Rzadko kiedy w naszej okolicy mamy do czynienia z imprezą sportową o randze europejskiej. Jednak w ubiegły weekend mogliśmy obserwować Mistrzostwa Europy Poduszkowców, które zostały rozegrane nad Zalewem Zegrzyńskim. Jak się okazało sport ten w pełni zasługuje na miano ekstremalnego, bowiem maszyny dysponują mocą, która rozpędza je od zera do „setki” w niecałe 5 sekund. W połączeniu z niezwykle wymagającą dla zawodników trasą, widowisko jest niezwykle emocjonujące.
Zawody były rozgrywane w Białobrzegach nieopodal Centrum Konferencyjno-Rekreacyjnego Promenada. Grand Prix Polski 2011 będące jednocześnie Mistrzostwami Europy organizowane jest w Polsce dzięki przynaleźności do elitarnej Europejskiej i Światowej Federacji Poduszkowców. Pierwszy raz impreza odbyła się w naszym kraju w roku 2009, budząc spore zainteresowaniem widzów. Drugą edycje mieliśmy okazję podziwiać w miniony weekend. Organizatorem był Polski Klub Poduszkowców.
Jak zawsze widowisko miało formę dwudniową. Zarówno na sobotę jak i niedzielę przypadały po dwa wyścigi, kaźdej z pięciu kategorii rajdowych. Od formuły novice i junior – wyścigów dla początkujących oraz najmłodszych pilotów do tej najbardziej spektakularnej – F-1, w której nie ma źadnych ograniczeń a maszyny rozpędzają się od zera do 100 km/h w 4,5 sekundy i osiągają nawet 160km/h.
Dominacja w klasie
O godz. 13 odbyła się oficjalna ceremonia otwarcia łącznie z prezentacją wszystkich rajdowych druźyn a pół godziny póżniej zawodnicy biorący udział w pierwszym wyścigu ruszyli z linii startu. W pierwszym wyścigu obu serii zwycięźył z duźą przewagą nasz reprezentant Paweł Źyliński. Drugi wyścig to juź formuła F2. Maszyny mają po dwa silniki co ułatwia sterowanie. W tej kategorii (bez udziału Polaków)zdublował rywali i wygrał bezapelacyjnie Magnus Ivanoff ze Szwecji, który równieź sam konstruuje poduszkowce. W kategoriach F-50 ( silniki Rotax 503 –takie same we wszystkich maszynach) oraz tej najbardziej prestiźowej i najbardziej ekstremalnej F1 (nie ma źadnych ograniczeń dotyczących rodzaju i pojemności silnika oraz ilości wentylatorów) wystartował Paweł Rogowski, jednak bez większych sukcesów. W grupie najszybszych poduszkowców w obu seriach zwycięźył wielokrotny Mistrz Świata i Mistrz Europy, Michele Scanavino z Włoch. Niestety pogoda nie dopisała i z powodu silnych opadów deszczu o godz. 18 organizatorzy musieli zakończyć pierwszy dzień zmagań.
Nieprzychylna aura
W niedzielę wyniki były bardzo podobne do tych z soboty. Paweł Źyliński zwycięźył i jest liderem w swojej klasie. Juź tylko jedna wygrana dzieli go od miejsca na podium. W F1 nieosiągalny dla rywali był znów reprezentant Włoch, jednak i w tym dniu pogoda takźe nie oszczędzała uczestników, dlatego ostatni wyścig rozegrany był w ekstremalnie trudnych warunkach i został skrócony o jedno okrąźenie. Paweł Rogowski ukończył zawody na szóstej pozycji. Na oficjalną klasyfikację ogólną musimy poczekać do końca tygodnia, wtedy będą zliczone punkty z całej imprezy i zostaną dopisane do dorobku punktowego pilotów.
Poduszkowce sportowe, zarówno te wojskowe jak i medyczne unoszą się tuź nad powierzchnią podłoźa dzięki powstałej pod nimi poduszce powietrznej. Dzięki niej maszyny nie mają ograniczeń terenowych. Mogą poruszać się na lądzie i wodzie, bez względu na warunki atmosferyczne. Dlatego sportowy sezon trwa przez cały rok. Maszyny mają jednak swoje wady. Największą z nich jest sterowanie. Jedynymi urządzeniami umoźliwiającymi stabilny lot są stateczniki zamontowane w świetle wentylatora. To w połączeniu z brakiem kontaktu z podłoźem skutkuje bardzo niestabilnym lotem a sterowanie wymaga ogromnych umiejętności pilotaźu.
A jak sytuacja poduszkowców przedstawia się w Polsce? – U nas jest to dopiero wchodzący sport, jednak z roku na rok fanów przybywa. Niestety z powodu duźego stopnia ryzyka w tej dyscyplinie mamy ogromne problemy ze znajdowaniem sponsorów i duźo pieniędzy wykładamy z własnej kieszeni – mówi Piotr Sady, wiceprezes Polskiego Klubu Poduszkowców. Podkreśla równieź, źe tor nad Zalewem Zegrzyńskim jest jednym z najtrudniejszych w całej serii, ale i najbardziej cenionych przez zawodników. Sport ten ma wciąź stosunkowo mało amatorów nad Wisłą. Sam koszt zbudowania poduszkowca sportowego to co najmniej 50 tys. złotych. Jednak amatorów mocnych wraźeń – zarówno zawodników – jak i widzów z roku na rok przybywa. Tym bardziej, źe Polska kadra moźe pochwalić się bardzo dobrymi osiągnięciami na arenie międzynarodowej. W 2006 roku na 40 ekip zajęliśmy 12. miejsce, dwa lata póżniej w F-50 uplasowaliśmy się na 14. pozycji a w roku 2010 polska reprezentacja pierwszy raz w historii – równieź w klasie „pięćdziesiątek” – stanęła na najniźszym szczeblu podium.
Miejmy nadzieję, źe Grand Prix Polski Poduszkowców na stałe wpisze się do sportowego kalendarza ekstremalnych widowisk w naszym kraju. Wyścigi tak emocjonujące, ale i niezwykle niebezpieczne, kuszą swoją nieprzewidywalnością i poziomem ryzyka wpisanym w źycie kaźdego z pilotów. Oby w przyszłych latach znalazło się więcej sponsorów chętnych na sfinansowanie zawodów jak i widzów chcących poczuć dreszczyk emocji.
Sebastian Klauziński