23 lutego 1940 r. nieznani sprawcy dokonali na Żeraniu napadu na dom niemieckiego burmistrza Legionowa Reinholda Marielke. Bandyci zastrzelili na miejscu jego żonę Elisabeth. Sam burmistrz został ciężko ranny. Zmarł następnego dnia w szpitalu w Warszawie. Dzisiaj wiemy, że życzliwy Polakom Marielke padł ofiarą spisku miejscowych volksdeutschy. Jego śmierć miała być pretekstem do rozprawy z liderami polskiego społeczeństwa w gminach Legionowo i Jabłonna.
Centrum operacji przeciw Polakom była siedziba gminy Jabłonna przy ul. Modlińskiej. 24 lutego 1940 r. około godziny 21.00 zjawił się w niej Obersturmfürer SD Kluge dowodzący ekspedycją karną warszawskiego pułku policji. Tutaj oczekiwali na niego wójt Jabłonny Wilhelm Rinas, jego zastępca Edmund Witt, 40 członków Selbschutzu, granatowi policjanci i sołtysi.
Kluge podzielił niemieckich policjantów na grupy przydzielając do każdej z nich granatowego policjanta i volksdeutscha. Aresztowania przeprowadzono zgodnie z listą wyniesioną przez Witta z gabinetu Rinasa. Na polecenie wójta w ostatniej chwili dopisano do niej ogrodnika Mieczysława Tańskiego. Aresztowania na terenie gmin Jabłonna i Legionowo trwały całą noc do godzin porannych 25 lutego 1940 r. Towarzyszyły im trwające po dwie, trzy godziny szczegółowe przeszukania mieszkań. W ich trakcie zatrzymano prawdopodobnie ok. 200 osób.
Wśród aresztowanych mieszkańców Jabłonny znalazł się por. artylerii Henryk Starczewski – inwalida, bohater wojny 1920 r. W maju 1939 r. ujawnił on w prasie agenturalną działalność kolonistów niemieckich pod Warszawą. W artykule „Eldorado niemieckie w Polsce” wskazał nazwiska rodzin Rinasów, Glinków i Blocków jako najbardziej w nią zaangażowanych.
Obok ww. w Jabłonnie zostali zatrzymani m.in.: dozorca Jan Szczęsny, malarz Stanisław Przybysz, monter Stanisław Kubalski, murarz Kazimierz Osiński, gospodyni domowa Janina Rewersiak, robotnicy: Czesław Forysiak, Jan Milinberg, Tadeusz Kubalski, Władysław Wasiak, Ignacy Kwiatkowski oraz urzędnicy Maria Chądzyńska i Tadeusz Grzemski. Najmłodszą ofiarą aresztowaną w Jabłonnie była Helena Bartosik lat 15.
Zatrzymanych zgromadzono w areszcie gminnym w Jabłonnie. Około 4.00 rano 25 lutego 1940 r. więźniów załadowano na ciężarówki. Starczewskiego cierpiącego na paraliż nóg, brutalnie wrzucono bez kul na pakę samochodu. R. Kamińskiemu, Piotrowi Wodzyńskiemu i Henrykowi Piekutowskiemu udało się zbiec przed aresztowaniem. Na ich miejsce dołączono do transportu trzech przypadkowych mężczyzn (Henryka Bziuka, Stanisława Chylińskiego i Franciszka Spychalskiego), którzy akurat przebywali w areszcie zatrzymani za pędzenie bimbru.
Do transportu włączono również schwytanych mieszkańców Legionowa, m.in. znanych przedsiębiorców i społeczników Stanisława Gierczyńskiego i Mikołaja Bożyma.
Aresztowani zostali przewiezieni do więzień na Rakowieckiej i Daniłowiczowskiej. Wiadomo, że grupa przywieziona na Rakowiecką została zarejestrowana w więzieniu o godzinie 5.00 rano 25 lutego 1940 r. Aresztowani zostali stąd zabrani następnego dnia o godzinie 10.30 i prawdopodobnie od razu przewiezieni na miejsce straceń w Palmirach.
Był to teren po dawnym składzie amunicji. Znajdującą się tu niewielką polanę Niemcy poszerzali o kilka kilometrów kwadratowych karczując sąsiadujący z nią las. Na tej ogromnej pustej przestrzeni od grudnia 1939 r. do lipca 1944 r. zamordowano co najmniej 1793 osoby, które pochowano w 24 masowych grobach.
Egzekucje odbywały się wedle tego samego schematu. Możemy więc wyobrazić sobie jak wyglądały ostatnie chwile osób zabitych 26 lutego 1940 r.
Więźniowie przywożeni byli samochodami ciężarowymi z plandekami. Wyprowadzano ich z zawiązanymi oczami wprost nad wcześniej wykopane mogiły i nad nimi rozstrzeliwano. Chcąc utrudnić ich odnalezienie Niemcy nadawali dołom śmierci kształt rowów przeciwlotniczych lub nieregularny kształt przypominający naturalne zapadlisko albo lej po bombie. Po zakończeniu egzekucji zbierano łuski, zasypywano dół i maskowano przez nasadzenie drzew. Zbrodnie w Palmirach nigdy nie miały być ujawnione, a los aresztowanych pozostać nieznany.
Miejsca rozstrzelań były potajemnie oznaczane przez leśników z Puszczy Kampinoskiej. W 1946 r. to oni wskazali dwie masowe mogiły ofiar egzekucji z 26 lutego 1940 r. Dzięki temu stało się możliwe ekshumowanie ciał zamordowanych przez Polski Czerwony Krzyż.
Ofiary egzekucji z 26 lutego spoczywały w mogiłach oznaczonych literami „B” oraz „I”. Znaleziono w nich 190 ciał (w tym 6 kobiet). Kilka ofiar udało się rozpoznać na podstawie szczątkowych dokumentów personalnych już w trakcie wydobycia ciał. Często jedyną wskazówką do identyfikacji były detale ubrań, w których zamordowani byli widziani po raz ostatni. W trakcie ekshumacji i podczas okazania rzeczy osobistych udało się zidentyfikować ciała 48 osób z Legionowa i 15 z Jabłonny.
Ciała pomordowanych spoczęły na Cmentarzu-Mauzoleum w Palmirach, który otwarto w 1948 r. Ofiary egzekucji z 26 lutego leżą w kwaterach XI i XVI.
Większość sprawców zbrodni wyjechała z Jabłonny i Legionowa jeszcze przed wybuchem powstania warszawskiego. Schwytany został jedynie niemiecki wójt Jabłonny Wilhelm Rinas, którego skazano Wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie z 7 kwietnia 1949 r. na 15 lat więzienia. Po częściowym odbyciu kary uzyskał zwolnienie z więzienia i wyjechał do Niemiec Zachodnich.
Rafał Degiel
Ważniejsze źródła:
IPN GK 921/23 t. 1, Centralne Więzienie nr 1 Warszawa-Mokotów, księga główna więźniów,
IPN GK 196/62, Proces Fischera,
J. Adamska, Prowokacja legionowska, „Perspektywy”, 1987, nr 47.