W czwartek (10 grudnia) wieczorem w Legionowie w pawilonach handlowych przy ul. Sowińskiego pojawiło się silne zadymienie. Przybyli na miejsce strażacy stwierdzili, że dym wydobywa się z zamkniętej już piekarni. Po siłowym wejściu do środka okazało się, że nie było żadnego pożaru, a cała sytuacja to wielkie nieporozumienie.
Cała sytuacja miała swój początek o godz. 20.22., kiedy do dyżurnego Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Legionowie wpłynęła informacja o gęstym dymie wydobywającym się z piekarni przy ulicy Sowińskiego.
Dym wydobywał się na zewnątrz i do sąsiednich lokali (więcej pisaliśmy o tym zdarzeniu TUTAJ). Po przybyciu na miejsce strażacy z JRG Legionowo i OSP Legionowo potwierdzili, że z piekarni wydobywał się dym, jednak w środku już nikogo nie było. Podjęto decyzję o siłowym wejściu do środka. Przez kilkadziesiąt minut ratownicy starali się zlokalizować źródło dymu. Na miejscu obecna była również policja.
Wielkie nieporozumienie
Podczas gdy strażacy starali się zlokalizować źródło dymu na miejscu zjawił się właściciel piekarni, który natychmiast poinformował służby ratownicze skąd prawdopodobnie pochodzi silne zadymienie. Okazało się, że żadnego pożaru nie było, a kilka godzin wcześniej w lokalu zaczęło się rozpylanie środka przeciwko owadom. To właśnie on zaczął bardzo silnie dymić sprawiając wrażenie pożaru.