Egipt i Indie ratunkiem dla naszych producentów jabłek?

sad-jablka

Sad w Woli Kiełpińskiej (fot. GP/am)

1 sierpnia Rosja wprowadziła embargo na niektóre owoce i warzywa. Najboleśniej odczuli to polscy producenci jabłek, dla których Rosja była głównym importerem.

Przed wprowadzeniem restrykcji nasz kraj eksportował tam 1-2 mln ton jabłek rocznie.  Problemy ze zbytem jabłek z powiatu legionowskiego są duże. Producenci podejmują próby eksportu do Indii czy do Egiptu.

 

 

 

Gdzie Ci sadownicy?

Anna Gajewska, kierownik Biura Powiatowego Agencji Restrukturyzacji Rolnictwa, mówi, że trudno jest dokładnie określić, jak wiele osób w powiecie legionowskim zależnych jest od eksportu owoców. Można natomiast określić lokalizacje upraw. Dębe i Izbica to miejscowości bez wątpienia produkujące jabłka na największą skalę. Pozostałe miejsca w dużym zakresie zajmujące się ich produkcją to: Stanisławowo, Bolesławowo, Wola Kiełpińska, Szadki, Marynino i Karolino.

 

Sadownicy mówią – jest ciężko

Po wprowadzeniu rosyjskiego embarga nie ma w powiecie legionowskim sadownika, który nie przyznałby, że jest gorzej. Ceny jabłek znacznie spadły, a to spowodowało, że sprzedaje się je poniżej kosztów produkcji. – Zdecydowanie nasza sytuacja po wprowadzeniu embarga rosyjskiego pogorszyła się. Zyski ze sprzedaży nie są adekwatne do kosztów produkcji. Popyt jest zdecydowanie mniejszy – mówi Marzanna Kacperska z gospodarstwa sadowniczego w Karolinie. O tym, że dla sadowników w powiecie legionowskim nastały ciężkie czasy, mówi również Grzegorz Jaworski Prezes Związku Sadowników RP (oddział Dębe), zrzeszający 35 sadowników z powiatu legionowskiego. – Jest problem ze zbytem. Można powiedzieć, że dotychczasowi odbiorcy wykorzystują tę sytuację i chcą kupić od nas taniej, niż przed wprowadzeniem embarga. Z kolei my chcąc sprzedać, musimy dostosować się do rynku. W innym wypadku pozostałoby zbycie towaru do przetwórstwa, a przetwórstwo właściwie nie ma teraz ceny – tłumaczy.

 

Ceny

– Ceny jabłek utrzymują się na dramatycznym poziomie – twierdzi Tomasz Kalisiak, właściciel 10- hektarowego gospodarstwa oraz dużego sklepu Ika w Michałowie Reginowie. Potwierdza to Grzegorz Jaworski. – Ceny poszły o 50 procent w dół. A koszt produkcji jabłka to jest około 80 gr do złotówki – mówi. Kwoty, jakie udaje się uzyskać producentom w powiecie legionowskim są następujące: eksport – 50 gr, kraj – 40 gr, przemysł – 23 gr (miesiąc temu było 11 gr). Mimo bardzo niskich kwot, za które sadownicy sprzedają swoje jabłka, w naszych sklepach ceny utrzymują się w granicach dwóch złotych. – Odbiorcy, jeśli nie mają 100 procent zarobku, to nie chcą rozmawiać. Kupując jabłko za około złotówkę, oni sprzedają za dwa. W tej chwili producent nie może wycofać kosztów, a handlarz, czy pośrednik zarabia drugie tyle. Rozumiem, że on ma wydatki, ale nie ma takich nakładów jak my producenci. My musimy wyhodować ten towar od początku, nie wspominając już o zakupie materiału szkółkarskiego. Ochrona, opryski, nawozy, paliwo, wkład własny pracy – mówi  prezes Związku Sadowników RP (oddział Dębe).

 

Radzą sobie, jak mogą

Nikt z rolników w powiecie legionowskim nie zamierza tak łatwo się poddawać. Potwierdza to Marzanna Kacperska. – Sprzedajemy na różne rynki, ale po cenach, które nie mogą nas usatysfakcjonować. Musimy sobie radzić. Każdy z sadowników miał jakieś swoje korytarze sprzedaży jabłek. Czasem były to hurtownie, czasem sprzedaż detaliczna, czy eksport. Z tych kontaktów wszyscy starają się teraz korzystać w miarę możliwości – mówi. Z kolei Anna Gajewska z ARiMR mówi, że większość sadowników z powiatu zapełniła swoje chłodnie „na pełno”, zamknęła komory i czeka, na to jak sytuacja się rozwinie do wiosny. Prezes Jaworski podkreśla, że związek sadowników RP nie siedzi z założonymi rękoma. – Prowadzimy spotkania i próbujemy coś zrobić w tej sytuacji. Związek ma swoją siłę przebicia i reprezentuje nas nie tylko w kraju, ale również za granicą. Są rozmowy z ministrem, były również interwencje w Brukseli. Na razie skutki są mizerne, ale coś staramy się robić – relacjonuje.

 

Eksport

Jedną z szans dla Polski, największego na świecie eksportera jabłek, jest szukanie nowych rynków zbytu. Jeśli byłoby to poza obszarem Unii Europejskiej, to stanowi to dodatkowy plus. Marzanna Kacperska deklaruje, że wysłała partię swojego towaru do Indii. Tomasz Kalisiak próbował swoich sił w Egipcie. – To na razie „pierwsze jaskółki”. Próby zostały podjęte, ale przez pośredników. Rynek Arabski jest bardzo specyficzny i duże znaczenie mają tam kontakty osobiste. Transport jest trudny i trwa ponad miesiąc. Za kilogram jabłek udało mi się uzyskać 1,80 zł. Jednak nie trzeba koniecznie jechać do Egiptu, bo w tej chwili na zachodzie Europy jabłka są 4 razy droższe niż w Polsce – mówi.

 

Agencja Rynku Rolnego pomaga?

Agencja Rynku Rolnego poinformowała nas, że sadownicy z powiatu legionowskiego w bardzo ograniczonym stopniu skorzystali z nadzwyczajnych środków wsparcia. – W kwestii realizacji przez OT Warszawa Agencji Rynku Rolnego zadań związanych z nadzwyczajnymi środkami wsparcia dla producentów niektórych owoców i warzyw w związku z zakazem ich przywozu z Unii Europejskiej do Federacji Rosyjskiej informuję: w mechanizmie udział wzięło trzech producentów jabłek z powiatu legionowskiego, podejmując działanie wycofania poprzez nie zbieranie. Żaden podmiot z tego powiatu nie zgłosił chęci przekazania produktów do Banku Żywności na bezpłatną dystrybucję ani innej instytucji zajmującej się przekazywaniem żywności na cele charytatywne – poinformowała nas Iwona Ciechan z Agencji Rynku Rolnego.

 

Dlaczego nie skorzystali?

Wśród sadowników z powiatu legionowskiego powtarzają się słowa, że programy pomocowe Agencji Rynku Rolnego owszem były, ale zorganizowane „na wariackich papierach”. – W internecie na rolniczych włodarzach sadownicy wieszali przysłowiowe psy. Dokumenty trzeba było podpisać „w ciemno” i zgodzić się na wszystko. To było za szybko. Trochę za dużo jest prowizorki w naszym kraju – relacjonuje pan Kalisiak. – Duże firmy i duże grupy producenckie skorzystały na ofercie. Za same owoce dostały około 70 gr. Oni kupowali jabłka po 35 gr i po prostu handlowali. To jest nieetyczne – dodaje.  Prezes Jaworski również podkreśla tutaj aspekt słabego poinformowania rolników o możliwościach. – Nawet ja nie wiedziałem, gdzie ten towar będzie można oddać, za jakie pieniądze i kto to będzie finansował. Brakowało informacji i osoby, która pokierowałaby tym projektem na naszym terenie – mówi. Jest jeszcze jeden aspekt, na który zwraca uwagę Anna Gajewska. Wycofanie przez niezbieranie polega na usunięciu owoców z drzewa i zniszczenie ich np. kosiarką. Jej zdaniem niszczenie żywności i w ten sposób „ratowanie rynku”, może budzić sprzeciw moralny niektórych mieszkańców powiatu legionowskiego.

 

ARiMR – bardziej przejrzysta pomoc

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zaoferowała zdaniem sadowników z naszego terenu bardziej przejrzystą pomoc. Anna Gajewska relacjonuje, że miały miejsce dwie akcje pomocowe ze strony Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, z których skorzystali sadownicy z powiatu legionowskiego. Pierwsza to była rekompensata strat z powodu embarga dla producentów wiśni i porzeczek. Skorzystało z tego 25 osób (ponad 19 tys. osób w całej Polsce). Dopłata ta wynosiła 410 zł do hektara. Drugi akcja to dopłaty do jabłek, kapusty, cebuli. Dopłata do jabłek wynosiła 800 zł do hektara. – Jabłek i cebuli nie uprawia się u nas na większą skalę, ale wnioski dotyczące dopłaty do jabłek złożyło 89 osób – mówi pani Gajewska. W całym kraju wpłynęło ponad 40 tys. tego typu wniosków. Wnioski zostały rozpatrzone pozytywnie i do końca roku zostaną im wypłacone pieniądze. 14 listopada upłynął termin ich składania. Zarówno jedna jak i druga pomoc, będzie wypłacana jako tzw. pomoc de minimis w rolnictwie. W praktyce oznacza to, że maksymalna kwota rekompensat wypłaconych w jej ramach nie może być wyższa niż równowartość 15 tys. euro w ciągu trzech ostatnich lat. ARiMR pomaga również rolnikom, którzy ze względu na wprowadzenie rosyjskiego embarga nie są w stanie spłacać preferencyjnych kredytów inwestycyjnych bądź klęskowych. Spłata kredytu może być zawieszona nawet na dwa lata.

 

Przyszłość

Tomasz Kalisiak twierdzi, że na razie wyrwał część sadu. Miał to jednak w planach jeszcze przed wprowadzeniem embarga. Planował również posadzenie nowych drzewek w tym miejscu. Na razie jednak czeka na dalszy rozwój sytuacji. Jeżeli uda się z Egiptem, to być może posadzi tam odpowiednie odmiany, które będą w stanie znieść bardzo długi transport. Anna Gajewska podkreśla, że konstruktywną pomocą dla sadowników byłoby, gdyby odbiorcy indywidualni sami zgłaszali się do sadowników w sprawie zakupu jabłek. – W taki sposób sadownicy sprzedają jabłka za 80 gr. To dla nich i tak korzystniejsza cena niż ta, którą oferują im pośrednicy. Dla klientów to również dobra oferta, bo w detalu  jabłka, mimo embarga, utrzymują się na poziomie 2 zł za kilogram – tłumaczy. Grzegorz Jaworski prezes Związku sadowników RP prognozuje, że jeśli sytuacja z embargiem utrzyma się również w przyszłym roku prawdopodobnie pojawią się trudności. – Mogą wtedy wystąpić problemy z produkcją i inwestycjami w gospodarstwach sadowniczych. Mniejsze być może będą zmuszone do tego, aby przestawić się na wytwarzanie innego surowca – tłumaczy. Podobne zdanie ma Marzanna Kacperska. – Jeżeli nie będziemy mieć funduszy, to nie będziemy inwestować w nasze gospodarstwa na poziomie takim, jaki był w ostatnich latach. Nie budujemy chłodni, nie budujemy magazynów, nie kupujemy maszyn – po prostu wegetujemy i musimy przetrwać. To nie jest tak, że nie wystarcza nam na powszednie życie. W gorszej sytuacji są te gospodarstwa, które obciążone są kredytami. Im zapewne będzie trudniej przetrwać obecną złą koniunkturę dla producentów jabłek – mówi.

 

Na zakończenie

Polacy powinni mieć trochę więcej własnego zdania i własnej polityki. Integracja integracją, solidarność europejska solidarnością europejską, ale jak to u Pawlaków i Kargulów było – sprawiedliwość musi być po naszej stronie. O to trzeba dbać. To a propos tych elit rządzących – powinni więcej myśleć o tych, którzy na nich głosują – mówi Tomasz Kalisiak sadownik i przedsiębiorca z Michałowa Reginowa.