Jak ocenia pan wybory samorządowe? Pewna wygrana w pierwszej turze wyborów na wójta, pełna większość w Radzie Gminy. Można było zakładać przed wyborami lepszy scenariusz?
Wybory w naszej gminie przebiegły bardzo spokojnie, poza paroma epizodami wszystkie komitety szanowały swoje materiały wyborcze i mogliśmy po wyborach podziękować sobie za walkę fairplay. Wygrana obecnie i jak 4 lata temu była podobna, pamiętać należy, że miałem większą liczbę konkurentów do stanowiska wójta. Takie zwycięstwo to z jednej strony wielki luksus, ale i zobowiązanie. Oczywiście liczę na współpracę ze wszystkimi radnymi, gdyż wychodzę z założenia, że w samorządzie nie powinno takich ostrych podziałów jakie są w ogólnokrajowej polityce. Moim zadaniem będzie słuchać głosu mieszkańców i przekonywać do realizacji potrzeb mieszkańców jak największą liczbę radnych.
W kilku okręgach zabrakło kontrkandydatów dla radnych pełniących mandat w kadencji 2014-18. Sielanka, czy brak zainteresowania mieszkańców w tych miejscowościach swoimi sprawami?
Taką sytuację można różnie rozumieć, brak radykalnych podziałów w gminie i sumienna praca radnych sprawiła, że brakowało chętnych do startu w wyborach. Nawet w tych okręgach, gdzie jednak pojawiła się konkurencja był to najczęściej jeden kontrkandydat. Z drugiej strony trochę może niepokoić brak kontrkandydatów, co może wynikać z wielu przyczyn, nie do końca zależnych od nas: sytuacja na rynku pracy, brak wolnego czasu.
Ale mieliśmy niespodziankę w Skrzeszewie, gdzie nastąpiła zmiana radnej. Magdalena Donat przegrała wyborczą rywalizację z Dorotą Sarną? Zaskoczył Pana ten werdykt mieszkańców? Dlaczego tak się stało?
Ciężko mówić o niespodziance, gdy potykają się dwie bardzo zaangażowane osoby, prezentujące może różne osobowości, ale z wielką chęcią do działania. Kilkanaście głosów różnicy pokazuje, że każdy wyniki był możliwy. Najlepiej gdyby obie Panie mogły działać w samorządzie. Mój wynik w Skrzeszewie był najlepszy w całej gminie, co pokazuje, że prowadzona przeze mnie działalność została wysoko oceniona. Ale w pojedynku doświadczonej radnej, współautorki wielu inwestycji w Skrzeszewie i zaangażowanej radnej sołeckiej oraz członka rad rodziców w naszych szkołach zobaczyliśmy, że w środowisku wiejskim bardzo ważne są bardzo dobre relacje międzyludzkie i czasem drobiazgi decydują o wygranej.
Jakie cele stawia Pan przed sobą w nadchodzącej kadencji? Które inwestycje będą kluczowe?
Wymienianie wszystkich inwestycji jakie są dla nas, a zwłaszcza dla mieszkańców, ważne zajęłoby kilka stron Gazety Powiatowej, jednak chcę bardzo wyraźny akcent postawić na doprowadzenie do końca realizacji linii kolejowej do Zegrza z przystankiem przy rondzie, zbudowanie kolejnych ścieżek rowerowych i chodników (zwłaszcza z Chotomowa do Skrzeszewa i od Krubina do Olszewnicy Nowej). Przed nami kolejne inwestycje edukacyjne, realizacja Parku Świętojańskiego w Wieliszewie, trwa wodociągowanie środkowej części gminy. Dla każdego z mieszkańców inne inwestycje mają inny kaliber ważności, ale pewne akcenty musimy stawiać i będą to mam nadzieję m.in. te inwestycje wymienione powyżej.
Gmina, mimo tego że z roku na rok rośnie jej budżet, ma także spore zadłużenie. Jaką politykę w tym względzie planuje Pan w nadchodzącej kadencji?
Jak zostałem wójtem, to przy budżecie na 2011 rok przy około 50 mln wydatków zadłużenie gminy wynosiło kilkanaście milionów, obecnie przy ponad 90 mln budżetu i stosunkowo niskim deficycie zadłużenie to około 26 mln złotych. Przez 10 lat o kilka tysięcy wzrosła liczba mieszkańców, udział w PIT z około 9 mln wzrósł do 22 mln. Czyli polityka proinwestycyjna przez te lata sprawiła, że zadłużenia się choćby na wkład własny w inwestycjach finansowanych ze środków unijnych przynosi skutek. Znam okoliczne gminy o bardzo dobrej opinii a prawie dwukrotnie wyższym zadłużeniu niż nasze a niższym budżecie. Nie należy więc demonizować roli kredytów do czasu, kiedy widać ich wydanie na rozwój. Dopóki jeszcze będą szanse na środki zewnętrzne to nie zamierzam unikać dobrych prorozwojowych kredytów.
Przed wyborami mówiło się, że po wyborach urząd opuścza Pana zastępca Zenon Popławski i sekretarz Anna Choma. Ile w tym prawdy, czy planowane są jakieś zmiany kadrowe na najważniejszych stanowiskach w urzędzie?
W samorządzie takim jak nasz wieliszewski każda plotka urasta do rangi ważnej wiadomości i nie może obyć się bez sensacji. Pani Choma ze względów rodzinnych wybrała inne miejsce zamieszkania, więc konieczna będzie najpewniej zmiana na stanowisku sekretarza, a ruchy kadrowe, jako takie, zapewne będą konieczne, gdyż coraz większe wyzwania przed naszą gminą. Jakie to zmiany zdecyduję po nowym roku, obecnie będziemy robić bilans mijającej kadencji i dopiero później będę pewny potrzebnych zmian i wzmocnień.
Odegrał Pan bardzo ważną rolę w wyborach do Rady Powiatu. Niewiele brakowało, a Bezpartyjni Samorządowcy, których Pan wspierał w kampanii, wzięliby z gminy Wieliszew dwa mandaty. Skończyło się co prawda na jednym, ale Bezpartyjni mają w Radzie większość. Upatruje Pan w tym możliwość lepszej współpracy gminy Wieliszew z Powiatem?
Taka jest rola każdego wyborcy, gdyby jeszcze więcej osób poszło do wyborów, to może nasza zaprzyjaźniona lista Bezpartyjnych Samorządowców zdobyłaby więcej mandatów. Ale teraz musimy odnajdować się w obecnej sytuacji, ale o ile teraz mamy pewien niedosyt, to chyba niewielu dawało naszemu projektowi duże szanse na obecny wynik. Liczę na większą równowagę w samorządzie powiatu i inne akcenty na otaczające miasto gminy. Liczę, że odbierany przez niektórych jako naiwny idealizm bezpartyjnego samorządu znajdzie uznanie w obydwu partyjnych listach. Liczę, że jest szansa na porozumienie ponad zbyt ostrymi podziałami partyjnymi a tym samym na szeroką koalicję wspierającą dobre pomysły bez względu na ich autora. Robert Wróbel jako jeden z niewielu może być gwarantem równego rozwoju powiatu i myślę, że pod jego przewodnictwem powiat zrobi jeszcze więcej niż przez ostatnich 12 owocnych lat.