Serock. Merytoryczna debata na temat kompostowni. Mieszkańcy stanowczo na „NIE”

protest009

foto: GP/jj

Podczas debaty społecznej na temat budowy kompostowni w Dębem pojawiło się około 200 mieszkańców gminy Serock, byli też gminni urzędnicy. Niestety zabrakło Marka Włodarczyka, inwestora kompostowni, właściciela Zakładu Kształtowania Terenów Zielonych, któremu zebrani chcieli zadać kilka istotnych pytań. Inwestor przysłał tylko swoje oświadczenie.

O emocjach, które budzi możliwość powstania w Dębem kompostowni, pisaliśmy już kilka razy. Po raz pierwszy jednak miało dojść do spotkania wszystkich trzech stron, czyli urzędników, mieszkańców i inwestora. Ten ostatni niestety nie pojawił się przysyłając jedynie oświadczenie. Z jego treści wynika, że skoro zostały spełnione wymogi nałożone przez prawo, to nie powinno być przeszkód w realizacji inwestycji.  Ze strony urzędu rozprawę prowadził Rafał Karpiński, a towarzyszyli mu sekretarz Tadeusz Kanownik, Kierownik referatu ochrony środowiska Anna Kamola i kierownik referatu geodezji Jakub Szymański.

 

Dokumentacja a rzeczywistość

Z wystąpień mieszkańców, którzy byli doskonale przygotowani merytorycznie, wyłaniały się dwa podstawowe problemy. Pierwszy polegał na niezgodnościach tego, co inwestor przedstawia w dokumentach, ze stanem faktycznym. Zarzucano, że wszystkie wyliczenia są oparte tylko na danych modelowych, a uśrednione wyniki nie dają odzwierciedlenia tego, co będzie się działo w rzeczywistości.

Te tabelki mają pewne założenia. Żeby coś udowodnić musimy coś założyć. Przy założeniach ilościowych w tym raporcie te normy są spełnione, ale one są podawane uśrednione. Co to znaczy z punktu widzenia matematyki? Są to wartości wyższe i niższe i później dzielone przez ilość tych wartości. Czyli jeśli w danym momencie występuje stężenie wyższe niż norma przewiduje, a w danym momencie niższe, czyli kiedy proces kompostowania nie odbywa się, oczywistym jest, że takie normy, uśredniając rocznie, mogą się zgodzić – tłumaczył Tomasz Buratowski, jeden z inicjatorów działań przeciwko powstaniu kompostowni.

Na poparcie tych argumentów mieszkańcy przytaczali obszerne fragmenty dokumentacji przedstawionej przez inwestora. Co więcej wskazali w niej miejsca, gdzie autor opracowania sam sobie zaprzecza podając różne odległości planowanej inwestycji od zabudowań mieszkalnych w różnych miejscach dokumentu. Oceniając dotychczasową działalność inwestora mieszkańcy wyrażali też swoje zastrzeżenia co do jego prawdomówności na temat wszelkich zabezpieczeń i przestrzegania norm. Mieszkańcy boją się też, że to co, jest w dokumentach, ma być tylko przysłowiowym czubkiem góry lodowej. Łatwiej jest przecież uzyskać pozwolenia na mniejszą i bezpieczniejszą inwestycję, a potem ją rozwijać, niż od razu wystąpić o pełen zakres. Poproszony przez mieszkańców o wypowiedź biegły sądowy w sprawach ochrony środowiska wskazał jeszcze problem braku inwentaryzacji przyrodniczej. Nikt nie dokonał spisu gatunków chronionych jakie występują na tym terenie i jakie mogą wskutek planowanej inwestycji ucierpieć. Jako przykład zostały podane pszczoły, których migracja, może mieć wpływ na plony w licznych sadach.

Kto zmienił plan?

Drugi problem to zmiana miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, do której doszło w roku 2014. Zapisy obecnego planu pozwalają na realizację inwestycji, o którą ubiega się przedsiębiorca. Mieszkańcy podkreślają, że kiedy kupowali działki na tym terenie w UG dostawali zapewnienie, że znajdujące się w tej okolicy gminne wysypisko śmieci jest wygaszane i będzie poddane rekultywacji. Taka informacja miała być jednym z argumentów za osiedleniem się w tej okolicy, która słynie z czystego powietrza. Wtedy nikt nawet nie zająknął się, że na tym terenie będzie rozwijana działalność związana z zagospodarowaniem odpadów. Oczywiście sekretarz Tadeusz Kanownik potwierdził w toku dyskusji, że gminne wysypisko rzeczywiście jest w trakcie procesu rekultywacji, natomiast znacznie trudniej przychodziło mu wyjaśnienie, kto wnioskował o taką zmianę planu miejscowego. Podobno miał to zaproponować sam projektant na podstawie tego co zastał. Inne źródła mówią o tym, że inicjatorem przekształceń miał być burmistrz Sylwester Sokolnicki. Podczas spotkania mieszkańcy mieli pretensje, że nie zostali o tak niekorzystnej zmianie poinformowani. Tu trzeba zwrócić uwagę, że do przygotowywanego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, mieszkańcy mogą składać wnioski, a do już opracowanego, ale jeszcze nieprzyjętego, wnosić uwagi i zastrzeżenia podczas wyłożeń. Takie uwagi powinny zostać rozpatrzone przez burmistrza. Z dyskusji wynika, że uwag związanych z przeznaczeniem spornego terenu nikt nie wnosił. Dlaczego mieszkańcy tego wtedy nie zrobili?

Zapachniało polityką

Na spotkaniu pojawiło się też kilku mniej lub bardziej aktualnych radnych. Między innymi radny powiatu legionowskiego Sebastian Sikora, który zapewniał mieszkańców o działaniach, które podejmie, by im pomóc. Miało być to głównie wysyłanie zapytań do różnych instytucji i osobiste dostarczenie mieszkańcom odpowiedzi, które otrzyma. Rafał Tyka, radny w poprzedniej kadencji, zaproponował przygotowanie obywatelskiego projektu uchwały, która ponownie zmieni plan zagospodarowania przestrzennego i wskazywał, że za wszystko ponosi odpowiedzialność burmistrz oraz jego ludzie. Jednak w tych wystąpieniach brakowało konkretów.

Trudny orzech do zgryzienia

Sama debata nie ma bezpośredniego wpływu na wydanie zgody na rozpoczęcie inwestycji. Jednak wnioski z niej, oraz przedstawiona przez mieszkańców solidna porcja rzeczowych argumentów i opracowań naukowych potwierdzających słuszność ich obaw, muszą być wzięte pod uwagę w procesie decyzyjnym. Spełnienie wymogów formalnych przez inwestora i zgodność wszystkich dokumentów z obowiązującymi przepisami, to jeszcze nie koniec. Burmistrz ma bowiem prawo powiedzieć nie, powołując się na czynnik społeczny. Nie oznacza to jednak, że inwestycji nie będzie, bo ostateczna decyzja zapada na wyższym szczeblu przy wykorzystaniu instytucji odwoławczych. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, sprzeciw w sprawie kompostowni podpisało ponad 2 000 mieszkańców.