6 lat z życia rodziny zastępczej. Rozmowa z Anną Gajewską

anna_gajewska

Anna Gajewska (fot. K. Leszczyńska)

Rozmowa z Anną Gajewską, radną powiatową, która od kilku lat tworzy rodzinę zastępczą dla dzieci. Obecnie w rodzinie mieszkają dwie adoptowane już dziewczynki oraz chłopczyk i dziewczynka w pieczy zastępczej. Jak ich sytuacja zmieniła się w ciągu ostatnich 6 lat, jak zmieniły się przepisy odnośnie rodzin zastępczych?

 
Ostatni raz o prowadzeniu przez Panią rodziny zastępczej rozmawialiśmy 6 lat temu. Co się zmieniło od 2014 roku? Jak sobie radzicie? Dzieci już trochę wyrosły.

Te sześć lat w życiu każdej rodziny, także naszej, to niemal epoka. Szczęśliwego finału doczekała się w tym czasie procedura adopcji naszych dziewczynek. Dziś to już panienki – jedna skończyła drugą, a druga czwartą klasę. Dziewczynki są już formalnie naszymi dziećmi i to jest największe szczęście, jakie mnie spotkało.

Obecnie, oprócz córek, w naszej rodzinie jest dwoje dzieci, dla których jesteśmy rodziną zastępczą – sześcioletni chłopczyk i trzynastoletnia dziewczynka. Są u nas od 2018 r. Przez 8 miesięcy mieszkała też z nami Natka, świetna dziewczynka. Szczęśliwie jej mama wyzdrowiała i Natka wróciła do domu. Dwa tygodnie mieszkało u nas również rodzeństwo – chłopczyk i dziewczynka. Dobrze pamiętam dzień, w którym zabierałam ich z rodzinnego domu po telefonie od kuratora. Był wieczór, w pamięci zapadło mi pytanie chłopca, gdy wsiadł do mojego samochodu: „Ciociu masz może parówki w domu? Bo głodny jestem”. To mną wstrząsnęło. Na cierpienie dzieci nie można się uodpornić…
Jakie najfajniejsze wspomnienia będziecie mieli z tych lat? Jakieś kluczowe wydarzenia w ich życiu już się pojawiły?

Było ich wiele. Jedno z najcudowniejszych wspomnień to moment, w którym młodsza z naszych dziewczynek, po niekończących się rehabilitacjach, zaczęła chodzić. Miała wówczas dwa lata. Usłyszałam, jak mówi „Ja sobie chodzę!” i tak właśnie było. Kolejne to bezbrzeżna ulga i szczęście nie do opisania, kiedy sąd wydał postanowienie o adopcji naszych dziewczynek. Trudno nam było wyjść z sali sądowej: dziękowałam Pani sędzi, ławnikom, pokazywałam zdjęcia dzieci i puszczałam piosnkę dedykowaną dla sądu, którą śpiewały dziewczynki. To było wielkie wzruszenie dla nas, ale łzy widziałam też w oczach pracowników sądu.
Jak przez ten czas zmieniły się przepisy dotyczące rodzin zastępczych? Czy wasza sytuacja się poprawiła?

Przepisy dotyczące pieczy zastępczej od 2012 roku uległy tylko kosmetycznym zmianom. Rodzinom zastępczym zawodowym marzy się zmiana przepisów dotyczących umów, na podstawie których jesteśmy zatrudnieni. Obecnie są to umowy zlecenia z możliwością wzięcia urlopu. Mało kto korzysta z dobrodziejstw urlopu, po prostu nie mamy sumienia zostawiać dzieci pod opieką obcych ludzi. Wszystkie moje dzieci zawsze jadą z nami na urlop, inaczej sobie tego nie wyobrażam, przecież tworzymy rodzinę.
Jakie sprawy budzą najwięcej problemów i jak udaje się Wam je rozwiązywać?

Problemy mamy takie same, jak w każdej rodzinie: dzieci się spierają, jak to między rodzeństwem. Muszę więc prowadzić rozmowy dyscyplinujące, znajdować kompromisy i uczyć ich, jak rozwiązywać problemy z korzyścią dla każdej ze stron sporu. Ale jak w prawdziwiej kochającej się rodzinie jest też druga strona medalu – w sytuacji, gdy któreś z nich doświadcza przykrości z zewnątrz, któremuś z nich dzieje się krzywda, wówczas stają za sobą murem i to jest piękne. W przypadku rodzin zastępczych dodatkowym problemem, którego nie doświadcza zwykła rodzina, są kontakty z rodzinami biologicznymi dzieci będących u nas w rodzinie zastępczej. Często bywają trudne i stresujące, ale nauczyłam się już dystansować. Ostatnie miesiące i szkoła zdalna dały się mi we znaki tak samo, jak innym rodzicom.
Czy Pani zdaniem instytucja rodziny zastępczej u nas się sprawdza?

Instytucja rodziny zastępczej jak najbardziej się sprawdza. Dzieci pokrzywdzone przez dorosłych, rodziców znajdują szansę na normalne życie, uczą się funkcjonowania w rodzinie, czerpią wzorce z rodziców zastępczych, ich pracy i postaw życiowych. Tu też znajdują ciepło i uwagę, którego nie doświadczały w rodzinie biologicznej i nie doświadczyłyby w placówce opiekuńczej, w której na jednego opiekuna przypada wielu podopiecznych i który przychodzi do pracy na kilka godzin. To zupełnie inna relacja. Rodzina zastępcza jest co prawda substytutem, ale jednak najbliższym ideału, jeśli weźmiemy pod uwagę dobro i prawidłowy rozwój, także emocjonalny, dzieci.
W jakim kierunku program opieki nad dziećmi powinien być poprowadzony? Kto powinien mieć większe kompetencje? Czy czegoś Wam brakuje?

Program opieki nad dziećmi, trafiającymi do rodzin zastępczych, powinien przede wszystkim brać pod uwagę dobro dziecka. Co za tym idzie powinno się maksymalnie skracać procedury i dążyć do jak najszybszej regulacji sytuacji prawnej dzieci. To da im szansę, zwłaszcza dzieciom małym, na adopcję.

Brakuje nowych rodzin zastępczych, ponieważ nie jest to łatwa praca. Rodzice zastępczy są w pracy 24 godziny na dobę, ale trzeba podkreślić, że ta praca daje ogromną satysfakcję. Kiedy widzisz, że dziecko, które trafiło pod twój dach, zaczyna osiągać sukcesy w szkole, zaczyna mieć koleżanki, kolegów, jest lubiane, że praca, którą wkładasz w wychowanie dziecka, zaczyna owocować, to jest to nagroda za wszelkie trudności. Nie zawsze tak jest. Zdarzają się również porażki, ale trzeba pamiętać, że do naszych rodzin trafiają dzieci z ogromnym bagażem życiowym, poranione, często odrzucone i my musimy podjąć próbę pokazania im normalnego świata, musimy starać się je zrozumieć, a jednocześnie sami być silnymi. W tym pomagają nam grupy wsparcia i nasze indywidualne spotkania w gronie rodzin zastępczych – rozumiemy się i wspieramy.