jeśli chodzi o przemysł. Nasza perspektywa to „mieszkaniówka”. Mamy nowych mieszkańców, którzy wciąż przybywają. Wiąże się to z tym, że mogą pojawić się nowi kandydaci. Ponadto elektorat będzie ciągle się zwiększał. Trudno przewidzieć jakiekolwiek wyniki wyborów. Sytuacja zmienia się diametralnie. Wystarczy przeanalizować przykład poprzedniej kadencji, kiedy byłem przewodniczącym rady, a pani Olga Muniak była wójtem. Mój okręg wyborczy był większy i startowały z niego cztery osoby. W tej kadencji, mimo tego że okręgi były jednomandatowe, razem ze mną kandydowało na radnego pięć osób.

No cóż, do tej pory tendencje w Jabłonnie przedstawiają się tak, że odpowiedzi dotyczące kwestii wójta i przewodniczącego kolejnej kadencji są dużo bardziej mgliste, niż w Wieliszewie. Tam radni, z którymi już udało mi się porozmawiać, nie mają wątpliwości, kto powinien zostać wójtem i przewodniczącym. Chodzi oczywiście jedynie o preferencje, a nie realną sytuację.

Być może pan wójt po czterech latach swojej kadencji zajmie się edukacją w kierunku samorządu. Na dzień dzisiejszy, przykro mi o tym mówić, ale nie widzę takiej alternatywy.

Nie widzi Pan alternatywy, żeby po raz kolejny wójtem był Jarosław Chodorski?

Dokładnie. Dwa lata są już przepracowane, efektów brakuje…
Dziękuję za rozmowę