Po dwóch nieudanych próbach podpalenia pustego sklepu na osiedlu 600-lecia pojawia się pytanie, czy to był tylko wandalizm? Z rozmów z mieszkańcami wynika, że mogła to być chęć odstraszenia potencjalnych najemców. Niektórzy nawet nieśmiało wskazują podejrzanych.
O samych podpaleniach pisaliśmy już w poprzednich wydaniach naszej gazety. Zdecydowanie nie wyglądają one na przypadkowe, a podpalacze są coraz skuteczniejsi. Po pierwszym razie widać było tylko lekko osmolone drzwi i ścianę poniżej okna. Po drugim razie ślady ognia widoczne są na znacznie większej części elewacji.
Budynek, w którym znajdował się sklep przylega do jednego z bloków mieszkalnych. Do tej pory interwencje straży pożarnej były wystarczająco szybkie i skuteczne. Co jednak, jeśli dojdzie do trzeciej, jeszcze bardziej skutecznej próby podpalenia?
W związku z rosnącym zagrożeniem i ciągłym brakiem ustaleń, kto stoi za niebezpiecznymi wybrykami, postanowiliśmy porozmawiać z mieszkańcami okolicznych bloków. Być może oni zwrócili uwagę na coś charakterystycznego. – Mieszkam w bloku obok i mam też okna na tę stronę. Widziałam, jak kilka dni przed podpaleniem kręciło się tu dwóch mężczyzn. Przyglądali się temu budynkowi i robili zdjęcia. Niestety nie mogłam ich rozpoznać, bo z takiej odległości nie widziałam dokładnie twarzy – mówi jedna z mieszkanek osiedla. Czy to oznacza, że ktoś się przygotował do tego podpalenia? Mało prawdopodobne, bo wtedy pewnie byłby skuteczniejszy i do czego miały posłużyć zdjęcia?
Kilku mieszkańców sugerowało, że podpalenia miały odstraszyć potencjalną konkurencję, która mogłaby się pojawić na osiedlu. Obecnie funkcjonuje tu tylko jeden sklep. – Jak towar by był dobry, to myślę, że nowy sklep by się sprawdził. W tym, który teraz działa, nie jest zbyt sympatycznie i chodzę tam tylko, jak nie mam innego wyjścia – mówi kolejna mieszkanka osiedla. Jednak ta wersja wydaje się mało prawdopodobna.
Policja w tej chwili nie wyklucza jeszcze żadnej możliwości. – Jeżeli chodzi o motywy pożarów, badamy różne wątki. W 2016 roku policjanci interweniowali raz pod adresem sklepu. Interwencja dotyczyła zakłócenia porządku publicznego. Wówczas policjanci nie stwierdzili przypadków naruszenia prawa – informuje Emilia Kuligowska, oficer prasowy KPP Legionowo.
Postępowanie jest cały czas prowadzone. Sporządzone mają być też ekspertyzy przez specjalistów w dziedzinie pożarnictwa. Jak się okazuje, naszemu dziennikarzowi udało się dotrzeć do informacji, których nie posiadała dotąd policja. – Nic nam nie wiadomo, aby mieszkańcy jeszcze przed pożarami widzieli osoby oglądające budynek i robiące zdjęcia. Apelujemy do świadków, którzy mają wiedzę na temat zdarzeń aby kontaktowali się z nami. Każda informacja jest dla nas cenna – dodaje Emilia Kuligowska. Więc jeżeli ktoś z naszych czytelników ma jeszcze informacja, które mogą pomóc w wyjaśnieniu tej sprawy to zachęcamy do kontaktu jednostką policji w Wieliszewie lub z KPP Legionowo.