Prezydent Legionowa Roman Smogorzewski w rozmowie z Jakubem Janikiem komentuje wyniki referendum w sprawie włączenia Legionowa do planowanej metropolii warszawskiej.
Czy udało się już Panu opanować emocje?
Emocje są, bo cały czas dzwonią dziennikarze, dzwonią przyjaciele, dzwonią i piszą dumni mieszkańcy. Po pierwsze to właśnie im chciałem podziękować i pogratulować, że z jednej strony nie dali się złapać na lep obietnic, że stworzenie aglomeracji rozwiąże ich problemy, że przy tym projekcie ustawy za mniejsze pieniądze uda się zrobić lepszy system komunikacyjny i że uwierzyli w siebie.
A czy jeszcze przed referendum obawiał się pan o frekwencję?
W rozmowach z mieszkańcami często pojawiał się taki przekaz, że po co to referendum PiS i tak zrobi co chce, i to mnie bardzo niepokoiło. Myślałem, że to będzie dla wielu usprawiedliwienie, żeby nie pójść na to referendum. Jeśli popatrzymy na historię tych referendów lokalnych, to pewnie 80% z nich jest w ogóle nieważnych.
Który wynik jest większym sukcesem, frekwencja czy 95% przeciwko aglomeracji w formie proponowanej przez PiS?
Te 46% jest sukcesem, ale z drugiej strony 95% pokazało, że mieszkańcy Legionowa są razem. Szanuję tych, którzy głosują na PiS, a to elektorat zdyscyplinowany i związany z tą partią, jednak zdecydowana większość elektoratu PiS zagłosowała przeciwko projektowi posłów PiS. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że od miesiąca Prawo i Sprawiedliwość na terenie powiatu legionowskiego nie istnieje. To oznacza, że Prawo i Sprawiedliwość grało na obstrukcję i na spowodowanie niskiej frekwencji, że ludzie nie pójdą, i że to referendum będzie nieważne. To się nie udało, ludzie ich nie posłuchali, posłuchali się swojego rozumu.
Czy w takim razie to referendum można nazwać manifestacją postawy wobec polityki partii rządzącej?
Zastanawiam się, na ile jest to zadowolenie z lokalnego lidera, a na ile to jest protest przeciwko takiemu stylowi uprawiania polityki. Myślę, że zdecydowana większość mieszkańców nie przeczytała tej ustawy, tym bardziej że PiS oszukuje mieszkańców mówiąc, że jej nie ma, co jest nieprawdą, bo ona jest w sejmie. W piątek przed referendum została uruchomiona strona internetowa, na której tę ustawę każdy może sobie skonsultować. Jestem dumny, szczęśliwy, ale i trochę zaskoczony. Jest to dla mnie zobowiązanie do dalszej wytężonej pracy. W mojej ocenie mieszkańcy zdali egzamin z obywatelskiej postawy na 6.
Co będzie dalej? Mieszkańcy zrobili, to co do nich należało, demokratycznie wyrazili swoją wolę.
Po pierwsze musimy to nagłaśniać. Zainteresowanie tym referendum będzie trwało 2, 3 dni. Później będzie jakiś zamach, jakiś skandal. Trzeba podtrzymywać tę informację dla rządzących, że nie można tak zdecydowanego stanowiska lekceważyć, i że dorzucanie tego elektoratu PiS do Warszawy im się nie opłaca, bo to jest tylko 5%. Po tym jak nas traktujecie, jak postępujecie, to nie liczcie, że wam wybierzemy prezydenta miasta stołecznego z nadania PiS-u. Będę zachęcał innych włodarzy, którzy myślę, że trochę się obawiali o frekwencję, by też szli w tę stronę. Myślę, że jak zobaczyli, że ten lokalny patriotyzm, to wielu pójdzie w tym kierunku. To jest zmiana ustrojowa przygotowana przez posłów nie z Warszawy. Poseł Sasin, który jest jej twarzą, jej nie podpisał. Tajemnicą poliszynela jest, że są in blanco podpisy posłów i jak rząd potrzebuje z szuflady wyciąga i podpina pod projekt ustawy.
Czyli najlepszym sposobem na dalsze działanie jest zachęcenie innych miast i gmin, by masowo przeprowadzały też takie referenda. Czy składając panu gratulacje koledzy z innych samorządów deklarowali, że też tak postąpią? Jak będzie wyglądał los samorządów?
Nie chce mi się wierzyć, że PiS, który mówił, że będzie słuchał obywateli przy tak jednoznacznym wyniku zlekceważy tych obywateli. Ktoś tam chyba myśli i zobaczy, że to się nie opłaca. Za chwilę będziemy mieli wybory samorządowe i jak źle potraktujemy lokalne wspólnoty, to one nam podziękują. Ta walka o samorząd już trwa, słyszymy, ze jesteśmy sitwą, że jesteśmy jak z rancza, że trzeba nas przewietrzyć. Jeżeli poszło 46%, czyli jakieś 18 000 ludzi, to z 10 000 ludzi z takiego Legionowa może pojechać na protest. Jeżeli pomnożymy to przez ilość gmin i uwzględnimy to, że ten projekt ustawy najbardziej psuje ustrój miasta stołecznego, to naprawdę nie opłaca im się. Wiem, że w Podkowie Leśnej mieszkańcy w innym trybie zebrali głosy, Ożarów Mazowiecki, też się do tego przymierza, myślę, że za Legionowem pójdą inni. Takie referendum, to jest też niebezpieczny test dla wójta, burmistrza, prezydenta.
Nie boi się Pan, że pojawią się głosy podważające legalność przeprowadzonego referendum?
Spodziewam się tego, że będzie zaraz propaganda i krzyk, że referendum było sfałszowane. To było pierwsze referendum w przezroczystych urnach, zaprosiliśmy do udziału wszystkie organizacje obserwujące i nadzorujące wybory, nawet ze strony PiS. Myślę, że na razie nie ma jeszcze krzyku, bo jest szok. Czy nie można jednak wyobrazić sobie, że to jest sukces PiS? Skoro 1:27 było sukcesem, to 5:95 też może być.
Więc aglomeracji mówmy zdecydowane nie?
A czy aglomeracja warszawska nie jest potrzebna? Może właśnie jest potrzebna. Jeśli ponad 420 posłów mogło poprzeć decyzję o aglomeracji śląskiej, czy my nie możemy usiąść i wymyślić czegoś dobrego. Myśmy nauczyli się już ze sobą rozmawiać, miasto też wstąpi do stowarzyszenia aglomeracja warszawska. Mam nadzieję, że ten wynik zmusi PiS do refleksji i usiądziemy do rzeczywistych konsultacji.
Dziękuję za rozmowę.