Piłkarze Legionovi Legionowo zremisowali w wyjazdowym meczu z Olimpią Elbląg 1:1. Elblążanie prowadzili od 29. minuty po golu Antona Kołosowa. Legionovia wyrównała w 61. minucie, a bramkę zdobył Dawid Ryndak.
Po dość mocnym początku rundy wiosennej, kiedy to Legionovia pokonała w wyjazdowym meczu Stal Mielec 3:1, przyszła pora na starcie z Olimpią Elbląg, z którą podopieczni trenera Papszuna nie poradzili sobie na własnym boisku w sierpniu i ulegli 1:2. Tymczasem ekipa z Elbląga początku wiosny nie może zaliczyć do udanych. Po porażce w Pruszkowie ze Zniczem (1:2) i remisie z Legionovią (1:1) spadła w tabeli o dwa oczka, na 13. miejsce. Mecz w Elblągu rozpoczął się przy silnym wietrze. W pierwszej połowie Legionovia dwukrotnie była bliska zmiany rezultatu za sprawą Marcina Stańczyka. Najpierw uderzył sprzed pola karnego w słupek, a za chwilę umieścił piłkę w siatce, ale sędzia przerwał grę dopatrując się faulu na bramkarzu, Mateuszu Imianowskim. Olimpia prowadziła od 29. minuty i trafieniu Antona Kołosowa. Jego dwie bramki jesienią dały żółto-biało-niebieskim zwycięstwo w Legionowie. Na listę strzelców wpisał się także w rewanżu. Maciej Prusinowski dośrodkował z prawej strony boiska w pole karne, piłki nie sięgnął Marek Lendzion i Kołosow z około dziewięciu metrów głową posłał ją do bramki.
Bramka za jeden punkt
Goście przycisnęli na początku drugiej połowy. Dużo do gry wnieśli wprowadzeni po przerwie Dawid Ryndak i Mateusz Pielak. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 61. minucie Ryndak strzałem z pola karnego doprowadził do wyrównania. Gospodarze poderwali się do walki o trzy punkty jeszcze pod koniec spotkania. Bohaterem mógł zostać Kołosow, jego strzał z ostrego kąta obronił jednak bramkarz gości. – W drugiej połowie graliśmy słabo, jak na nasze możliwości, mieliśmy dużo błędnych decyzji, nie było płynności w grze, zawiedli zawodnicy ofensywni. Z wyniku nie jestem zadowolony, ale muszę ten punkt uszanować, bo mogliśmy też przegrać – podsumował szkoleniowiec gości, Marek Papszun. Uwagi do gry swojej drużyny miał także Adam Boros. – W dalszym ciągu widzę po zespole pewną bojaźń, brak stabilizacji. Legionovia była lepiej zorganizowanym zespole, dłużej utrzymywała się przy piłce, musieliśmy to w dużych fragmentach meczu nadrabiać wolą walki, ambicji. W końcówce moi zawodnicy rzucili na szalę wszystkie swoje siły, jakie mieli i próbowali rozstrzygnąć to spotkanie na własną korzyść – stwierdził. Już w najbliższą sobotę Legionovia rozegra pierwszy tej wiosny pojedynek u siebie, w którym zmierzy się ze Zniczem Pruszków – to spotkanie o godz.15:00.
Artykuł powstał przy współpracy red. Jerzego Kuczyńskiego (Dziennik Elbląski).