Wywiad tygodnia. Gotowi w 3 minuty

SONY DSC

Jacek Kalinowski (fot. GP/am)

Jacek Kalinowski jest strażakiem w Ochotniczej Straży Pożarnej w Chotomowie od 27 lat. Za swoją pracę nie otrzymuje wynagrodzenia ,a mimo to wykonuje ją z pełnym zaangażowaniem. W tym roku ponownie prowadzi nabór kadry i po raz pierwszy zbiera 1% podatku. Opowiada nam jak to wszystko się zaczęło, o tym  co robi się podczas oczekiwania na wezwanie,  o ochotniczkach – kobietach i ściąganiu kotów z drzew.

Dlaczego został pan strażakiem?
To pasja. Niektórzy są np. myśliwymi mimo to że jest to kosztowne hobby, a jednak wiele osób zajmuje się tym dla swojej przyjemności. Ktoś lubi być myśliwym, a ktoś inny woli być po prostu strażakiem. Ja zacząłem już w wieku
12 lat, od młodzieżowej drużyny. Kiedyś około 60% chłopaków z mojej klasy należało do OSP. Zanim nie skończyło się 18 lat nie brało się czynnego udziału w akcjach. Istniała jednak sposobność, aby zaznajomić się ze strażą np. zabierało nas młodych na ćwiczenia. Często strażakami w dorosłym życiu zostają właśnie osoby  z młodzieżowych drużyn.
Teraz młodzieżowa drużyna również funkcjonuje?
Nie. Robiliśmy nabór w ubiegłym roku, ale nikt się nie zgłosił.
Jak pan myśli z czego to wynika?
Może młodzi mają teraz inne zainteresowania i nie garną się do OSP. Świat się zmienia, ale myślę że może być to również spowodowane tym, że nie wiedzą o możliwości wstąpienia do straży. Z uwagi na to do każdej koperty roznoszonej do mieszkańców z 1% dołączyliśmy ulotkę informacyjną o naborze – z myślą również o tych najmłodszych którzy może w przyszłości, będą nas zastępować .
Wydaje mi się, że mali chłopcy nadal marzą o zawodzie strażaka?
Pewnie tak. Może brak zainteresowania wynika z braku wolnego czasu – nauka, komputery.
Czy pan jako naczelnik będzie zmierzał do tego, aby stworzyć grupę młodzieżową?
W tej chwili robimy nabór. Jeśli będą się zgłaszały do nas osoby poniżej 16 roku życia, to chętnie ich zaangażujemy do ochotniczej straży.

OSP_CHOT_ZOSTAŃ STRAŻAKIEM_pop
Z jakimi wyrzeczeniami wiąże się uczestnictwo w Ochotniczej Straży Pożarnej?
Na pewno poświęca się na to dużo czasu. To zajęcie wymaga dyscypliny wewnętrznej. Wiele razy trzeba wstać w środku nocy. Czasem jest to czas odebrany własnej rodzinie. Mamy system łączności radiowej z PSP Legionowo. Zazwyczaj Legionowo jako jednostka główna wyjeżdża pierwsza i włącza powiadomienie do nas. U nas uruchamiają się syreny i dodatkowo przychodzą sms–y. Często jest również tak, że ktoś przyjeżdża bezpośrednio do naszej siedziby i powiadamia nas o tym, że gdzieś się pali. Wtedy to my zgłaszamy to do Legionowa i za zgodą PSP wyjeżdżamy jako pierwsi. Przy takich akcjach każda minuta jest ważna.
Codziennie po pracy czeka pan w straży na wezwanie?
Nie. Generalnie zawsze po pracy ktoś tam jest. W trakcie oczekiwania można też zwyczajnie miło spędzić czas, po prostu rozmawiając, pooglądać telewizję, posprzątać. Trzeba też przygotować sprzęt, robimy również we własnym zakresie małe remonty.
Można też uciec z domu w imię bezpieczeństwa pożarowego.
Tak (śmiech). Pewnie strażacy z dużym małżeńskim stażem czasem chcą uciekać.
Co pana motywowało do podjęcia decyzji o tak dużym zaangażowaniu w straż w Chotomowie?
Chciałem pomagać ludziom. Robię to z pasją i pełnym zaangażowaniem. To daje mi poczucie spełnienia. Wchodząc do płonącego domu narażamy swoje życie, ale mamy satysfakcję z tego, że stać nas na to, aby bezinteresownie pomagać innym.
Czy oprócz satysfakcji, bycie strażakiem wiąże się z innymi korzyściami?
Niewątpliwą korzyścią jest to, że można poznać wielu wspaniałych ludzi.
Od kiedy jest pan naczelnikiem?
Od czterech lat.
Co należy do pana obowiązków?
Mam „pod sobą” cały tabor samochodów, sprzętu i ludzi. Muszą się tym wszystkim zająć oczywiście z pomocą innych strażaków.
Czy można powiedzieć, że jako strażak zrobił pan karierę?
W tej branży nie robi się kariery. Można ją zrobić prowadząc prywatną firmę. Jako strażak trzeba przede wszystkim dużo dać z siebie. W ostatnich latach zmieniło się u nas bardzo dużo. Budynek i w środku i na zewnątrz jest odnowiony i przybyło dużo specjalistycznego sprzętu ratowniczo-gaśniczego.
To pana zasługa?
To zasługa całego zarządu, ale również każdego ze strażaków. Podejmując decyzję zarząd lubi słuchać „głosu ludu” i prosi o wypowiadanie się w różnorodnych kwestiach każdego członka OSP w Chotomowie. Bardzo nas cieszy każdy przejaw zaangażowania.
Jak wielu jest strażaków w Chotomowie?
Ponad 70 osób, w tym orkiestra dęta.
To niesamowite, że w tak małej miejscowości znalazło się 70 osób. Dotyka was problem rotacji?
Tak, oczywiście. Są tacy, którzy są strażakami od małego do śmierci i tacy, którzy działają w OSP przez kilka lat. Dużo zależy od tego jaką, kto ma pracę, i czy ma w ogóle możliwość poświęcenia części swojego czasu na tego rodzaju działalność. Jeśli ktoś pracuje w Warszawie i wyjeżdża o 7:00 a wraca o 20:00, to ma ograniczone możliwości.
A jeśli pożar ma miejsce o 10:00, to nie ma wtedy problemu z kadrą?
Nie. Zawsze ktoś się znajduje. Dostajemy sms-y i ci którzy mogą zjawiają się.
Ile trwa zorganizowanie grupy do akcji?
Od 3 do 10 min.
Ile jest akcji gaszenia pożaru w ciągu całego roku przez OSP w Chotomowie?
Średnio w ciągu roku mamy od 80 do 140 wyjazdów do różnego rodzaju zdarzeń. W zimie akcji jest mniej. Zazwyczaj są to pożary domów, sadze w kominie i wypadki drogowe. Jednak już na początku wiosny wyjazdów jest cała masa. Czasem bywa nawet 3-4 wyjazdy dziennie do gaszenia pożarów lasów i łąk. Bywa tak, że akcja zaczyna się o 7:00 rano i trwa nawet 6-7 godzin. Przeważnie pracodawcy są w tego typu sytuacjach wyrozumiali, ale nieraz trzeba ponieść konsekwencje.
Czy zdarzyło się panu otrzeć o śmierć z racji pełnionych obowiązków w straży?
Nie. Mamy dobre wyposażenie i przeszliśmy wszyscy fachowe szkolenia, dlatego ryzyko jest dużo mniejsze. Przez wszystkie te lata kiedy jestem strażakiem nikt z jednostki w Chotomowie nie zginął, ani nawet nie został ranny. Bywało czasem naprawdę niebezpiecznie. Przykładem jest pożar Bistypu, który miał miejsce trzy lata temu. Był to największy pożar w powiecie legionowskim na przestrzeni 20 lat. Nasi ludzie wchodzili tam w aparatach oddechowych i istniało naprawdę duże ryzyko. Trzeba było wchodzić do środka i wynosić rozgrzane butle: tlen, acetylen. Odbywała się tam również utylizacja dezodorantów. Puszki spadały jak grad z nieba. To było potężne zagrożenie. Nikt w takich momentach nie myśli o strachu.
Żadna butla wtedy nie wybuchła?
Nie, żadna nie nagrzała się do tak wysokiej temperatury, aby spowodować wybuch.
Czy w Chotomowie również bywało niebezpiecznie?
Weźmy na przykład pożar na ul. Pięknej dwa miesiące temu. Przy budynku mieszkalnym zapalił się skład drewna. To był duży pożar i brało w nim udział kilka jednostek z powiatu. Zastanawiano się nawet nad ściągnięciem cysterny z wodą z Nowego Dworu. Jednak daliśmy sobie radę z naszymi hydrantami przy nowej szkole.
Pomagacie też przy wypadkach?
Tak, choć na chwilę obecną nie mamy sprzętu do rozcinania samochodów. Kosztuje on ponad 70 tys. zł. Obecnie przy wypadkach zabezpieczamy miejsce i sprzątamy plamy ropopochodne i płyny eksploatacyjne .
Ściągacie czasem koty z drzew?
Tak zdarza się. W tym roku mieliśmy ok. 4 wezwań, na które PSP nas wysłało. Jest to problem, bo kot siedząc na drzewie i widząc zbliżającego się strażaka sam zeskakuje i ucieka. Około 4 miesięcy temu mieliśmy akcję z kotem
w Chotomowie, nasi strażacy przystawili drabinę, ale drzewo było giętkie i nie udało się na nie wejść, trzeba było zadysponować podnośnik z PSP . Kiedy go rozstawiliśmy, kot zeskoczył i uciekł. Nieraz po takich akcjach ludzie zadają nam pytania czy nasz sprzęt służy do takich celów czy do ratowania ludzi.
Możecie odmówić?
Zawsze decyzję czy mamy wyjechać do zdarzenia podejmuje dyżurny operacyjny powiatu PSP. Bardzo często np. podczas odpustu parafialnego pozwalacie dzieciom wchodzić do wozu strażackiego.
Czy lubicie tego rodzaju prezentacje?
Tak, robimy to z przyjemnością. To dla dzieci wielka radość. Zakładają hełm, interesują się tym co jest w środku. Jako strażacy bierzemy też udział w procesjach i w drodze krzyżowej.
Z jakich środków utrzymuje się OSP w Chotomowie?
Większość sprzętu ratowniczo-gaśniczego, paliwo, szkolenia itp. finansuje gmina. Przeważnie budynki OSP są własnością gminy i w takim przypadku w jej gestii jest utrzymanie takiego obiektu. U nas jest inaczej. My jesteśmy stowarzyszeniem i budynek jest naszą własnością, dlatego sami za własne pieniądze musimy ten budynek remontować i konserwować – nikt nam na to złotówki nie daje. Fundusze na remonty uzyskujemy z wynajmu lokali dla poczty, telekomunikacji polskiej itp. Czasami bywało że musieliśmy zaciągać kredyt na remonty i naprawy. To jest wielki budynek i potrzeba sporo pieniędzy na jego utrzymanie.
Kto finansował waszą wigilię?
Jak już wcześniej wspomniałem mamy dochód z wynajmowanych lokali i dzięki temu mogliśmy ją sfinansować ze środków własnych. Organizujemy ją dopiero po raz drugi, ale już teraz chcielibyśmy, aby stało się to tradycją. Cały zarząd dostrzega wagę integracji, dlatego wydaje nam się że to krok w dobrym kierunku. Chcemy przełamać się opłatkiem i złożyć życzenia z naszymi druhami i gośćmi. Zaprosiliśmy w tym roku również wójta, przewodniczącego rady, radnych, proboszczów z Chotomowa i Jabłonny, komendantów PSP i policji, komendanta powiatowego OSP, sponsorów i gości.
Czy można powiedzieć, że to pewnego rodzaju działania promocyjne?
Wydaje mi się, że nie musimy się promować. To raczej potrzeba spotkania i utrzymywania dobrych stosunków.
W tym roku rozpoczęliście zbieranie jednego procenta podatku.
Tak, właśnie przygotowaliśmy 6 tys. ulotek. Trafią one do każdej skrzynki w Chotomowie i okolicy.
Kto jest pomysłodawcą tej akcji?
Można powiedzieć, że ja. Już w ubiegłym roku kilka osób deklarowało, że chciałoby oddać swój 1% na straż. Zdecydowaliśmy, że w tym roku weźmiemy udział w tej akcji, ponieważ rzeczywiście jest taka potrzeba. Ratujemy życie, zdrowie i mienie ludzkie. Do tego potrzeba sprzętu na który zbieramy. Dopiero w grudniu będziemy wiedzieć jaka to będzie kwota.

OSP_CHOT_WEB
Ile jest kobiet w Ochotniczej Straży Pożarnej w Chotomowie?
Obecnie jest ich 6.
Biorą udział w akcjach gaszenia pożarów?
Oczywiście i nie ma dla nich żadnej taryfy ulgowej.
Czy to są kobiety silne, czy raczej eteryczne?
Są u nas ładne, inteligentne kobiety, które kiedy trzeba zakładają ciężkie ubranie, ciężkie buty i hełm na głowę. Nie było przypadków żeby w akcji nie dawały sobie rady.
Prowadzicie również nabór nowych członków. 70 osób to nie jest wystarczająca liczba?
Uważam, że wspaniale byłoby, gdyby było np. 100 osób. Trzeba pamiętać, że są to ludzie w różnym wieku i z różnymi możliwościami zaangażowania się. Część tych ludzi po prostu się wykrusza.
Czy podczas tego naboru już ktoś się zgłosił?
Na razie dzwoniły trzy osoby. Nabór rozpoczął się zaledwie 4 dni temu, był długi weekend. Myślę, że te trzy osoby to dopiero początek. Kiedy będziemy roznosić ulotki dotyczące 1%, w kopercie będzie również ulotka „Dołącz do nas”.
Czy dużo trzeba było zainwestować w te ulotki?
Można powiedzieć, że znalazłem sponsora, który nam to zrobił po kosztach. Mamy w gminie fajną, niedrogą drukarnię za co bardzo dziękuję.
Jaki pana zdaniem jest idealny kandydat na strażaka?
Nie szukamy idealnych kandydatów, ale takich którzy naprawdę będą tego chcieć. Oczywiście dopiero od 18 roku życia możliwe jest przeprowadzenie kursu podstawowego w jednostce PSP w Legionowie. Po tym bezpłatnym kursie można już wyjeżdżać do akcji ratowniczo–gaśniczych. Jedyne wymaganie to zdrowie fizyczne i psychiczne.
Czy poza kursem podstawowym, który przechodzi się na początku, odbywają się inne kursy doszkalające strażaków?
Tak, mamy kursy pierwszej pomocy, kursy ratownictwa technicznego, kursy ratownictwa wodnego, kursy dowódców. Posiadamy ponton z silnikiem motorowym do pomocy poszkodowanym na wodzie. Staram się żeby nasi strażacy się rozwijali i bardzo mnie to cieszy. Kiedy widzę jak wiele się zmienia w straży w Chotomowie, to daje mi to ogromną satysfakcję. Może to dziwnie zabrzmi, ale pokochałem to.

Dziękuję za rozmowę