Wieliszew. Pół na pół z Jackiem Kucińskim: chcieć znaczy móc

jacek-kucinski

Jacek Kuciński (fot. GP/AM)

 

Wiceprzewodniczący Rady Gminy Wieliszew Jacek Kuciński zasiada w szeregach Rady Gminy już drugą kadencję. Jak deklaruje, do kandydowania zmobilizowała go duża ilość rzeczy do zrobienia dla mieszkańców.

Na co dzień pracuje w Wodociągach Warszawskich w Zakładzie Remontów i Usuwania Awarii Sieci Wodociągowych. Jest tam mistrzem warsztatu. Jak mówi, fachowa wiedza stawia go czasem w pozycji gminnego eksperta w tej dziedzinie. W razie awarii jest także „pod telefonem” ze swoim elektoratem.
Proszę, jest pani punktualna jak nasze L9.

(śmiejemy się) Dziękuję.

To jest komplement, bo autobusy mamy bardzo punktualne. Nasza lokalna komunikacja działa bez zarzutu.

Słyszałam, że rzeczywiście komunikacja lokalna w Wieliszewie się sprawdza. Czy to jest również Pana sukces?

Sukcesy można osiągać w sporcie, albo w jakiejś dziedzinie naukowej. Praca radnego to jest jednak normalna praca na rzecz lokalnej społeczności. Nie nazwałbym tego sukcesem. Po prostu chcemy zapewnić ludziom godne warunki podróży do pracy i z pracy.
Jeżeli tego nie można nazwać sukcesem, to muszę chyba w inny sposób zadać Panu pytanie. Miało być o tym co jest Pana sukcesem, ale powiem inaczej. Z czego jest Pan zadowolony w tej kadencji?

Największym naszym osiągnięciem jest cmentarz wieliszewski. To naprawdę była droga przez mękę. Doprowadziliśmy do wykupu gruntów na tym trenie i pierwszy etap budowy cmentarza został już zakończony. To cieszy nie tylko mieszkańców Wieliszewa, ale również pozostałe sołectwa z naszej gminy. Trzeba także wymienić salę gimnastyczną przy gimnazjum. Mimo że gimnazjum działa już od dawna, dzieci zmuszone były podczas zajęć w-f chodzić na halę sportową przy bardzo ruchliwej drodze powiatowej. W tej chwili przechodzą tylko przez łącznik i są już na miejscu.

 
Czy są jeszcze inne osiągnięcia, które Pana cieszą?

Jest tego bardzo wiele: ścieżki rowerowe, oświetlenia ulic, place zabaw dla dzieci…

W nieskończoność można wyliczać nasze prace na rzecz mieszkańców.
A jeżeli miałby Pan powiedzieć o osiągnięciach na rzecz Pana okręgu wyborczego?

Ja jestem radnym gminy Wieliszew, nie tylko miejsca w którym zamieszkuje. Jednak biorąc pod uwagę mój okręg wyborczy, będzie to zapewne rewitalizacja Jeziora Wieliszewskiego. W 2011 r. rozpoczęliśmy powrót do naszej pięknej tradycji „Wianków Wieliszewskich”. Reaktywowaliśmy ten zwyczaj, który kultywowali nasi rodzice. Ponownie, tak jak to było za ich czasów, w tę najkrótszą noc w roku wianki pływają po jeziorze. Postulat dotyczący powrotu do „Wianków Wieliszewskich” znajdował się na mojej ulotce wyborczej już w 2010 r., kiedy pierwszy raz startowałem na radnego. Cieszy to, że tak wielu ludzi z tego korzysta.
Jest Pan radnym drugą kadencję. Z jakiego komitetu startował Pan w 2010 r.?

Startowałem jako osoba niezależna. Mój komitet nosił nazwę „Nowoczesny Wieliszew”. Po dwóch latach usiedliśmy z panem wójtem i porównaliśmy nasze programy wyborcze. Okazało się, że niewiele się od siebie różniły i postanowiliśmy pracować razem. Ponadto dwa lata wzajemnego przyglądania się sprawiły, że nabraliśmy do siebie zaufania. Trwa to już sześć lat. Jednym z efektów dobrej wzajemnej współpracy było również to, że w ostatnich wyborach wystartowałem już z Komitetu Pawła Kownackiego.
Jest jednak pewna nietypowa sytuacja jeśli chodzi o ostatnie wybory. Kandydował Pan z okręgu wyborczego, w którym Pan nie zamieszkuje.

Startowałem z okręgu wyborczego nr 7 – to są wodociągi, osiedle na ul. Przedpełskiego i TBS. Mieszkam natomiast na ul. Niepodległości.
Ul. Niepodległości nie znajduje się w okręgu wyborczym nr 7?

Nie. Odczuwałem potrzebę zrobienia czegoś dobrego wśród mieszkańców tego okręgu zwłaszcza, że tam wiele lat mieszkałem i uważam, że znam potrzeby tych ludzi.
Każdy ma prawo kandydować w wybranym okręgu na terenie gminy, a nie tylko w okręgu stałego zamieszkania. Jest to jednak dość nietypowe. Nie chciał Pan startować z okręgu w którym znajduje się Pana miejsce zamieszkania?

Wie Pani… (wzdycha ciężko, po czym śmieje się). W Wieliszewie jest pięciu radnych. Każdy ma swoje ulubione miejsca i swoich zwolenników. Nie chcieliśmy sobie wchodzić w drogę.
Co chciałby Pan osiągnąć jeszcze w tej kadencji?

Wiele jest jeszcze do osiągnięcia. Mamy program wyborczy, który konsekwentnie realizujemy. Ten program powstał po wielu rozmowach z mieszkańcami i odpowiada ich zgłoszonym potrzebom. To jest zapisane w WPF-ie (przyp. red. – Wieloletniej Prognozie Finansowej)
Co dla Pana jest najważniejsze?

Chciałbym zrobić boisko z prawdziwego zdarzenia na TBS-ie. Chcą z niego korzystać zarówno dorośli jak i młodzież. Jest tam piękna plaża, ale boisko również jest bardzo potrzebne, tak jak siłownia plenerowa na osiedlu przy ul. 600-lecia, która jest też w planach gminy. Zamierzam dotrzymać swojego przyrzeczenia wyborczego i zrealizować to – jeśli nie w tym roku, to w tej kadencji.
Myśli Pan, że się uda?

Jeśli czegoś się bardzo chce, to można osiągnąć wszystko.
Gdyby mógł Pan cofnąć czas, to zrobiłby Pan coś inaczej w tej kadencji?

Jestem człowiekiem, który nie ogląda się za siebie. Nie oglądam się za siebie i wydaje mi się, że to słuszna droga, którą dalej chciałbym podążać.
Czasem warto przyznać się do błędu. Może to być bardzo konstruktywne.

Błędy jako takie nam się nie zdarzyły. Przynajmniej nic o tym nie wiem. Wręcz przeciwnie, często ludzie dzwonią do nas i dziękują za jakąś inwestycję, która dla nich ma duże znaczenie. Uznanie jest bardzo motywujące.
Podejrzewam, że Pana uznanie zdobył z kolei wójt. To wynika z tego, co mówił Pan wcześniej. Zmierzam do tego, aby zadać pytanie, kogo widziałby Pan na stanowisku wójta w kolejnej kadencji.

Bardzo proste pytanie. Nie widzę innego kandydata. Człowiek, który zasiada obecnie na fotelu wójta, jest na właściwym miejscu. Mam nadzieję, że jeszcze długo tak będzie. Czasem jest mi go nawet szkoda, bo on naprawdę ciężko pracuje. Dla Pawła Kownackiego nie wystarcza 8, czy 12 godzin pracy. Dla niego nawet cała doba jest za krótka. Do tego dochodzi bieganie, jazda rowerem, zebrania sołeckie i okolicznościowe na terenie gminy. Nie widzę innej osoby, która mogłaby mu dorównać i nadawałaby się na to stanowisko. Poprzeczkę podniósł tak wysoko, że ciężko będzie komukolwiek w przyszłości temu sprostać.
Pan nie ma aspiracji, aby zostać wójtem?

O nie!
Myśli Pan, że ktoś z Rady Gminy ma?

Raczej nie. Wszyscy członkowie Rady Gminy mają okazję obserwować, jak bardzo ciężka jest to praca. To harówka! Czasem się śmiejemy, że jeśli chodzi o pozyskiwanie środków zewnętrznych, wójta Pawła Kownackiego wyganiają drzwiami, a on wchodzi oknem. Prawie zawsze uzyskuje to, co chce. Cały on. Skuteczny i blisko ludzi. Mnóstwo osób przychodzi do Urzędu na rozmowy, a on znajduje czas dla każdego.
Strasznie cukierkowy obraz wójta wyłania się z tej charakterystyki. Bardzo pięknie to wszystko brzmi, ale wójt musi mieć jakieś wady, jak każdy człowiek…

Proszę pani, nie wiem. Nie jestem z nim tak blisko, żeby powiedzieć coś na ten temat. Musiałaby pani zapytać jego żonę (śmiejemy się).
Kogo widziałby Pan na stanowisku przewodniczącego w następnej kadencji?

Wydaje mi się, że dobrze jest tak jak jest teraz. Z komitetu Pawła Kownackiego zostało wybranych 13 radnych. Te osoby ciężko pracują na to, aby osiągnąć jak najwięcej. Marcin Fabisiak jest człowiekiem, który potrafi z każdym się dogadać. Zdarza się, że mamy odmienne zdanie na jakiś temat, ale zawsze udaje nam się podczas dyskusji osiągnąć kompromis. W przyszłej kadencji nadal widzę go na tym stanowisku.