Powiat. Przychodzi baba do lekarza…

lekarz

fot. Alex E. Proimos / iW / CC BY-NC

Numerków brak! – ten magiczny zwrot często zamyka nam dostęp do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, internisty, czy też pediatry, jeśli tylko nie pamiętaliśmy, aby zarejestrować się do niego odpowiednio wcześnie. A co jeśli choroba przyjdzie znienacka? Okazuje się, że wtedy nierzadko pozostajemy zdani tylko na siebie, bo lekarze stosują spychologię…

Słowo przeciwko słowu

W lutym br. świeżo co upieczona legionowianka zgłosiła się ze swoim półrocznym niemowlęciem do jednego z lokalnych ośrodków zdrowia. Było tuż przed godziną 18, zaś przychodnia, którą wybrała młoda matka była jedyną jej znaną w Legionowie placówką medyczną, choć formalnie nie tą właściwą, bo nie zadeklarowaną przez nią w ramach tzw. Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ). – Byłyśmy bardzo zaniepokojone stanem dziecka, które zachłystywało się w domu podczas wymiotów, towarzyszących atakowi kaszlu – skarży się babcia niemowlaka, wyjaśniając zarazem, że zadeklarowaną placówką medyczną, formalnie opiekującą się jej wnuczką była jedna z tych mieszczących się w stolicy. Pediatra dyżurujący wówczas w tej legionowskiej przychodni odmówił zbadania dziecka i odesłał je wraz z jego przestraszoną matką do placówki, w której mają wypełnioną deklarację – to wersja pacjentów. Wersja szefostwa tego ośrodka, pediatry i rejestratorek w nim pracujących jest nieco inna. – Dziecko nie wymiotowało. Pediatra zbadał je. Nie stwierdzając żadnego zagrożenia dla jego zdrowia, odesłał je wraz z matką do właściwej placówki medycznej, również mieszczącej się w Legionowie – zgodnie utrzymują.Jestem oburzona zachowaniem personelu i lekarza, którzy zdecydowali się odesłać dziecko w bardzo złym stanie, nie udzieliwszy mu pomocy, ani nie dokonawszy jego oględzin. Czy jest to zgodne z etyką lekarską? Czy Państwa placówka służy rzeczywiście ludziom w potrzebie? Czy można pozostać niewzruszonym na prośbę przerażonej matki, która prosi o pomoc dla swego dziecka? – upiera się babcia półrocznej dziewczynki, śląc kolejne skargi na działania tych konkretnych medyków, ostatnio nawet i do szefa Mazowieckiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia (MOW NFZ) w Warszawie.

Dziecko zdrowe, konflikt narasta?

Konflikt trwa. Działaniom tej legionowskiej przychodni w tej konkretnej sprawie przyglądają się obecnie urzędnicy z MOW NFZ. Przyczyniła się do tego skarga, którą pod koniec lipca br. wystosowała do nich babcia półrocznej dziewczynki. W piśmie tym, prosi ona szefa MOW NFZ o interwencję. Zanim jednak doczekamy się jakichkolwiek efektów podjętej, bądź też w ogóle niepodjętej interwencji, najważniejsze w tym wszystkim jest to, że dziecko, o którym mowa już dawno wyzdrowiało i ma się obecnie bardzo dobrze. Wtedy w lutym br., kiedy odmówiono mu przyjęcia w publicznej i co najważniejsze w sensie formalno-prawnym niezadeklarowanej placówce, matka zabrała je na prywatną wizytę do pediatry. – U wnuczki zdiagnozowano zapalenie oskrzeli. Lekarka przepisała jej antybiotyk – wyjaśnia babcia półrocznej dziewczynki.

Komu wierzyć?

Okazuje się, że zgodnie z rozporządzeniem prezesa NFZ z 2009r. każdy lekarz pierwszego kontaktu tj. podstawowej opieki zdrowotnej, czyli internista w przypadku dorosłych i pediatra w przypadku dzieci, w stanach uzasadnionych względami medycznymi, a w szczególności w sytuacjach nagłego pogorszenia stanu zdrowia jest zobowiązany do udzielenia pomocy każdemu, nawet temu zadeklarowanemu u innego medyka, pacjentowi. Sęk w powyżej opisanej sytuacji tkwi jednak w tym, że mamy do czynienia z przysłowiowym słowem przeciwko słowu. Przychodnia, w której doszło do tego incydentu twierdzi, iż pediatra obejrzał i zbadał dziecko, mimo iż nie było ono jej zadeklarowanym pacjentem. Babcia półrocznej dziewczynki utrzymuje zaś, zupełnie coś odmiennego. Doktor stanowczo odmówił przyjęcia mojej wnuczki, mimo iż wraz z synową bardzo prosiłyśmy, by zbadał dziecko poza kolejnością, za zgodą oczekujących pacjentów. Prośba zaniepokojonej matki, która przybyła pokonując trudne warunki pogodowe, śnieg z deszczem, została potraktowana obojętnie. Lekarz chłodno poprosił kolejną osobę z kolejki, a nam polecił udać się tam gdzie mamy wypełnioną deklarację. To samo potwierdziły panie zatrudnione w rejestracji, podając jako argument kwestie formalne pisze w skardze do dyrektora tej legionowskiej placówki medycznej.

Medyczna spychologia

A co jeśli w zadeklarowanej przez nas w ramach tzw. POZ przychodni, w nagłych sytuacjach zdrowotnych rejestratorki witają nas magicznym hasłem „numerków brak”, zaś wybrani przez nas lekarze odsyłają nas do innych placówek? Te sytuacje niestety nie należą do rzadkich. To dość często stosowana przez lekarzy i POZ tzw. spychologia. Warto wiedzieć, że o przyjęciu danego pacjenta każdorazowo decyduje lekarz, nie zaś pracujące w danej przychodni rejestratorki, zaś przychodnie POZ nie mogą odmawiać przyjęć swoim zadeklarowanym pacjentom w nagłych wypadkach zdrowotnych, nawet w sytuacjach gdyby pojawialiby się oni w nich tuż przed końcem ich pracy. Ich obowiązkiem jest gotowość do świadczenia tego typu usług w godzinach między 8 a 18. Odsyłanie pacjentów przed godziną 18 do innych placówek np. tych świadczących nocną i świąteczną opiekę lekarską z zaleceniami wcześniejszego przyjmowania leków przeciwgorączkowych jest zwykłym nadużyciem. Jeśli lekarze POZ, interniści, czy też pediatrzy odsyłają nas w godzinach swojej pracy do nocnej opieki zdrowotnej chcą na nią zepchnąć odpowiedzialność za nasze zdrowie. Wcześniej zobowiązali się przecież do opieki w godzinach od 8 do 18 i za to pacjenci za pośrednictwem NFZ im płacą. Do godziny 18 powinni się nami zajmować w przypadkach nagłych zachorowań, zdarzeń zdrowotnych, które nie zagrażają bezpośrednio życiu, ale są poważne i wymagają obejrzenia przez lekarza. – Zwykle są to wysokie gorączki u dzieci i takich przypadków nie wolno ignorować – sygnalizują urzędnicy NFZ. Nigdy, nawet w sytuacjach braku numerków, nie odsyłamy z kwitkiem pacjentów z ostrym bólem, urazem, czy też ogólnie pogarszającym się stanem zdrowia. Ale z katarem naprawdę można i nierzadko trzeba poczekać do rana tłumaczą pracownicy legionowskiego ośrodka zdrowia, oskarżonego ostatnio przez świeżo co upieczoną legionowiankę o niebywałą arogancję i znieczulicę.

Podziel się tą informacją ze znajomymi

Facebook
Google+

komentarze: 6

  1. Tak długo jak za pacjentem nie bedą szły pieniądze tylko pacjent za pieniędzmi bedzie spychologia i informacje „numerków brak”.

  2. W marcu ubiegłego roku w poniedziałek raniutko tuź po godzinie 7 pojawiłam się w mojej przychodni zdrowia w Legionowie. Usłyszałam w rejestracji, że nie ma już na dzień dzisiejszy numerów do mojej pani doktor. Mogą mnie zapisać na następny dzień do innego lekarza, bo jutro moja pani doktor nie przyjmuje. Powiedziałam pani w rejestracji, że bardzo źle się czuję i bardzo zależy mi na wizycie u lekarza. Pani poinformowała mnie, że mogę się udać do pani doktor,która rano przyjmuje i poprosić o dodatkowe przyjęcie. Poszłam, więc pod wskazany gabinet i czekałam na przyjście pani doktor do pracy. Po godzinie 8 pojawiła się pani doktor i stwierdziła, że ma na dzisiaj komplet pacjentów i mnie nie przyjmie. Ponieważ czułam się fatalnie zaproponowałam, że może w takim razie przyjdę na koniec pracy pani doktor na co usłyszałam, że absolutnie nie mam do niej się zgłaszać. Wróciłam do rejestracji zapisałam się na wizytę na następny dzień. Ponieważ dolegliwości nie ustępowały ok. godziny 22 udałem się na nocną pomoc lekarską. Lekarz, który mnie przyjął powiedział, że nie jest specjalistą, zapisał noszę i kazał zgłosić się jutro do swojego lekarza. We wtorek przyjął mnie lekarz, do którego byłam zapisana i dał mi skierowania na badania. Mój stan zdrowia z wtorku na środę bardzo mocno pogorszył się. Stawiłam się w środę rano na badania i młode laborantki widząc, jak wyglądam podpowiedziały mi, żebym poszła do przyjmującego rano internisty i poprosiła o wypisanie skierowania na obecność stanu zapalnego to one mi go szybko wykonają, bo lekarz takowego mi nie zlecił. Od rana przyjmowała ta sama pani doktor, która odprawiła mnie w poniedziałek. Tym razem też stwierdziła, źe bez numerku mnie nie przyjmie, chociaż ja już ledwo trzymałam się na nogach. Wyszłam od niej i udałam się peod gabinet mojej pani doktor, która miała przyjmować od godziny 10. Już nie byłam w stanie siedzieć na krześle, tylko na nim leźałam. Moja pani doktor oczywiście spóźniła się do pracy, ale jak przyszła, to ja do niej podeszłym i spytałam,czy nie mogłaby przyjąć poza kolejnością

  3. Pani doktor widząc,że chyba faktycznie coś jest nie tak stwierdziła że mnie przyjmie , po czym weszła do gabinetu i za chwilę z niego wyszła stwierdzając , że nie jestem do niej zapisana i w takim razie przyjmie mnie po wszystkich pacjentach. Ponieważ do przychodni przyszłam na czczo na badania postanowiłam, że wyjdę coś zjeść. Kiedy wróciłam moja pani doktor już była gotowa do wyjścia z gabinetu i stwierdziła, że ona robi mi uprzejmość że mnie przyjmuje, a ja wymuszam na niej wizytę. Kazała mi się położyć, obejrzała mnie i stwierdziła, że faktycznie coś jest nie tak i w takim razie wypisze mi skierowanie do szpitala. I na tym się wizyta zakończyła. Wyszłam z gabinetu i nadal od trzeciego badającego mnie lekarza nie usłyszałam, co mi moźe dolegać . Do szpitala zawíózł mnie mąż, który szybko zwolnił się z pracy,bo od lekarza nie usłyszałam propozycji wezwania karetki. Finał był taki, że na stół operacyjny trafiłam z rozlanym wyrostkiem robaczkowego, a mój pobyt w szpitalu trwał osiem dni.

  4. Trzy tygodnie temu w przychodni nr1 tzw na Gorce na ostrymdyzurze pan doktor Jakubowski jesli to stworzenie wogole można nazwać doktorem prawie uśmiercił córeczkę mojego pracownika . Otóż żona mojego pracownika poszła w sobote z małym dzieckiem 2letnim na ostry dyżur mała miała bóle brzucha i napuchnięty brzuszek pan doktor stwierdził zeby więcej nie przychodziła z takimi blachostkami i nie zawracała mu głowy bo dziecko nie może sie załatwić
    Po czym szła do domu dziecka zaczęło gorączkować i w poniedziałek trafiło do szpitala na stol operacyjny z rozlanym wyrostkiem i zapaleniem otrzewnej lekarz w szpitalu powiedział nam ze już w sobote lekarz powinien o stwierdzić także uważajcie na opieszałość doktora jakubowskiego i jago fachowość

  5. Doktor Jakubowski na ostrym dyżurze na Sowińskiego nie potrafił zdiagnozować zapalenia oskrzeli u mojego dziecka. Przepisał jakieś syropki i inne pierdoły.
    Dopiero następnego dnia na prywatnej wizycie inny lekarz stwierdził zapalenie oskrzeli, konieczne było przepisanie antybiotyku
    Badanie małego pacjenta stetoskopem przez doktora Jakubowskiego trwało może 5 sekund, przyłożył słuchawkę w dwóch miejscach po czym stwierdził że płuca są czyste
    Pomijam już fakt że pan doktor jest mega niekomunikatywny, mrukowaty, na jakiekolwiek pytanie odpowiada pół słówkami a większość wizyty zajmuje stukanie w komputer

  6. Nie raz mi sie zdażyło ze nie zostałam przyjęta czy to ze sobą czy z dzieckiem a żeby wyciągnąć numerek no lekarza to graniczy z cudem… Lubie Legionowo ALE szybciej opieka medyczna pozostawia wiele do życzenia a czasami szybciej mi pojechac dk Warszawy do peywatnej kliniki gdzie tam ns wstępnie u dziecka mam zrobione CRP i wymaz z gardła i wrócić a kolejka w legionowskiej przychodni przesynie sie o 3 osoby….

Dodaj komentarz