Walka o życie Martynki trwa już dwa lata. Dziewczynka choruje na nowotwór mózgu. Po wielu interwencjach chirurgicznych w obrębie głowy zbyt ryzykowne jest operacyjne usuwanie guza. Pozostaje leczenie farmakologiczne, ale aby było skuteczne, niezbędne jest badania genetyczne guza, by odpowiednio dobrać leki. To kosztuje prawie 7 tys. euro, a czas upływa…
Bez zbadania guza pod kątem genetycznym każde leczenie będzie eksperymentem, który albo zadziała, albo jeszcze bardziej pogorszy stan dziewczynki. Przyspieszone badanie nowotworu kosztuje prawie 7 tysięcy euro. – Próbka jest już w laboratorium, czekają tylko na przelew, a my nie mamy pieniędzy. Zebrać w kilka dni taką sumę to dla naszej rodziny w tym momencie misja niemożliwa – wszystkie oszczędności pochłonęło dotychczasowe leczenie i rehabilitacja córeczki. Dlatego dzisiaj bardzo prosimy o pomoc… – pisze mama dziewczynki na portalu, na którym prowadzona jest zbiórka pieniędzy (TUTAJ).
Na konto Martynki pieniądze wpłaciło już ponad tysiąc osób. Dzięki temu udało się zebrać ponad 87% niezbędnej kwoty. Brakuje jeszcze niespełna 4 tys. złotych. Pomocna będzie wpłacenie nawet złotówki. Pieniądze możesz wpłacić TUTAJ.
Tak mama opisuje historię Martynki
Wszystko zaczęło się w Wigilię 2015 roku. Martynka, oprócz zabawek, dostała także inny “prezent”, którego nikt w życiu by nie chciał… Po południu wymiotowała, a jej ciało skręcało się w konwulsjach. Chociaż mówili nam, że to tylko zatrucie, wiedziałam, że to coś złego dzieje się z mózgiem. O północy jechaliśmy już karetką na sygnale. W pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia córeczka przeszła pierwszą operację ratującą jej życie, w czasie której wstawiono zastawkę otrzewnowo-komorową…
Potem zapadła dramatyczna diagnoza – gwieździak, wielkości dużego orzecha włoskiego w samym środku mózgu! Lekarze usunęli część guza, pozostałość jest nieoperacyjna. 2 marca 2016r – pierwsza chemioterapia i niemal tuż po niej – potężny wylew krwi z guza. Pobyt na Oddziale Intensywnej Terapii w śpiączce farmakologicznej. Strach o życie córeczki… Tego szoku, strachu i bezradności nie da się opisać…
Lekarze mówili, że rokowania nie są dobre. U córeczki Ppojawiły się zaburzenia wydzielania hormonu antydiuretycznego, co doprowadziło do odwodnienia i wysokiego poziomu sodu. W końcu Martynka odzyskała przytomność… Komory mózgowe płukały się drenażem zewnętrznym jeszcze przez 1,5 miesiąca. Pojawiło się mnóstwo złych objawów neurologicznych: bardzo silne przykurcze, niedowład kończyn, afazja, zanik pamięci krótkotrwałej, zaburzenia przełykania, zaniki wzroku – to tylko kilka z nich. W tym czasie chemioterapię przerwano, a guz urósł o 25%. Córeczka była wielokrotnie operowana z powodu niedrożności drenów w mózgu…
W pewnym momencie Martynka była w takim stanie, że każdy dźwięk, każdy bodziec zewnętrzny powodował fizyczny ból, przy którym się dosłownie zwijała. Przeniesiono ją do izolatki. W ciszy i odosobnieniu codzienna rehabilitacja pomogła na przykurcze, Martynka zaczęła stawać na nogi, pomalutku chodzić. Zaczęła cichuteńko mówić… Rozpoczęła nowy protokół chemioterapii.
W październiku 2016 kolejna operacja wymiany zastawki komorowo-otrzewnej z powodu niedrożności. Powikłania po leczeniu przyniosły porażenia nerwów obwodowych, pozbawiły Martynkę ją możliwości chodzenia. Ale dzielnie walczyła, każda godzina bolesnej rehabilitacji powoli stawiała córeczkę na nogi… By zaznać choć trochę normalności, Martynka uczyła się w przyszpitalnej szkole. Tak bardzo nie może doczekać się powrotu do normalności, do swoich szkolnych koleżanek i kolegów…
W maju 2017 roku wydawało się, że guz jest ujarzmiony. Martynka wsparta suplementami stopniowo uporała się z powikłaniami. Myśleliśmy, że koszmar za nami, że najgorsze minęło… Niestety – pod koniec stycznia tego roku okazało się, że zastawka w mózgu przestała działać, konieczna była kolejna operacja. W międzyczasie lekarze porównali badania wyników rezonansu. Okazało się, że guz rośnie! Koszmar powrócił… Pewne jesst jedno – przed moją córeczką kolejna walka o życie…
Po wielu trudnych operacjach w mózgu Martynki głowa nie jest gotowa na kolejne próby usunięcia guza. Pozostaje zatem właściwy dobór leczenia farmakologicznego. Teraz, kiedy Martynka jest w dobrej formie, nie chcemy jej zniszczyć poprzez podawanie kolejno protokołów chemioterapii „w ciemno”. Eksperymenty niosą za duże ryzyko…
Szeroko konsultujemy przypadek Martynki – szukamy propozycji leczenia w różnych klinikach na świecie. Musimy jednak jak najszybciej zbadać guza, by móc planować dalszą terapię! Guz może znowu krwawić i rozrosnąć się tak, że “wyłączy” Martynkę, robiąc z niej właściwie roślinkę… Błagam o pomoc dla mojej córki, byśmy mogli jak najszybciej zdobyć wyniki badań genetycznych guza. Martynka już tak wiele przeszła. Marzę, by w końcu wyzdrowiała…