300 dzików w powiecie do odstrzału. Myśliwi pracują na mięsnych pośredników

Andrzej Kos

Zenon Chojnacki powiatowy koordynator ds. łowiectwa i Andrzej Kos, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Jabłonna mówili o dzikach 15 października w legionowskim ratuszu, fot. GP/ms

Legionowo kolejny rok z rzędu przeżywa inwazję dzików. Rośnie strach wśród mieszkańców i co za tym idzie liczba interwencji miejskich służb porządkowych… i lokalnych kół łowieckich.

Sfrustrowani myśliwi już teraz liczą straty. Wraz ze zwiększanymi co roku odstrzałami dzików ceny jego tuszek w krajowych skupach wciąż niestety spadają. Okazuje się ponadto, że bycie współczesnym myśliwym to wcale niełatwa, droga i mało opłacalna pasja…

Sezon na dzika w pełni

Powiatowe koła łowieckie ruszyły na polowania, by wypełnić swój tegoroczny plan łowiecki odstrzału blisko 300 dzików. Według szacunków Zenona Chojnackiego, powiatowego koordynatora ds. łowiectwa, myśliwi wykonali go obecnie w ok. 30 proc., zaś z całą jego realizacją uporają się z łatwością do końca marca 2015r. Pomimo co roku zwiększanej liczby dzików do odstrzałów w powiecie legionowskim, gminy wciąż podnoszą, że obecne wieloletnie łowieckie plany hodowlane z 2007r. są za niskie i zbyt późno przez łowczych wdrażane. – Plany opracowano w czasach, kiedy problem dzików w miastach dopiero raczkował. Nowe plany, które wejdą w życie wiosną 2017r. ułożone zostaną w inny, dostosowany do współczesnych realiów sposób – 15 października wyjaśniał legionowskim radnym z komisji zdrowia, bezpieczeństwa i spraw społecznych Andrzej Kos, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Jabłonna (NJ). – W sytuacjach krytycznych dotychczasowe plany łowieckie mogą być przecież nawet i podwajane – dodał Kos. Podkreślił też, że myśliwi mimo braku sankcji za brak ich realizacji zawsze wykonują je najintensywniej w pełni sezonu łowieckiego, tj. w okresie od 1 października do 31 marca. Wtedy bowiem bez ryzyka kar można strzelać do wszystkich dzików, w tym do chronionych wiosną loch.

Afrykański pomór świń

Według łowczych speców problem dzików w mieście może się po trosze rozwiązać jeszcze przed podjęciem tych nowych uwierzytelnionych 10-letnich planów hodowlanych. Wcześniej bowiem spustoszenie w ich szeregach może zasiać tzw. afrykański pomór świń, niebywale zaraźliwy wirus atakujący wszystkie gatunki świń, a zwłaszcza te żyjące w dużych koncentracjach. To oznacza z kolei jeszcze inny, i to znacznie poważniejszy problem, związany z mało realnym potencjałem krajowych samorządów do utylizacji setek ton martwych zwierząt podług restrykcyjnych norm unijnych.

Nieustanne przeganianie

Inteligentne dziki tymczasem uciekają przed strzelbami łowczych z lasów do bezpiecznego miasta. Tu nie dosyć, że żadna strzelba nie ma prawa ich dosięgnąć, to w dodatku roi się od dziczych stołówek w postaci np. kompostowników i śmietników z resztkami żywności. Dziki regularnie odstraszane zapachami i przeganiane przez łowczych, strażników miejskich i strażaków z Legionowa do Jabłonny i z powrotem, co prawda jeszcze nikogo nie poturbowały. Służby odnotowują zaś coraz mniej wypadków komunikacyjnych z ich udziałem. Nie zmienia to jednak faktu, że w tym roku wyjątkowo mocno dają się one we znaki zarówno mieszkańcom, jak i włodarzom. Legionowianie boją się spotykanych, bywa że i w biały dzień, w centrum miasta i na spółdzielczych blokowiskach, nawet tych młodych „pasiaczków” i „warchlaczków”. Systematycznie biją na alarm do miejskich służb porządkowych. – Codziennie odbieramy po kilkanaście telefonów alarmujących o dzikach buchtujących w różnych rejonach miasta. Dzwoniący chcą najczęściej wiedzieć, jak skutecznie bronić się przed dzikami – potwierdza codzienne lęki wielu legionowian Andrzej Kos z NJ.

Tanie mięso

Powiatowe koła łowieckie, realizujące obecne roczne plany odstrzałów dzików, dość często borykają się z mało satysfakcjonującym spieniężeniem swych łupów w słabo rozwiniętej w kraju sieci autoryzowanych skupów dziczyzny. W pobliżu Legionowa znajdują się bowiem raptem 2 takie punkty – w podwarszawskich Markach i Łomiankach. Biorąc pod uwagę niskie ceny skupu tuszek dzika oraz wysokie koszty transportu ustrzelonej kilkudziesięcio kilogramowej zwierzyny, myśliwi często wolą sami za nią zapłacić i zabrać ją do swych domów na swój prywatny użytek, albo zgodnie z krajowym prawem łowieckim sprezentować ją komuś znajomemu. – Dzik jest traktowany obecnie niemal jak padlina – tak porównał krajowe ceny skupu dzika sprzed kilku laty do tych teraźniejszych Andrzej Kos na ostatnim posiedzeniu legionowskiej komisji zdrowia, bezpieczeństwa i spraw społecznych (15 października). Niespełna 30 lat wcześniej dzik w Polsce uchodził bowiem za zwierzynę wysoce ekskluzywną. Wtedy też krajowi łowczy nie mogli zachować na swój prywatny użytek nawet ani jednej upolowanej sztuki, zaś całe ustrzelone przez nich pogłowie dzika w eksporcie od razu trafiało na zachód.

Myśliwi tracą pasję

Dzisiaj za 1 kg tuszki dzika skupy płacą średnio ok. 3 zł. Raptem 3-4 lata wcześniej 1 kg mięsa dzika skupywano w kraju w cenie nawet i o 4 zł wyższej, kształtującej się na przeciętnym poziomie 6-7 zł za 1 kg. Obecne ceny skupu dzika są na tyle niskie, że nie wyrównują nawet sum odszkodowań wypłacanych przez koła łowieckie za szkody wyrządzone przez dziki w rolnictwie. Rolnicy coraz głośniej domagają się, aby straty te pokrywano z budżetu państwa. Współczesnym myśliwym prawie nie zarabiającym na polowaniach dzików, coraz częściej brakuje zaś motywacji do realizacji obowiązkowych, lecz jednak niezagrożonych żadnymi sankcjami, rocznych planów łowieckich.

Zarabiają pośrednicy

Mimo spadających cen skupu dziczyzny, ceny przetworów z dzika w krajowych sklepach są w dalszym ciągu niewspółmiernie wysokie, zaś mięso z dzika wciąż okazuje się być artykułem wysoce ekskluzywnym. Obecnie, podczas gdy za 1 kg dzika krajowe skupy płacą przeciętnie ok. 3 zł, 1 kg kiełbasy z dzika z tzw. niższej półki kosztuje aż 40 zł, zaś w praktyce cena 1 kg mięsa waha się od 50 do 100 zł. Łowczy nie kryją zdziwienia. Chylą wręcz czoła przed wysokością zarobków krajowych pośredników na polskich częstokroć z ogromnym trudem własnoręcznie odstrzelonych przez nich dzikach.

Dziczyzna na eksport

W Polsce nie ukształtował się nawyk konsumpcji dziczyzny głównie przez jej obecną wysoką cenę detaliczną i wcześniejszą jej niedostępność w sklepach. Z uwagi na to wciąż zdecydowana większość skupionego w kraju mięsa trafia na eksport. Nie są to jednak tak imponujące wielkości jak w przeszłości. Kiedy obecny spadek cen skupu dzika przełoży się na ceny podrobów, tego niestety nikt nie wie.

Dzikie gody w polskich kukurydzianych polach

Według oficjalnych, danych w Polsce żyje obecnie blisko 300 tys. dzików. W ciągu ostatnich 15 lat przybyło ich prawie 200 tys. Gwałtowny wzrost populacji dzików wynika z regulujących ich pogłowie coraz rzadszych srogich polskich zim. Ponadto do skutecznego rozmnażania krajowe dziki zachęcane są coraz potężniejszymi dawkami pod ryj podsuwanego im na co dzień pokarmu w postaci np. coraz liczniejszych w kraju pól kukurydzianych na wsiach i ton resztek żywności wyrzucanych w miastach. Dzięki temu dziki rozmnażają się na potęgę nie tylko wiosną, ale obecnie już przez cały okrągły rok. W dziczych godach zaś biorą udział coraz to młodsze osobniki.

Wciąż bardziej obcy…

Zdaniem goszczących na posiedzeniu komisji zdrowia, bezpieczeństwa i spraw społecznych w legionowskim ratuszu specjalistów od dzikiej zwierzyny leśnej występującej w powiecie, problemu dzików w mieście nie da się na pewno całkowicie wyeliminować. Fachowym okiem speców od łowiectwa to przecież nie dziki jako pierwsze wkroczyły na tereny powiatu, tylko raczej właśnie legionowianie jako pierwsi zajęli lasy, w których one dotychczas bytowały. A z uwagi na to, że dziki były tu pierwsze, legionowianie muszą nauczyć się żyć wśród nich…