Bulwersujący przykład znęcania się nad psem opisało “Pogotowie dla zwierząt”. W czerwcu ubiegłego roku na jednej z posesji w Stanisławowie Pierwszym mężczyzna przywiązał bardzo krótko łańcuchem psa do metalowych schodów. W czasie największych upałów zwierzę nie miało dostępu do wody i dodatkowo doznało udaru. Gdyby nie interwencja Policji, Powiatowego Lekarza Weterynarii i wolontariuszy z Fundacji “Przyjaciele Braci Mniejszych” nie wiadomo czy zwierzę by przeżyło. Po ponad rocznym śledztwie w środę (25 sierpnia) ruszył proces Stanisława J., który jest oskarżony o znęcanie się nad zwierzęciem. Proces ruszył i szybko się zakończył. Tego samego dnia oskarżony usłyszał wyrok 6 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności, zakazu posiadania zwierząt przez 5 lat i 3 tys. zł nawiązki na cele związane z ochroną zwierząt. Wyrok nie jest prawomocny.
W środę (25 sierpnia) ruszył proces mieszkańca Warszawy, Stanisława J. Mężczyzna był podejrzany o znęcanie się nad psem. W czerwcu 2020 roku na wynajmowanej przez siebie posesji w Stanisławowie Pierwszym przywiązał bardzo krótko łańcuchem do schodów psa, który nie miał dostępu do wody i możliwości ruchu. Zwierzę w największe upały przebywało na placu. Zwierzę miało pełnić funkcję ostrzegawczą przed złodziejami, jednak pozostawione w takich warunkach bardzo szybko osłabło i doznało udaru. Psiaka ledwo odratowano.
Interwencja Policji, Inspekcji Weterynaryjnej i wolontariuszy z Fundacji “Przyjaciele Braci Mniejszych” na posesji w Stanisławowie Pierwszym
W czerwcu 2020 roku po sygnałach o losie biednego psiaka na posesji w Stanisławowie Pierwszym na miejscu pojawiła się policja, Powiatowy Lekarz Weterynarii i wolontariusze z Fundacji “Przyjaciele Braci Mniejszych”. – Psiaka uratowano w ostatniej chwili wyważając bramę łomem. Trafił do schroniska w Nowym Dworze Mazowieckim w stanie ciężkim. Na miejscu Inspekcja Weterynaryjna potwierdziła, iż stan psa wymagał natychmiastowej pomocy. – informuje “Pogotowie dla zwierząt.
Mężczyzna tłumaczył przed sądem, że “uratował” psa
Mężczyzna po tym jak pies został mu odebrany początkowo podczas przesłuchiwania przez policję miał się przyznać do winy, jednak przed sądem zmienił swoje wyjaśnienia i twierdził, że jest niewinny. – Jako Stowarzyszenie Pogotowie dla Zwierząt przed sądem byliśmy dziś oskarżycielem posiłkowym. – Ja nie miałem psa na tej posesji długo. Był tylko ten jeden dzień i to ja go uratowałem. Zmarł mu właściciel, a ja go przygarnąłem. Mam na to dowody… – próbował tłumaczyć przed Sądem oskarżony. Ale świadków żadnych na te okoliczności nie podał. Dodał, iż „pies był na posesji konieczny”, bo kradziono mu zmagazynowane tam silniki. – relacjonuje “Pogotowie dla Zwierząt”.
Pies był skrajnie wycieńczony
– Zwierzę było tak osłabione, iż nie reagowało na bodźce, raczej nie przebywało tam jeden dzień – zeznawała dziś przed sądem Iwona Kowalik z Fundacji z Jabłonny. Jej wersję podczas rozprawy potwierdził pracownik inspekcji weterynaryjnej z Nowego Dworu Mazowieckiego oraz biegły jaki do sprawy wydał opinię. – relacjonuje “Pogotowie dla zwierząt”.
Ekspresowy proces i wyrok
W środę na podstawie zebranego materiału dowodowego sędzia Barbara Świć skazała oskarżonego mężczyznę na karę 6 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia, zakaz posiadania zwierząt na 5 lat, przepadek odebranego psa oraz 3 tys. zł nawiązki na cele związane z ochroną zwierząt. – Nawet gdyby przyjąć, iż pies ten przebywał na tej działce jeden dzień, to w tych warunkach: bez wody, jedzenia, bez budy i takim upale nie powinien tam przebywać ani chwil. I za to idzie Pan do więzienia na 6 miesięcy. Zbyt dużo o takich sprawach się słyszy. – argumentowała swoją decyzję sędzia Barbara Świć. Wyrok nie jest prawomocny.
Odratowany pies, który wabi się Everest czeka obecnie w schronisku na adopcję. Dokładne informacje o psie i możliwości jego adopcji można znaleźć pod TYM adresem.
źródło: „Pogotowie dla zwierząt”