W Nieporęcie teź strzelają do zwierząt!

520442710dbd7.jpg

 

Podąźając śladem zgłoszenia weterynarza Krzysztofa Zdeb ze znanej legionowskiej lecznicy weterynaryjnej dr Jacka Banego, dotyczącego przypadków postrzałów z wiatrówek, który opisywaliśmy pod koniec pażdziernika (GP nr 43/293), sprawdziliśmy doświadczenia innych weterynarzy na terenie powiatu legionowskiego.

 

 


Diagnozy związane z odnajdywaniem śrutu oraz postrzałami potwierdziła lekarz weterynarii Beata Garwacka z gabinetu na ul. Husarskiej w Legionowie. – Mamy drugą lecznicę w Nieporęcie i tam są to przypadki bardzo częste. Czasem są to widoczne objawy postrzału, a czasem znajdujemy śrut przy okazji przy robieniu zdjęcia rentgenowskiego – powiedziała lekarz weterynarii. Wydaje mi się, źe najczęstsze przypadki występują wiosną, kiedy związane jest to z pobudzeniem i aktywnością rozrodczą zwierząt. Wtedy koty częściej opuszczają domostwa, uciekają, kocury są bardziej agresywne, hałasują i to być moźe wywołuje frustracje u ludzi. Bardzo często przypadki postrzelenia związane są z duźymi ranami, kulawizną i złamaniem kończyny. – Wtedy pozbywamy się śrutu i unieruchamiamy łapy na 3 do 6 tygodni. Taki śrut jest grożny, nawet z duźej odległości. Nie mieliśmy przypadków śmiertelnych, bo zawsze jakoś rusztowanie klatki piersiowej jednak chroni płuca. Dwa miesiące temu kotka wróciła do domu z przestrzeloną łapą. Okazało się źe jest złamana – opowiada Beata Garwacka.

Lokalna specjalność?

Pytany o przypadki zgłoszeń postrzeleń, weterynarz z lecznicy w Jabłonnie, Zygmunt Kosacki mówi: – W ostatnich czasach miałem 3 takie przypadki – postrzały zdiagnozowane rentgenem. Miałem przypadek kilka lat temu w Janówku – ktoś zastrzelił psa. Robiłem sekcję zwłok. Wydaje mi się, źe najczęstsze zatargi bywają między właścicielami kotów a gołębiarzami. Konflikty takie potrafią ciągnąć się latami. Jednak nigdy nie było źadnych dowodów i nikt nikogo nie złapał za rękę. Jednak dodaje, źe to były jednak przypadki pojedyncze. W gabinecie weterynaryjnym „Fringilla” w Serocku Cezary Witeszczak opowiada: – Miałem do czynienia z postrzałami, ale to dotyczyło myśliwych, którzy przez przypadek postrzelili swoje psy. Strzały śmiertelne dla psa muszą być oddane z minimum 50-100 metrów, opisywane przypadki dotyczyły zwierząt postrzelonych z większej odległości, kiedy następuje duźy odrzut i w ciele zwierząt śrut wchodzi jedynie pod skórę. – Jeśli chodzi o celowe strzelanie do zwierząt, to miałem przypadek, kiedy wojskowy zastrzelił własnego psa i musiałem zrobić sekcję, ale zwykle przypadki dotyczące znajdowania śrutu występują u kotów – mówi pan Cezary.
Zanotowałem bardzo duźo wypadków związanych z postrzałami u kotów – mówi Michał Garwacki z Nieporętu. Według weterynarza ostatnio to zjawisko się nasila i śrut znajduje nawet co tydzień. W lecznicy pojawiają się koty z połamanymi łapami. – Koty nie mają jakichś supermocnych kości i po oberwaniu śrutem mają po prostu całkiem rozłupaną kończynę. Mamy duźo pracy, by dało się to uratować i poskładać – opowiada weterynarz.

Z noktowizorem – tylko po co?

Komendant Straźy Miejskiej Ryszard Gawkowski mówi, źe o sprawie nie zapomniał, wręcz przeciwnie: – Mamy kontakt z lekarzem weterynarii, który powiadomi nas, kiedy to zjawisko znów się nasili. Rozwaźamy zakup lornetki noktowizyjnej, by była moźliwość obserwacji nocą. Niech nikt się nie łudzi, źe uda mu się bezkarnie strzelać. Mamy nieoznakowany samochód, który będziemy uźywać w takich akcjach. Jeśli ktoś niezrównowaźony uźywa wiatrówki, źeby powodować uszkodzenia zwierząt, moźe być niebezpieczny dla otoczenia – powiedział stróź prawa i porządku.

Według weterynarzy problem dotyczy głównie rejonu Legionowa oraz Nieporętu. Lokalizacja lecznic, które zanotowały najwięcej przypadków postrzałów, czyli prz ulicach Husarskiej oraz Ogrodowej, nie są przypadkowe. Ten teren powinien zostać objęty szczególną obserwacją, bo jak ostrzegają weterynarze, na wiosnę problem moźe się nasilić.

iw