Wyraźny wzrost wykrywalności sprawców nastąpił dzięki nowoczesnej technologii, która trafiła w ręce strażników leśnych. Fotopułapki, z których podgląd przekazywany jest na smartfon strażnika, i coraz powszechniejsze badania DNA. Tak teraz pilnuje się lasów i wyłapuje złodziei drewna.
Nadleśnictwo Jabłonna to dość specyficzny teren leśny. Liczne pozostałości po wojnach, zarówno umocnienia ziemne jak i to, co ukryte w gruncie oraz drzewach pamiętających tamte czasy. Do tego rezerwaty, obszary chronionego krajobrazu, tereny Natura 2000 i lasy ochronne dla Warszawy.
Można pozyskać legalnie
Na części terenów jest jednak prowadzona typowa gospodarka leśna, dzięki której możliwe jest pozyskiwanie surowca. Drzewa są wycinane i sadzone tak, by utrzymać lasy i jednocześnie zaspokoić potrzeby ludności. Nie ma więc problemów z zakupem drewna użytkowego i opałowego. Niektórzy jednak uważają, że mimo wszystko z lasu można sobie coś wywieźć lub wynieść. Jedni stosują tę zasadę do grzybów inni do całych drzew. – Kradzieże drewna zdarzają się cały czas. Nie zawsze dotyczy to materiału przygotowanego przez nas i jeszcze pozostawionego w lesie, bywa tak że ktoś przychodzi z piłą i na własną rękę próbuje przeprowadzić wycinkę. Na szczęście mamy swoje sposoby, by takie osoby wyłapywać. Najwyraźniej są one skuteczne, bo w ostatnim czasie ilość kradzionego drewna zmalała pięciokrotnie – mówi strażnik leśny Przemysław Chocianowicz. Jak opowiada nam strażnik, bezczelność niektórych złodziei jest tak wielka, że potrafią oni wykorzystywać hałas pił pracowników dokonujących legalnej wycinki, by maskować dźwięki wydawane przez ich własne piły. Oczywiście mimo sprytnego pomysłu sprawcy tej kradzieży zostali ujęci.
Prawie jak James Bond
Strażnicy leśni dysponują w tej chwili bardzo nowoczesnym sprzętem. Złodzieje drewna często chyba nawet nie zastanawiają się, w jaki sposób mogą być namierzeni i jakimi sposobami można udowodnić ich winę. Przykładem może być system kamer stosowanych przez strażników leśnych. Są to przenośne urządzenia, które odpowiednio zamaskowane stają się praktycznie niewidoczne. Jeśli jednak okaże się, że któremuś ze złodziei uda się taką fotopułapkę wypatrzeć, to i tak niewiele mu to pomoże. Każde poruszenie urządzenia, próba jego uszkodzenia, lub wyłączenia uruchamiają alarm. Właściwy strażnik może otrzymać taką informację na przykład na swojego smartfona, wraz z lokalizacją. Wtedy wystarczy udać się na miejsce i ująć sprawcę, jeśli ten okazał się na tyle bezmyślny i nadal w tym miejscu kradł drewno.
DNA jest dowodem
Coraz częściej mieszkańcy są na tyle świadomi, że sami wskazują potencjalnych sprawców kradzieży drewna z lasu. Problem jest jednak, jak to udowodnić. Jeśli nawet straż leśna dotrze na podwórko potencjalnego sprawcy kradzieży i znajdzie tam drewno, to musi udowodnić, że zostało ono pozyskane w sposób nielegalny. Teraz jest to już możliwe, nawet jeśli drewno dawno opuściło plac. Wystarczy niewielka próbka, by ponad wszelką wątpliwość ustalić, skąd pochodzi materiał. Wszystko dzięki badaniom DNA, które w tym przypadku dają jeszcze większą pewność niż u ludzi. Koszt takiej diagnozy to około 400 zł, a wyniki są gotowe już po tygodniu. To dość tanio i szybko, jeśli dzięki temu można udowodnić przestępstwo. Nadleśnictwo Jabłonna korzysta z badań wykonywanych przez Instytut Badawczy Leśnictwa w Sękocinie Starym. – Do przeprowadzenia wiarygodnych badań wystarczy parę igieł lub kawałek drewna wielkości zapałki – informuje prof. Justyna Nowakowska z IBL w Sękocinie Starym. Strażnicy leśni zazwyczaj dostarczają znacznie więcej materiału badawczego, jednak wymagane minimum pokazuje jak łatwo można wpaść na takim procederze.
Drogo wychodzi
Drewno nie jest wyjątkowo drogim surowcem, a do tego łatwo dostępnym. Tym bardziej dziwi, że nadal są chętni do jego kradzieży. Kary za to przestępstwo mogą być bardzo dotkliwe i niekoniecznie tylko finansowe. – Teoretycznie jest nawet możliwe nakazanie rozbiórki domu czy konstrukcji dachu wykonanej z kradzionego drewna, jeśli okaże się, że winny nie jest w stanie zapłacić nawiązki wskazanej przez sąd – mówi Przemysław Chocianowicz. Taka kara może się okazać niezwykle kłopotliwa i bardzo dotkliwa dla sprawcy. Częściej jednak trzeba zapłacić, ale nawet w takim przypadku ten sposób pozyskania drewna jest mocno nieopłacalny. Sądy zazwyczaj naliczają zwrot kosztów drewna i nawiązkę równą podwójnej wartości wyrąbanego drzewa. Do tego dochodzi rosnąca skuteczność w wykrywaniu takich przestępstw, więc zdecydowanie nie warto ryzykować.
Mimo wszystko leśnicy zapraszają do odwiedzania lasów, zbierania w nich grzybów i czerpania radości z obcowania z przyrodą w dozwolony sposób. Apelują też, by nie pozostawać obojętnym, jeśli wiemy o kradzieży drewna, Na pewno każde zgłoszenie zostanie zweryfikowane.