Rozmowa z radnym Gajdą: o problemach z wodą i drogami w Topolinie, Sikorach i Poddębiu

robert-gajda

Radny Wieliszewa Robert Gajda, fot. GP/AM

Robert Gajda to osoba stosunkowo nowa w samorządzie. Jest radnym w Wieliszewie od niespełna dwóch lat, ale już teraz można zaobserwować, że jego pochodzenie z komitetu wyborczego wójta nie zobowiązuje go do przemilczania ważnych kwestii. Pyta, szuka, ale ostatecznie przyznaje – odnosząc się do samorządu, że kapitałem gminy są „fajni ludzie”.
Jest Pan jedyną osobą, która podczas niewiarygodnie spokojnego posiedzenia sesji Rady Gminy śmiała wójta delikatnie skrytykować.

Chciałbym podkreślić, że to nie jest krytyka pana wójta. To tylko zapytanie o informacje, które pozwoliłyby w sposób bardziej matematyczny zapoznać się ze specyfiką inwestycji w gminie Wieliszew. Chodzi tutaj o inwestycje o charakterze lokalnym, mającym bezpośredni wpływ na jakość życia mieszkańców. Te informacje trudne są do wyczytania bezpośrednio z WPF -u (przyp. red. – Wieloletniej Prognozy Finansowej). Natomiast można je uzyskać na podstawie analizy zrealizowanych inwestycji i dokumentów związanych z płatnościami. Ja takich informacji nie mam.
Czy jest Pan rozczarowany odpowiedzią wójta?

Jestem. Jest to niestety odpowiedź nieco wymijająca. W żaden sposób nie zbliżyła mnie ona do informacji, które chciałem uzyskać. Dlaczego informacje takie nie są dostępne i nie są wykorzystywane w decyzjach inwestycyjnych gminy, to pytanie do wójta.
Nie będzie dalszego ciągu?

Jeżeli wójt napisał, że nie ma takich informacji, to znaczy, że ich nie ma. Hipotetycznie ja mógłbym zatrudnić dwie – trzy osoby, które szperałyby w gminnych dokumentach, wygrzebywały je rok po roku i lokalizowały te inwestycje. Niestety nie mam takich środków. Pozostaje mi jedynie śledzenie WPF -u. Ewentualnie na koniec kadencji będę mógł powiedzieć, co zrobiliśmy w ciągu ostatnich czterech lat, jeżeli chodzi o lokalne inwestycje.

 
Co pana zainspirowało do napisania pisma? Własne przemyślenia czy mieszkańcy?

Zainspirowali mnie mieszkańcy, którzy proszą mnie o czystą wodę do mycia, albo utwardzoną drogę, albo oświetloną drogę. Mija czas, a oni nie mają tych inwestycji. W pewnym momencie rzucają argumenty, które mógłbym określić jako emocjonalne. Czasem nawet nieracjonalne. Padają twierdzenia, że w naszej gminie inwestuje się w dużych miejscowościach. Ja jestem radnym czterech najmniejszych miejscowości w naszej gminie (przyp. red. – Komornica, Sikory, Poddębie, Topolina). Trudno mi rozmawiać z mieszkańcami na ten temat, nie mając podstawowych danych. Brakuje mi argumentów, ponieważ nie mam konkretnych informacji, na których mógłbym się oprzeć.
Mieszkańcy mają do Pana pretensje?

Tak. Topolina, Sikory i Poddębie są wsiami, gdzie mieszkańcy narzekają na jakość wody, która tam jest. Brak jest utwardzonych dróg, oświetlenia, chodnika lub chociaż pobocza, którym bezpiecznie mogliby dojść do przystanku autobusu. Trudno im się dziwić.
Czy mówiąc o jakości wody, opiera się Pan na subiektywnych odczuciach mieszkańców, czy na badaniach potwierdzających ten fakt?

Na subiektywnych opiniach mieszkańców.
Skoro ta woda jest rzeczywiście złej jakości, to skąd mieszkańcy czerpią wodę do picia?

Kupują wodę butelkowaną.
Wszyscy mieszkańcy trzech wcześniej wymienionych miejscowości?

Należy spojrzeć na to nieco inaczej. Najgorsza woda jest w miejscowości Sikory. Tam praktycznie każdy mieszkaniec ma złą wodę. W miejscowości Topolina i w Poddębiu zdarzają się osoby, które twierdzą, że mają bardzo dobrą wodę ze studni. Inni, że jest ona niezdatna do użycia.
Czy problem niedofinansowania dotyczy głównie Pana wsi, czy też wszystkie małe miejscowości z gminy Wieliszew mają podobne problemy?

Wszystkie małe miejscowości mogą mieć podobne problemy. Jednak dostęp do wody, to podstawowa potrzeba egzystencjalna. Trudno mówić o kulturze, jeżeli człowiek nie ma się w czym umyć. Kultura jest bardzo ważna. Jeżeli człowiek nie ma do niej dostępu, to nie będzie szukał czegoś interesującego. Jednak zanim zacznie szukać kultury, musi być najedzony, czysty, mieć możliwość bezpiecznego dojścia do szkoły i pracy.
Co dalej? Będzie pan nadal zabiegał o inwestycje na pana terenie?

Zabiegam o nie co roku składając wnioski i prosząc. Jaki będzie tego skutek, okaże się zapewne na koniec kadencji.
Ma pan nadzieję na cokolwiek dla swoich mieszkańców?

Tak. Myślę, że mimo wszystko wiele się dzieje. Może nie są to spektakularne, już widoczne inwestycje. Postrzegając to jednak z perspektywy 17 lat, od których mieszkam w tej gminie, są pierwsze oznaki tego, że ktoś się tymi sprawami zajął. To kwestie projektów, które się toczą, kwestie środków, które pojawiają się w naszym budżecie.
Co będzie pierwsze?

Utwardzenie ul. Głównej lub Bagiennej w Sikorach. To najmniejsza miejscowość w naszej gminie. Nie ma tam żadnej utwardzonej drogi. Nie ma tam wody. Można powiedzieć, że ta wieś traktowana jest najgorzej ze wszystkich wsi gminy Wieliszew. Mieszkańcy chcieli, aby utwardzić przynajmniej jedną z dróg w sposób trwały np. destruktem. Ze względu na to, że pojawiły się plany dotyczące budowy wodociągu, mieszkańcy zmienili zdanie. Powiedzieli – dobrze, gmina nie ma pieniędzy, to nie utwardzajmy. Zróbmy najpierw wodociąg, a potem zrobimy drogę. Jednak z uwagi na to, że na realizację wodociągu będzie trzeba jeszcze poczekać około trzech lat, nie ma sensu łączyć tych dwóch inwestycji. Mieszkańcy proszą o utwardzenie trwałe przynajmniej jednej z wymienionych dróg.
Wolałby Pan, żeby pierwsza była woda?

Tak. Jestem jednak realistą i wiem, że jeżeli chodzi o wodę koszty wahają się w granicach 8-10 mln zł. Oznacza to mniej więcej, że naszą gminę będzie stać na tę inwestycję w okresie 3-4 lat. Czyli jej zakończenie na takim poziomie, żeby mieszkańcy Sikor czy Topoliny mogli się podłączać, to prawdopodobnie będzie 2019 r.
Nie można by uszczknąć nieco z wydatków na kulturę i przenieść na najbardziej naglące potrzeby?

Na kulturę przeznacza się dużo mniejsze kwoty, niż mogłoby się wydawać. Jest to jakaś forma promocji gminy i ma to jak najbardziej swoje uzasadnienie. Przy czym nieocenione jest tutaj zaangażowanie wójta, mieszkańców gminy i radnych, którzy się do tego przyczyniają. Z tego punktu widzenia jest to bardzo pozytywne i stanowi tańszą formę promocji gminy, niż wydawanie olbrzymich środków na bilbordy, reklamy typu – nasza gmina jest fajna. Nasza gmina jest fajna, bo mamy fajnych ludzi, którzy to robią.
Dziękuję za rozmowę