„…chcę tam być!” – wywiad z maratończykiem Emilem Dobrowolskim

vi-chotomowskie-pozegnanie-lata_30

Emil Dobrowolski w otoczeniu lokalnych biegaczy podczas biegu w Chotomowie (fot. GP/UM)

Emil Dobrowolski to znany sportowiec i mieszkaniec Chotomowa. Ma 29 lat a biega już 18, w tym 9 zawodowo. Reprezentował takie kluby jak: UKS G-8 Bielany, KS Warszawianka Warszawa, a obecnie LŁKS Prefbet Śniadowo. Wygrywał wiele biegów, a ostatnio zwyciężył w prestiżowym Maratonie w Poznaniu z nową życiówką 2:13:50.

Michał Machnacki: Co nasz, jeden z najlepszych polskich maratończyków, zamierza robić 21 sierpnia 2016 roku?

Emil Dobrowolski: Domyślam się, że wtedy jest maraton w Rio de Janeiro na Igrzyskach. Na pewno chcę tam być i na pewno nie jako kibic. Niestety dobre chęci nie wystarczą, przede mną sporo ciężkiej pracy i próba kwalifikacji na imprezę na początku kwietnia.
No właśnie. Czas do Igrzysk Olimpijskich zbliża się wielkimi krokami. Rozpoczną się one 5 sierpnia przyszłego roku.

M.M: Ile czasu pozostało ci na to, by ziścić marzenie o wyjeździe do Rio?

E.D.: 10 kwietnia będę próbował osiągnąć minimum w maratonie. Niekoniecznie zrobienie samego minimum wystarczy, jedzie tylko trzech zawodników z najlepszymi czasami. Wskaźnik można osiągać do końca kwietnia, więc nawet po dobrym występie będę musiał czekać kilka tygodni na to co zrobi reszta chętnych na wyjazd do Brazylii.

M.M: Opowiedz o swoim biegu w Maratonie w Poznaniu. Czy jesteś zadowolony z życiówki? Ten czas jednak nie daje ci premii w postaci zakwalifikowania się do kadry olimpijskiej?

E.D.: Już w Poznaniu planowałem atak na minimum olimpijskie. Organizator zapewnił zająca na pierwszą część dystansu. Niestety pogoda w Poznaniu nie rozpieszczała, na starcie było koło zera stopni i wiał silny mroźny wiatr. Do 35 kilometra wszystko szło w miarę dobrze, biegłem niewiele wolniej od założonego czasu. Na ok. 33km objąłem prowadzenie w biegu. Niestety po 37 kilometrze i przebiegu przez stadion Lecha po miękkiej nawierzchni ponaciągałem mięśnie dwugłowe uda i zaczęły łapać mnie silne skurcze. Udało się dowieźć zwycięstwo do mety, zostałem też pierwszym polskim zwycięzcą tego biegu od 2006 roku. Niesamowita radość z wygrania tak dużego i prestiżowego biegu na mecie, ale w świadomości siedziało to, że nie osiągnąłem swojego głównego celu. Następna próba na wiosnę.

M.M: W Poznaniu zdyskwalifikowano jednego zawodnika z czołówki maratonu za stosowanie dopingu…

E.D.: Po ogłoszeniu informacji o wpadce dopingowej jednego z zawodników z czołówki biegu od razu stawiałem na Ukraińca. Pobiegł trzy maratony w miesiąc. Później szybką „połówkę” (półmaraton przyp. aut.) i dzień później wygrał mocno obsadzona dychę. Nie od dziś wiadomo, że nie wszyscy biegacze z naszych biegów są uczciwi, o czym nie raz się przekonaliśmy. Dodatkowo ostatnio słychać o kolejnych dużych aferach dopingowych na świecie. Z jednej strony czasem odechciewa się trenować, ale z drugiej widać, że system antydopingowy staje się skuteczniejszy i wyłapuje chociaż część oszustów.

M.M.: Czy planujesz jakieś obozy przygotowawcze przed najważniejszymi startami w przyszłym roku?

E.D.: Niedawno skończyłem roztrenowanie i powoli zaczynam treningi pod przyszły sezon. Na początku grudnia wybieram się na obóz do Wałcza, w styczniu być może obóz w Spale, a 31 stycznia tak jak w zeszłym roku wybieram się do Albuquerque w Stanach Zjednoczonych na 6 tygodni. W Wałczu i Stanach będę trenował razem z klubowym kolegą Jakubem Nowakiem, na tych obozach będzie też mój trener Marek Jakubowski, który będzie czuwał, żebym nie trenował za mocno.

M.M.: Ostatnio dołączyłeś do pewnego projektu. Na czym on polega?

E.D.: W listopadzie dowiedziałem się, że wraz z Jakubem Nowakiem i Danusią Urbanik załapaliśmy się do projektu „Droga do Rio” z inicjatywy Fundacji Run And Fun. Ma on na celu publiczną zbiórkę pieniędzy na nasze przygotowania do zakwalifikowania się do Igrzysk Olimpijskich. Zebrana kwota będzie przeznaczona na obozy, odnowę biologiczną, fizjoterapeutów czy odżywki. Każdy może pomóc poprzez stronę Droga do Rio.

M.M.: Przygotowania są kosztowne. Czy od marca udało ci się pozyskać nowych sponsorów?

E. D.: Powiedziałbym raczej od października. Zwycięstwo w Poznaniu na pewno przyczyniło się do wypromowania mnie. Pewnie dzięki temu jestem w projekcie „Droga do Rio”. Na jednym z listopadowych biegów, który wygrałem podszedł do mnie przedstawiciel firmy Polar i zaproponował mi najnowszy zegarek z GPS oraz czujnikiem tętna, model V800. Niedawno podpisałem umowę sponsorską z firmą Loyalty Point, która wesprze mnie finansowo. Teraz zamiast martwić się gdzie wystartować, żeby zarobić kilkaset złotych mogę startować w biegach, które faktycznie potrzebne mi są w przygotowaniach i mieć spokojną głowę. Kontynuuję współpracę z firmami Nike i Agisko, klub LŁKS Prefbet Śniadowo też ciągle pomaga mi w przygotowaniach.

M.M.: Wróćmy jeszcze do biegów, które odbyły się w tym roku. Uczestniczyłeś w dużych imprezach, ale znalazłeś czas na małą, lokalną imprezę w Chotomowie. Czy takie imprezy jak Chotomowskie Pożegnanie Lata mają rację bytu w dobie biegów komercyjnych, z coraz bardziej wysokim wpisowym?

E.D.: Chotomowskie Pożegnanie Lata to alternatywa dla typowych biegów ulicznych. Rodzinna atmosfera, treningowa formuła zawodów, dzieciaki jadą z rodzicami na rowerach, nie ma ścigania ani nawet pomiaru czasu. Bieg jest charytatywny, nie ma żadnych klasyfikacji ani miejsc, ale każdy uczestnik losuje jakąś nagrodę. Poza tym bieg rozgrywa się prawie pod moim domem, musiałem w końcu w nim pobiec.

M.M.: Pozostaje mi życzyć udanych przygotowań i spełnienia sportowych marzeń.

E.D.: Nie dziękuję. A przy okazji pozdrawiam wszystkich lokalnych biegaczy, do zobaczenia na treningach w Lasach Chotomowskich.