Serock. Morderstwo w Jadwisinie. Rozmowa z matką zamordowanego i ojcem podejrzanych

morderstwo-jadwisin_04

Ojciec podejrzanych o morderstwo (fot. GP/jj)

 

W nocy z 13 na 14 sierpnia w Jadwisinie został brutalnie pobity 40 letni mężczyzna. Niestety nie przeżył. Jego ciało zostało znalezione na klatce schodowej w jednym z bloków. Śledztwo w tej sprawie prowadzi legionowska prokuratura. Wspólnie z ekipą TVN Uwaga udało nam się porozmawiać między innymi z matką zamordowanego i ojcem oskarżonych.
To morderstwo wstrząsnęło okolicą. Rafał miał opinię człowieka spokojnego i zawsze gotowego pomóc. Lubił czasem wypić kilka piw, ale nie był agresywny, nie nagabywał ludzi – tak mówią okoliczni mieszkańcy. Wydaje się, że ludzie darzyli go sympatią. Mieszkał z matką, której pomagał w prowadzeniu domu. Feralnego wieczoru trafił jednak z niewyjaśnionych przyczyn do mieszkania, gdzie jego prawdopodobni oprawcy, bracia Tomasz i Paweł K. wraz z ojcem pili alkohol. Rankiem następnego dnia, kiedy ktoś wezwał karetkę, medycy zastali umierającego Rafała na klatce schodowej. Upływ krwi był zbyt duży, by udało się go uratować. – Operator Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Radomiu odebrał zgłoszenie 14 sierpnia br. o godzinie 05:52:05. Po przeprowadzeniu wywiadu rozmowa została przełączona do dyspozytora medycznego (nieprzytomny mężczyzna leżący we krwi). Do zdarzenia zadysponowano specjalistyczny zespół ratownictwa medycznego, w skład którego wchodzi lekarz (godzina wyjazdu karetki 05:58) – informuje Zespół Prasowy Wojewody Mazowieckiego. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pobicia ze skutkiem śmiertelnym przy użyciu noża. Jako podejrzanych zatrzymano braci Tomasza i Pawła K, a dzień później przedstawiono im zarzuty pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Po decyzji sądu przez najbliższe trzy miesiące będą czekać w areszcie na proces.

Musiał ktoś zginąć

Na braci K. i ich ojca okoliczni mieszkańcy skarżą się bardzo. Opowiadają o tym, jak terroryzowali okolicę sklepu i wymuszali zakup alkoholu. – Oni siedzieli wszyscy trzej i tylko dawaj i dawaj, a jak nie, to do bicia. We trzech leżeli w tej furtce pijani. Dzwoniliśmy, żeby się tym zainteresować, skąd to wziąć tyle pieniędzy, żeby codziennie pić. Policjant przyjechał spojrzał, pojechał. Straż to w ogóle nie przyjeżdża. Oni tylko patrzyli, że jak ktoś niósł butelkę z piwem to mandat – opowiada pan Antoni, sąsiad braci K. Okazuje się jednak, że bracia nie ograniczali się tylko do Jadwisina, ale mieli wrogów również w Serocku. – To była banda. Pojechali do Serocka i tam pobili kogoś. Raz pojechali, drugi raz pojechali. Wreszcie z Serocka przyjechali we trzech, weszli do domu, nogę mu połamali (jednemu z braci K. – przyp. red.), potłukli wszystko. Strach było wyjść wieczorem. Całe grandy tu przyjeżdżały. To nie tylko picie było, to i narkotyki były – dodaje pan Antoni. Mieszkańcy już stracili nadzieję na poprawę bezpieczeństwa. Wydawało się, że bracia są bezkarni, a z ich agresją nikt sobie nie może poradzić. Wiele razy można było usłyszeć, że policja i straż miejska bały się interweniować. – Tu mówili, że prędzej nie będzie porządku, jak kogoś nie zamorduje. Za późno ci z Serocka przyjechali. Oni robili porządek, połamali mu nogi, ale gdyby go od razu… To by do tego nie doszło – podsumowuje pan Antoni.

 

Ojciec broni synów

Kiedy podchodzimy do stojącego przed sklepem ojca oskarżonych, ten próbuje uciec. Kiedy mówimy, w jakiej sprawie chcemy porozmawiać, zgadza się. Tłumaczy, że nie wie, dlaczego synowie tak postąpili. Mówi, że nie było go w domu, kiedy doszło do morderstwa. – Wziąłem parę piw i wyszedłem, nie byłem przy żadnej akcji. Nie wiem, co im odbiło. Kumplowali się. Koledzy byli, razem pili codziennie – tłumaczy zawile ojciec oskarżonych. Przyznaje też, że jeden z braci pił alkohol, biorąc jednocześnie środki uspokajające. To niebezpieczna mieszanka, która może wywoływać stany, na które wskazują mieszkańcy mówiąc o zażywaniu przez braci narkotyków. Nie wiadomo, czy udawał czy kłamał, ale ojciec nie chciał potwierdzić konfliktu z mieszkańcami. – E tam sąsiedzi. Tyle, że za muzykę kilka razy się czepiali, że za głośno. Ale on nie puszczał wcześniej jak o 6 rano do 22 to najpóźniej – tłumaczył nieskładnie ojciec zatrzymanych. Z drugiej strony potwierdza jednak, że ktoś z Serocka odwiedził ich z siekierami i chciał wszystkich pozabijać. O tym, że mieszkańcy bali się jego synów i wzywali policję, mówi że to bajki. Ma do nich pretensję, że obwiniają go za czyn synów, że go wyzywają.

Słowa matki

Mama Rafała cały czas nie jest w stanie zrozumieć i zaakceptować tego, co się stało. Nie wie, dlaczego syn poszedł do tego mieszkania. Sama mu zabraniała, a on zazwyczaj jej słuchał. – Zawsze go prosiłam, pamiętaj Rafał, tylko nie K., żebyś tam nie chodził. Może dwa razy u nich był, a dlaczego teraz poszedł, nie mam pojęcia. Pracował u sąsiadki, co ma hodowlę psów, pomagał tam – opowiada o synu pani Jadwiga. Pamięta też, jak wyglądał ten ostatni dzień. Syn znów pomagał sąsiadce. Na kolejny dzień planowali prace we własnym ogródku. – Jak przyszedł do domu, był taki lekki mrok. Mówi: mamcia kupiłem ci papierosy i colę. Ja idę – opowiada pani Jadwiga. Miał zanieść znajomemu kawałki ściętego niedawno orzecha. Jednak już nie wrócił. Zaniepokojona matka kilka razy wychodziła szukać syna. Nie mogła spać tej nocy. Tuż po 6 rano zobaczyła przejeżdżający szybko radiowóz, wtedy już wiedziała, że stało się coś złego. Zadzwoniła na komendę do Serocka, tam dowiedziała się, że w bloku na Szaniawskiego leży człowiek z rozbitą głową. – Pobiegłam, właśnie ten morderca szedł i mnie okłamał. Powiedział, że mój syn nie żyje, że leży na drugim piętrze na klatce, i że ich napadli w domu. Uwierzyłam i pobiegłam. Stała karetka, nie pozwolono mi wejść. Sanitariusze powiedzieli, że ze względu na to, że tak brzydko wygląda nie wpuszczą mnie – opowiada ze łzami w oczach pani Jadwiga. Dopiero po chwili dotarło do niej, że nie było żadnego napadu. Po wszystkim powoli kojarzy fakty, na które wcześniej nie zwracała uwagi. Między innymi to, że jeden z braci K., na tydzień przed morderstwem, pojawiał się u niej na posesji nawet 3 razy dziennie pod różnymi pretekstami. Nie twierdzi, że to było zaplanowane morderstwo, jednak sprawcy wyraźnie szukali kontaktu z Rafałem? Czego od niego chcieli? Kobieta mówi wprost, że winni tego, iż w ogóle do takiej sytuacji doszło, są ci, którzy powinni porządku pilnować. Opowiada, że służby nie reagowały należycie na zgłoszenia mieszkańców w sprawie braci K. Jej zdaniem, gdyby było inaczej, gdyby mundurowi wykonywali swoje obowiązki, to obecnie podejrzani o śmiertelne pobicie bracia K. czuliby przed policją czy strażą miejską jakiś respekt.

Nie poczuwają się do winy

Sprawdziliśmy, jak wyglądały interwencje policji i straży miejskiej w okolicy ul. Szaniawskiego w Jadwisinie. Zapytaliśmy o zgłoszenia dotyczące zakłócenia porządku i gróźb karalnych. Legionowska policja zasłoniła się tajemnicą śledztwa i odesłała nas do prokuratury. Trudno zrozumieć, dlaczego policja nie może powiedzieć, ile razy interweniowała w danej okolicy. Straż miejska w Serocku tłumaczyła, że nie ma jak udzielić nam informacji. – O zaistnieniu ewentualnych interwencji w sprawie przestępstwa gróźb karalnych proszę zwrócić się do organu prowadzącego czynności w kierunku zaistnienia takich czynów, czyli do Policji. Jednocześnie informuję, że nie jest prowadzona przez Straż Miejską w Serocku ewidencja lub rejestr podjętych interwencji, gdyż nie wymaga tego ustawodawca, natomiast taki obowiązek również spoczywa na Policji – poinformował naszą redakcję Cezary Tudek, zastępca komendanta straży miejskiej. Dowodem na to, że jest to zwykłe unikanie odpowiedzi, jest wypowiedź jego przełożonego, komendanta Adama Krzemińskiego, której udzielił, kiedy odwiedziliśmy go razem z ekipą TVN Uwaga. Tym razem okazało się, że można było sprawdzić, jakie interwencje i kiedy miały miejsce w Jadwisinie. – W okresie bezpośrednio poprzedzającym to tragiczne zdarzenie straż miejska nie miała żadnych zgłoszeń oraz nie podejmowała żadnych interwencji w obrębie Jadwisina – twierdzi komendant Krzemiński. Kiedy informujemy komendanta, że mieszkańcy skarżą się na brak reakcji na zgłoszenia, że dostają informację iż to nie jest sprawa straży miejskiej, ten zarzuca im kłamstwo. – Myślę, że autor, czy autorzy tego stwierdzenia w sposób dość głęboki mijają się z prawdą, gdyż wszystkie interwencje zgłaszana do straży miejskiej w Serocku są podejmowane i realizowane – mówi Adam Krzemiński. Potwierdza jednak, że straż miejska była informowana o fakcie spożywania alkoholu w okolicy sklepu na Szaniawskiego. Dlaczego nic z tym nie zrobiono? Komendant twierdzi, że jego strażnicy właściwie wykonują swoją pracę i nie ma im nic do zarzucenia. Zarzuty jednak mają zarówno mama zamordowanego Rafała jak i mieszkańcy Jadwisina, którzy często mówili, że policja i straż miejska bały się braci K.

Jakub Janik