Jeszcze niedawno gmina Jabłonna walczyła o to, by lasy pozostały w jej granicach, a teraz pojawia się spór z nadleśnictwem dotyczący niszczenia dróg przez samochody ciężarowe wywożące ścięte drewno. Kto powinien zapłacić za ich naprawy?
Mieszkańcy skarżą się, że samochody wywożące drewno z lasu niszczą drogi gruntowe i utwardzone. Kierowcy nie stosują się do ograniczeń tonażu, które zabraniają ruchu pojazdom o masie przekraczającej 40 ton.
Naprawiają tylko swoje
Podczas ostatniej sesji Rady Gminy Jabłonna przedstawiciel Nadleśnictwa Jabłonna próbował tłumaczyć, jak wygląda sytuacja z ich punktu widzenia. – Jeśli chodzi o stan dróg, to żeby były zniszczone, to jest ostatnia rzecz, na jakiej zależy nadleśnictwu. Na ten rok gospodarczy, z chwilą kiedy zaistnieją sprzyjające warunki atmosferyczne do rozpoczęcia robót drogowych, to w lutym zostaje wyłoniony wykonawca na budowę drogi na terenie leśnictwa Bagno o długości 1 km – zapowiadał Andrzej Kos z Nadleśnictwa Jabłonna. To wszystko jednak nie było odpowiedzią na problem mieszkańców, którzy z dróg leśnych nie korzystają, bo im nie wolno. Mieszkańcom chodziło o drogi gminne, z których korzystają na co dzień, a obecnie stanowią one jedyny dojazd do terenów leśnych. Andrzej Kos zaproponował przekazanie jednej z takich dróg w zarząd Nadleśnictwa. Chodzi o „czarną drogę” łączącą DW 630 z torami. Jak mówił, były już prowadzone na ten temat rozmowy z urzędem. Jednak, jeśli droga zostanie własnością nadleśnictwa, to wiąże się to z jej zamknięciem dla mieszkańców. Jaka więc korzyść z tego, że zostanie ona naprawiona przez Nadleśnictwo?
Jeżdżą czołgi
Zniszczone drogi, to nie tylko utrudnione lub czasem niemożliwe korzystanie z nich przez mieszkańców. To również kwestia bezpieczeństwa mieszkańców mających swoje posesje w pobliżu lasu. – Drogi są tak rozjechane, że żadna straż tam nie dojedzie w razie pożaru lasu. Wprowadzacie do lasu czołgi. To są samochody, które ważą ponad 40 ton. Najpierw jeździli „czarną drogą” do drogi wojewódzkiej 630, ale doprowadzili ją do takiego stanu, że już nie mogli tamtędy jeździć. Zaczęli więc jeździć ul. Żeligowskiego, gdzie jest ograniczenie do 10 ton. Jak zaczęliśmy te samochody zatrzymywać, to zaczęto wyjeżdżać ulicą leśną, którą niedawno zrobiliśmy, ta droga się rozpadnie. Na ulicy Pięknej jest ograniczenie do 24 ton. Dlatego zróbcie drogę, którą to drewno można wywozić i jeździjcie tam – mówił radny Arkadiusz Syguła. Prostym wytłumaczeniem okazało się zrzucenie winy na kierowców. – Te drogi, które nie są drogami leśnymi, to jak najbardziej limity tonażowe powinny być przestrzegane przez tych, którzy jeżdżą, ale oni nie są naszymi ludźmi – powiedział Andrzej Kos. Zasugerował też sporządzanie notatek i przekazywanie ich do Nadleśnictwa, by Nadleśniczy miał wiedzę o możliwych konsekwencjach.
Mała szansa na zmiany
Poprosiliśmy o informację, jakie działania w sprawie ochrony tych dróg podejmowane są ze strony UG. Okazuje się, że nie są one zbyt zdecydowane. – Reagujemy na informacje dotyczące niszczenia dróg gminnych przez samochody wywożące drewno z Lasów Chotomowskich. W związku z tym w najbliższym czasie planujemy wprowadzenie na niektórych ulicach gminnych ograniczenia tonażowe – informuje Michał Smoliński kierownik referatu marketingu i komunikacji społecznej. Problem polega jednak na tym, że ograniczenia tonażowe już są, tylko nierespektowane. Nadleśnictwo także rozkłada ręce, bo przepisy nie pozwalają im inwestować na własności gminy, a drewno z lasu jakoś musi wyjechać. – To są samochody do wywozu drewna. Nikt nie będzie woził 300 km po 1 m3 drewna – powiedział Andrzej Kos. Przy takim podejściu UG i Nadleśnictwa trudno liczyć na poprawę sytuacji.