Paweł Lewandowski – według naszego plebiscytu najlepszy radny z Legionowa

pawel-ledandowski-amsterdam

Paweł Lewandowski z żoną (fot. archiwum prywatne P. Lewandowski)

Paweł Lewandowski jest radnym w Legionowie od dwóch kadencji. Wygrana w naszym plebiscycie świadczy o jego niesłabnącej popularności.

Wszyscy mówią, że jest sympatyczny – nawet konkurenci. Zarzuca mu się jedynie zbytnią powściągliwość na sesjach rady i posiedzeniach komisji. Brak zainteresowania czy świadomy wybór unikania rozmów o „niczym”?

Czy jest w Legionowie polityk, którego pan ceni?

Tak naprawdę trzeba kogoś dobrze znać, żeby móc oceniać go w ten sposób. Szanowałem pana Szmajdzińskiego z SLD, który zginął w katastrofie Smoleńskiej, uważam, że pan Poncyliusz jest porządnym człowiekiem. Także pan Marek Jurek. W każdej partii są ludzie w porządku i nie w porządku. Nie dzielę ich na kolory polityczne.

A tutaj lokalnie?

Mógłbym wymienić prezydenta Smogorzewskiego, który ma swoje plusy i minusy. Jest skutecznym prezydentem, miasto dynamicznie się rozwija. Starosta również jest skuteczny. Jeśli chodzi o radnych, to jest kilka osób, które cenię. Bardzo lubię Małgorzatę Luzak i Pawła Głażewskiego.

Wymienia pan pana Smogorzewskiego, wśród osób które pan ceni, jednak nie chciał pan, aby w tej kadencji został prezydentem Legionowa?
Kandydatką komitetu, z którego startowałem była pani Mateuszczyk. Znam panią Anię od ośmiu lat, jest dobrym lekarzem, dobrym człowiekiem, świetnym organizatorem i potrafi integrować ludzi. Jestem przekonany, że byłaby dobrym prezydentem. W tegorocznych wyborach nie zdecydowaliśmy jeszcze czy zgłosimy kandydata na prezydenta. [przyp. red. ostatecznie komitet nie zgłosił żadnego kandydata].

Czym się pan zajmuje, oprócz bycia radnym?
Pracuję przy badaniach socjologicznych. Oprócz tego prowadzę zajęcia sportowe i sędziuję mecze piłki nożnej. Największą frajdę sprawia mi praca z dziećmi i młodzieżą.

Czy sędziowanie i bycie radnym idą ze sobą w parze? Jest jakiś wspólny algorytm między tymi dwoma zajęciami?
Sędziowanie to środowisko dużej rywalizacji, polityka również. Na pewno jak ktoś interesuje się socjologią czy lokalną polityką, to Rada Miasta jest dla niego dobrym miejscem.

Został pan radnym, dla dostępu do źródła badawczego?
Nie, tak naprawdę zostałem radnym przez przypadek. Kolega, który był radnym powiatowym, namówił mnie do kandydowania, brakowało im osoby na listę.

Czy on się dostał wtedy ponownie do rady?
Nie udało mu się. Kiedy zaproponował mi, abym kandydował, chwilę się zastanawiałem. Postanowiłem, że jak mam to zrobić, to zajmę się tym porządnie. Przede wszystkim myślałem o osiedlu Młodych. Był tam problem połączeń sobotnio-niedzielnych linii 801 – wielu ludzi nad tym ubolewało. Poza tym problem parkingów, oświetlenia, bezpieczeństwa. Pomyślałem, że gdybym został radnym mógłbym tego dopilnować. Jak już mi się udało, to zacząłem chodzić. Funkcja radnego polega przede wszystkim na kontakcie między mieszkańcami a władzą wykonawczą. Mieszkańcy zgłaszają swoje postulaty, ja je przekazuję – jednym słowem chodzę i upominam się za nimi. Udało się zbudować parking, nowe oświetlenie, boisko, plac zabaw. Ma również nastąpić przebudowa ulicy Suwalnej. Poprawi to w znacznym stopniu bezpieczeństwo. Powstaną tzw. azyle na przejściach dla pieszych.

Starał się pan również o sygnalizację świetlną, uda się?
Według specjalistów światła na razie nie wchodzą w grę, ponieważ w znacznym stopniu spowolnią ruch. Suwalna jest drogą przelotową i wszyscy wyjeżdżający z tunelu jadą tamtędy.

Skąd tak dobrze pan się orientuje w potrzebach innych mieszkańców osiedla?
Spotykam się z Radą Osiedla, oni często podsuwają mi pomysły. Słucham tego, co mówią mieszkańcy. Mój telefon często dzwoni.

Na każdej sesji rady Pan bywa?
Staram się. W tej kadencji tylko dwa razy zdarzyło się, że mnie nie było.

Czy zanim do pana zadzwoniłam, wiedział pan, że wygrał pan w naszym plebiscycie?
Tak, śledziłem to.

Ucieszył się pan?
Tak, poczułem się doceniony.

Wie pan, że niektórzy twierdzą, że ci którzy wygrali, wysyłali sami na siebie sms-y?
Taką mamy mentalność. Zawsze znajdą się ludzie, którzy nawet w czymś dobrym, znajdą coś złego i ciągle udowadniają, że wszyscy są głupcami, prócz nich samych.

Czuje pan, że ludzie pana lubią?
Tak. Jak bywam na osiedlu, ludzie okazują mi swoją sympatię. Staram się być człowiekiem słownym, a oni to doceniają. Sam też lubię ludzi słownych i punktualnych.

Co w przyszłej kadencji chciałby pan zrobić?
Warto byłoby wybudować aquapark, lub przynajmniej basen miejski. Warto całe miasto skanalizować, zwodociągować. Dobrze byłoby, gdyby w mieście był szpital powiatowy.

Jeśli wyborcy w tym roku nie zechcą, żeby był pan radnym, to jak pan zareaguje?
Normalnie. Nie będę płakał. Nie będąc radnym, też można pomagać.

Uważa się pan za dobrego radnego?
Ciężko mi oceniać. Wydaje mi się jednak, że wywiązuję się ze swoich obowiązków. Mój telefon jest dla wszystkich. Ja się nie kryję za numerem urzędowym. Spotykam się z ludźmi nie tylko w urzędzie miasta, ale również w ich prywatnych domach.

Inni radni, zarzucają panu, że rzadko zabiera pan głos na sesjach?
Szczerze mówiąc, nie chce mi się rozmawiać o „duperelach”. Jestem człowiekiem, który lubi konkret. Zamiast mówić o kanalizacji, wodociągach, drodze, „bije się pianę”. Jedni radni mówią, że to jest białe, inni, że czarne i przez godzinę trwa dyskusja nie na temat. Nie mam ochoty brać w tym udziału.

Ważne sprawy porusza pan na radzie?
Przykładem może być to, że w poprzedniej kadencji miałem bardzo ważną sprawę. Chciano wybudować sortownię śmieci w pobliżu osiedla. Bardzo mnie to wtedy poruszyło. Mimo tego że to był sam początek mojego funkcjonowania w charakterze radnego i byłem bardzo zestresowany, zabrałem głos. Kto chciałby, aby pod jego domem budowano sortownię? Na sesji była starsza kobieta, która miała mieszkać w jej bezpośrednim sąsiedztwie, płakała. Poruszyło mnie to. Krzywda człowieka, napędziła mnie do działania. Nie mogłem tego przemilczeć. Po prostu.

Ma pan serce do tych ludzi?
Tak. Studiowałem też politykę społeczną. Ludzie są dla mnie ważni. Uważam, że pewne rzeczy można załatwić w godzinę a nie w pięć. Nie lubię „zadyszki”. Teraz nie mam już stresu przed wystąpieniem na sesji, w takich sprawach można po prostu „się wyrobić”. Nie lubię jednak brać udziału w dyskusjach, z których nic nie wynika.

Co było w tej kadencji pana największym sukcesem?
Każdy radny pilnuje swojego okręgu wyborczego. Plany przebudowy ulicy Suwalnej i 450 tys. zł przeznaczone na ten cel, uważam za swój największy sukces. Rozpocząłem starania 1,5 roku temu. Inwestycja „ruszy” w listopadzie lub na wiosnę. Jest już projekt i jest pewne, że zostanie zrealizowany.

Panowie przesiadujący na ławkach na osiedlu Młodych, lubią pana?
Różnie. Czasem żartują. Miałem też propozycję żebym wypił z nimi kielicha.

Skorzystał pan?
Nie, ale raz wracając z pracy pod krawatem zatrzymali mnie tzw. „ziomale”. Mam ksywę „Lewy”. Oni zawołali – Lewy choć łykniesz z nami kielicha. Nie chciałem skorzystać z propozycji, ale postanowiłem z nimi porozmawiać. Akurat podjechał radiowóz Straży Miejskiej i „ziomale” zostali spisani. Czułem się wtedy dziwnie.

Jak się panu mieszkało na osiedlu Młodych?
Bardzo dobrze. Urodziłem się na w legionowskiej porodówce. Potem całe dzieciństwo spędziłem na osiedlu Młodych. Nadal mieszkam w Legionowie i jestem tam przynajmniej raz w tygodniu. Odwiedzam mamę i mam tam wielu znajomych i przyjaciół.

Ma pan dobre wspomnienia?
Tak. Pamiętam, jak się grało w piłkę na boisku ze żwiru, do tego piłką do tenisa. Pamiętam, jak parking był pusty, bo mało kto miał wtedy samochód. Miasto jednak się rozwija. Jednocześnie ludzie są coraz bardziej wymagający.\

Rodzice dobrze pana wychowali?
Tak. Nauczyli mnie opiekować się młodszym rodzeństwem i szanować innych. Dużo również dało mi harcerstwo i Kościół. Był czas, kiedy poważnie rozważałem, czy nie zostać księdzem. To było w liceum. Na studiach miałem chwilowy okres buntu i odsunąłem się od Kościoła. Teraz czerpię z jego wartości. W każdej religii, czy to jest chrześcijaństwo, czy judaizm są zasady. Jeśli jakaś osoba rzeczywiście się ich trzyma, to generalnie jest dobrym człowiekiem. Nie zabijać, szanować innych, nie kraść, szanować swoich rodziców i tak po kolei kolejne przykazania.

Skończył pan trzy fakultety na uniwersytecie. Skąd u pana taki głód wiedzy?
Od dziecka. Lubiłem się uczyć. W czwartej klasie szkoły podstawowej wygrałem olimpiadę z matematyki. Uczyłem się rzeczy ponadprogramowych, ten głód wiedzy po prostu we mnie był. Chodziłem na różne kółka zainteresowań. W liceum nie byłem nawet raz na wagarach, nie dlatego, że byłem ofermą, ale dlatego, bo chciałem się uczyć.

Ma pan troje rodzeństwa. Chciałby pan kultywować model licznej rodziny?
Chciałbym. Bardzo lubię dzieci, pracuje z dziećmi, a nawet dorabiam sobie prowadząc zajęcia sportowe z trudną młodzieżą w ośrodku socjoterapii. Współprowadzę ligę integracyjną, gdzie grają dzieci z podobnych placówek. Jeżdżę na kolonie z dzieciakami. Chciałbym mieć dużą rodzinę, bo bez rodziny nie ma dla kogo żyć. Życie bez dzieci tak naprawdę nie ma sensu. Jestem zdania, że trzeba je nauczyć przede wszystkim szanowania innych. Rodzina to podstawa. Byłem kiedyś w szpitalu onkologicznym, gdzie umierała ciocia mojej znajomej. W agonii, mówiła, że żałuje, że nie miała rodziny. Całe życie żyła dla siebie. Była bardzo wykształconą osobą. Ludzie u schyłku lat, widzą z właściwej perspektywy, dostrzegają to, co naprawdę jest ważne.

Wysłał Pan mi zdjęcie ślubne. Jak długo jest Pan szczęśliwym małżonkiem?
4,5 roku.

Ze zdjęć, które od Pana dostałam, można się sporo dowiedzieć. Na przykład, że lubi Pan zwierzęta. Zdjęcia z kotem, psem, koniem…
Tak, bardzo je lubię, ale w domu mam tylko kota. Mam go 2,5 roku, od małego.

Nie jest za gruby?
Jest, to prawda (śmiejemy się). Jak ktoś mówi, że zwierzęta w swoim zachowaniu kierują się tylko instynktem, to gada głupoty. Zwierzęta czują, myślą, kochają, nienawidzą.

Skąd pan to wie?
Czuję.

Widziałam zdjęcia z Amsterdamu, dużo pan podróżuje po świecie?
Po Europie – dalej mnie nie stać. Zresztą tutaj non profit. Z grupą znajomych zrzucamy się na paliwo, bierzemy busa i jedziemy.

Czy to, że wysłał mi Pan zdjęcie z Amsterdamu, oznacza, że to pana ulubione miejsce?
Nie. Amsterdam to miasto wielokulturowe, gdzie przyjeżdża młodzież z całego świata się pobawić, a przede wszystkim napalić marihuany. Jestem przeciwnikiem jej legalizacji i w ogóle narkotyków. Za dużo napatrzyłem się na uzależnioną młodzież, z którą mam częsty kontakt. Natomiast bardzo podobało mi się w Haarlemie, mieście nieopodal Amsterdamu. Tam można spotkać, w odróżnieniu od Amsterdamu, rodowitych Holendrów. Bardzo ich lubię. Są pracowici, oszczędni i otwarci.

Słyszałam, że lubi pan „wschodnią” mentalność.
Tak, lubię ludzi ze wschodu, są wspaniali. Są idealnymi kompanami do zabawy, do rozmowy, wykształceni i bardzo sympatyczni. Wylewni i otwarci. Niestety politycy tam, to „szkoda gadać”.

Jeździ pan często na wschód?
Tak, bardzo często. Kiedyś jakaś nieznajoma kobieta w marszrutce na Krymie dała mi na ręce dziecko, żebym je potrzymał. Mniej więcej takie klimaty, które u nas były w latach siedemdziesiątych – osiemdziesiątych. Wiele się u nas zmieniło pod tym względem. Pamiętam jak w latach 80-tych rodzice chodzili co sobotę do sąsiadów, na piwo, na kolację. Odwiedzali się. Teraz, po transformacji, bywa że osoby mieszkające obok siebie nie mówią sobie nawet dzień dobry.

Na osiedlu Młodych raczej tak nie jest.
Tak i to mi się podoba, że jest tam taki „swojski” klimat. To są ludzie, którzy trafili tutaj z daleka, z różnych stron Polski. Jest w nich otwartość na siebie nawzajem. Warszawiacy najczęściej mają już zupełnie inne podejście. Najchętniej wszystko by „okamerowali” – 15 kamer na metr kwadratowy.

Jest pan przeciwnikiem kamer? Przecież sam pan o jedną zabiegał?
Tak, ale dlatego żeby nie było pijących pod sklepem i blokiem nr 6. Jestem przeciwnikiem grodzenia osiedli, zamykania się. To wcale nie działa dobrze.

Jest pan towarzyski?
Tak. Mam znajomych z różnych środowisk. Wierzących i niewierzących, z różnym światopoglądem. Potrafię pójść na mecz piłkarski i siedzieć z rozwydrzonym tłumem, potrafię też pójść na koncert muzyki organowej, pójść do teatru i wszędzie się odnajduję.

Przypomniało mi się zdjęcie, kiedy pan się przebrał za Józefa Piłsudskiego. Skąd ten strój?
Był konkurs. Mój kolega jest reżyserem teatralnym. Pojechałem do niego. Już na miejscu trzeba było mnie ucharakteryzować. Ubaw był „po pachy”, bo musiałem „w tym stanie” wrócić do Legionowa. Kiedy stałem w korku na Trasie Toruńskiej, wszyscy mi salutowali. Wygrałem lot balonem i żona nim poleciała.

Dlaczego żona?
Bo chciałem jej zrobić prezent.

Jak pan poznał swoją żonę?
Standardowo, przez kolegę. Żona jest jedna, jedyna i kochana.

Co w życiu jest najważniejsze?
Najważniejszy w życiu jest zdrowy rozsądek i miłość. Należy przeżyć tak życie, aby po naszej śmierci ludzie długo nas dobrze wspominali.

Podziel się tą informacją ze znajomymi

Facebook
Google+

komentarze: 14

  1. Tak oto słowo stało się ciałem…pokolenie SMS,MMS,Twitera, Fejsa i TVN …górą w plebiscytach – w przypadku głosownia przez net – to faworyci.Na marginesie – czym to się zasłużył ten Pan społeczności lokalnej …poza głosem przeciw..??? no i coolowymi fotkami z kotkami,pieskami i władzą?

  2. …i tak niewielu go przeczyta ..bo mamy społeczeństwo „obrazkowe”…fotki z tym i tamtym takie i takie -śliczne i bardziej śliczne …TO teraz przemawia do PT wyborców Pana Pawła

  3. Czym ten człowiek się w ogóle zajmował „Szczerze mówiąc, nie chce mi się rozmawiać o „duperelach”. Jestem człowiekiem, który lubi konkret. Zamiast mówić o kanalizacji, wodociągach, drodze, „bije się pianę”. Jedni radni mówią, że to jest białe, inni, że czarne i przez godzinę trwa dyskusja nie na temat. Nie mam ochoty brać w tym udziału” Jak to są dla niego duperele.

  4. Radny miejski jako sukces 4 letniej kadencji wymienia inwestycję powiatową a przyszłej kadencji wymienia m.in. szpital powiatowy . Przepraszam ale nie bardzo rozumiem o co chodzi

  5. A co tak mało tych zdjęć dał?

  6. Ciekawy gosc. Ma moj glos

  7. Ściemniacz z Pana – jak można wciskać kit że się zrobiło inwestycję powiatową… w dodatku którą zrobił ktoś zupełnie inny! brzydko!!! gdzie etyka? gdzie przyzwoitość? myśli Pan, że Wyborcy są tacy głupi i że wszystko można im wcisnąć… nigdy na Pana nie zagłosuję!

  8. Jakie kryteria decydują o wyświetlaniu wybranych artykułów na topie strony www i w nowościach? 🙂

  9. Jak znam PL, to pewnie 90% tych sms’ów sam na siebie powysyłał. 🙂
    Rano prywatnych zdjęć pod artykułem było chyba z kilkadziesiąt – gdzie się podziały?
    Grunt to dobra reklama i chwyty, o których 95% wyborców nie ma pojęcia – choć większość może je wyczuć.
    Te prywatne focie to też sprytna rzecz – sporo osób na nie poleci.

  10. pytanie do redakcji-termin „rzetelnośc i etyka? znane są?..zmieniane treści artykułów bez notki – znikające posty /wcale nie obraźliwe/…a może to gazetka ścienna a nie gazeta?

  11. Proszę ponownie dołączyć do artykułu te kilkadziesiąt zdjęć prywatnych pana Pawła Lewandowskiego, które początkowo były załączone pod wywiadem. (moderacja)

  12. Dokładnie śledziłam ten konkurs i w przypadku tego Pana głosy za zostały wyslane ostatniego dnia.

  13. Wymoderowali opinię, że pewna gazeta to „tuba propagandowa”! 🙂

  14. Zapewne ten artykuł to artykuł w nagrodę za wygraną w konkursie, więc pewnie dlatego radny wysłał swoje prywatne fotki. A co do tuby propagandowej i moderacji… polecam obserwację innych tygodników owych i 24, na tym ostatnim to dopiero odchodzi cenzura.

Dodaj komentarz