39-letni mężczyzna z podejrzeniem zatrucia się tlenkiem węgla karetką przewieziony został do szpitala. Mimo, że w lokalu gastronomicznym na Piaskach wykryto niebezpieczne dla zdrowia ludzkiego stężenie czadu, lekarze wykluczyli ten fakt, jako przyczynę dolegliwości zgłaszanych przez poszkodowanego.
Oddychał czadem?
Strażaków wezwano w czwartkowy wieczór (8 marca br.) do lokalu gastronomicznego stojącego przy ulicy Zegrzyńskiej na legionowskich Piaskach. Jednocześnie pod wskazany adres przybyli ratownicy medyczni. W tym – zamkniętym już dla klientów – barze doszło, bowiem do zasłabnięcia 39-letniego mężczyzny. Służby podejrzewały, że poszkodowany mógł się zatruć tlenkiem węgla. Mężczyzna, który na chwilę stracił przytomność, po dojeździe ratowników był już na szczęście przytomny. Poszkodowanego opatrzyła załoga pogotowia ratunkowego, która przetransportowała go do jednego z warszawskich szpitali.
Przez niesprawny piecyk w łazience
– Po przeprowadzeniu pomiaru, nasz miernik w łazience wskazał wartość 100 p.p.m. tlenku węgla – mówią interweniujący na Piaskach strażacy. Jak się okazało, przyczyną pojawienia się czadu w tym pomieszczeniu był niesprawny piecyk. Po przewietrzeniu budynku, strażacy jeszcze raz zmierzyli stężenie tlenku węgla. Wówczas, ich mierniki nie wykryły jego podwyższonych stężeń. Właścicielom tego baru wydano zakaz korzystania z niesprawnego piecyka.
Zbieg okoliczności
Przypuszczenia ratowników interweniujących w barze gastronomicznym na legionowskich Piaskach, że u 39-latka doszło do zatrucia się tlenkiem węgla, w szpitalu nie potwierdziły się. Lekarze definitywnie wykluczyli, że obecny w lokalu czad był przyczyną dolegliwości zgłaszanych przez pacjenta. Okazało się, że mężczyzna ten cierpi na inną – niezwiązaną z tym zdarzeniem i wcześniej niezdiagnozowaną – chorobę. Przy stężeniach tlenku węgla na poziomie 100 p.p.m. – czyli takim, jakie ujawnili strażacy w łazience legionowskiego lokalu – dopiero po zazwyczaj 2 godzinnej ekspozycji pojawiają się bóle głowy. Zatrucie się czadem medycy potwierdzają zaś w badaniach laboratoryjnych, badając stężenie karboksyhemoglobiny we krwi pacjentów. – Do zdarzenia doszło około godziny 21. Bar zamykamy o godzinie 20. W łazience przez kilka minut przebywał członek mojej rodziny, który potem zasłabł – mówi właściciel lokalu gastronomicznego na Piaskach. – Poziom karboksyhemoglobiny okazał się dla niego nieistotnie podwyższony – tak mi powiedzieli lekarze po wszechstronnym przebadaniu pacjenta.