Karolina Pasternak: Holland. Biografia od nowa

Holland_pressbook-1

Żadna polska reżyserka nie odniosła w kinie tak wielkiego sukcesu jak ona. Jest ikoną i – jak czasem mówią o niej młodsi – matką chrzestną całego pokolenia filmowców.


Jak się pracowało i tworzyło w męskim świecie kina? Jak wyglądało jej dzieciństwo po tragicznej śmierci ojca? Dlaczego spośród wielu utalentowanych polskich filmowców właśnie ona zrobiła karierę na Zachodzie? Jak odnalazła się w Paryżu jako samotna matka uchodźczyni? Jak trafiła do Hollywood pod skrzydła takich sław jak Coppola?

Karolina Pasternak, dziennikarka filmowa, dzięki niezwykłej relacji z bohaterką tej książki mogła stworzyć pełną nieznanych i zaskakujących faktów biografię reżyserki.
O autorce:

 

Karolina Pasternak – wieloletnia dziennikarka „Newsweeka”, wykładowczyni, redaktorka naczelna. Jej materiały były publikowane w najważniejszych pismach w kraju. Przeprowadzała wywiady z czołówką światowego kina, m.in. z Quentinem Tarantino i Stevenem Spielbergiem.

 

 

Z Karoliną Pasternak, autorką książki Holland. Biografia od nowa, rozmawia Karina Caban-Rusinek
Jak doszło do tego, że rozpoczęłaś pracę nad biografią Agnieszki Holland?
Pamiętam dokładnie, kiedy odebrałam na Messengerze wiadomość od znajomego z Nowego Jorku, od której zaczęła się moja przygoda z tą książką. Był maj 2018 roku, mijał ledwie trzeci miesiąc, od kiedy na świat przyszedł mój syn Bruno. Byłam już z powrotem w pracy, na festiwalu w Cannes, który – jak co roku – relacjonowałam dla „Newsweeka”.

Zimna wojna dostała się wtedy do głównego konkursu festiwalu, atmosfera imprezy była wspaniała. Święto kina, duma z tego, że po latach polski film wreszcie znów walczy o Złotą Palmę. Przy tym wszystkim jednak szalenie dużo pracy.

I ja, niespełna trzy miesiące po cesarce, wciąż w średniej formie. Pamiętam więc dokładnie, jak wracając z jednego z canneńskich pokazów do mieszkania, odczytałam wiadomość z zaproszeniem do Berkeley. Zalały mnie skrajne emocje. Z jednej strony ekscytacja i radość, bo oto muzeum działające przy prestiżowym uniwersytecie w Berkeley organizuje przegląd filmów Agnieszki Holland i chcą, żebym to ja prowadziła spotkania z reżyserką po seansach. Z drugiej strony totalne poczucie niemocy.

Pierwsza myśl: będzie ciężko.

Ostatecznie przekonał mnie mój mąż. Przegląd filmów Agnieszki w Berkeley planowany był na jesień 2018 roku. Doszliśmy do wniosku, że do tego czasu na pewno będzie mi dużo łatwiej. I tak było.

Leciałam do Kalifornii z jednym planem: prowadzenia z Agnieszką spotkań po filmach. A wracałam już z pomysłem na tę książkę.

 


Jak pamiętasz ten wyjazd i wasze rozmowy?

Piszę o tym we wstępie do Holland. Biografii od nowa, że „pytania i odpowiedzi nigdy nie kończyły się tam, w sali kinowej Berkeley Art Museum and Pacific Film Archive”. Ten wyjazd przerodził się w jedną długą rozmowę.

Oczywiście to nie tamte rozmowy posłużyły za materiał do książki – tam w Berkeley powstał właściwie tylko impuls. Zdałam sobie sprawę, że z licznych publikacji, które czytałam, przygotowując się do retrospektywy filmów Agnieszki w Berkeley, kompletnie nie wyłaniała się postać artystki i kobiety, którą poznałam podczas wyjazdu. Uzmysłowiłam sobie, że to może być temat: odkłamanie powielanego przez media wizerunku. Druga sprawa to to, że robiąc przed wyjazdem do Stanów research, odkryłam, że kino Agnieszki nie jest opisane w takim stopniu, jak powinno, jak jest opisane choćby kino Wajdy czy Kieślowskiego. Że są potworne luki, np. niektórym jej filmom, zwłaszcza amerykańskim, w ogóle nie poświęcano za wiele refleksji. Dlaczego? Zaczęłam się zastanawiać. Oczywiście nie bez znaczenia był fakt, że był to dokładnie moment narodzin ruchu MeToo i czas zbyt długo odkładanej dyskusji o dyskryminacji kobiet w branży filmowej.
Jak zabrałaś się do pisania książki?

Wiedziałam, że nie chcę robić z Agnieszką wywiadu rzeki. Było dla mnie od początku jasne, że tylko jeśli zbiorę materiał tak, jak zbiera się go, pisząc porządne teksty prasowe – spotykając się z jak największą liczbą osób z życia bohatera – dotknę czegoś prawdziwego.

Chociaż nasza relacja też była ważna: polubiłyśmy się. Wydawało mi się, że choć znamy się krótko, Agnieszka jest przy mnie swobodna – jest sobą.

 


Nikt wcześniej nie wpadł na pomysł napisania biografii największej polskiej reżyserki?

Też mnie to dziwiło. Gdy zaczęłyśmy korespondować z Agnieszką już na temat już stricte mojego pomysłu na jej biografię, okazało się, że wiele osób przymierzało się do napisania książki o niej. Nie mam pojęcia, czemu stanęło na mnie. Pewnie chodziło o timing, jak zwykle w życiu bywa. Nigdy jej o to nie pytałam, wydawało mi się, że to bez znaczenia. Najważniejsze było to, że Wydawnictwo Znak z wielkim zainteresowaniem podeszło do mojego pomysłu na biografię Agnieszki i że ruszyła praca nad książką. Ale jeśli mam zgadywać, wydaje mi się, że pomogła nam się spotkać pasja do kina. Inni dziennikarze byli zainteresowani głównie jej działalnością społeczną i polityczną, a dla mnie szalenie ważne było jej kino, cała działalność artystyczna Agnieszki i to w niej znalazłam tak naprawdę pierwszy klucz do zrozumienia jej jako osoby.
Jak długo pracowałaś nad książką?

Praca trwała trzy lata. Wywiady z Agnieszką nagrywałam głównie podczas podróży: poleciałam do Los Angeles, żeby zobaczyć, gdzie tam żyła, gdzie bywała i gdzie nadal bywa – tam przecież ma jeden ze swoich „domów”. Później do Pragi, w tym samym celu – żeby zebrać materiał na miejscu, wszystkiego dotknąć. Już w pandemii pojechałam do Bretanii, później do Paryża. W pandemii spotykałyśmy się sporadycznie, rozmawiałyśmy głównie przez telefon, bo Agnieszka przez większość czasu była w Bretanii, ja w Warszawie. Jednocześnie poznawałam kolejne postaci z jej życia. Odwiedzałam przyjaciół dawnych i obecnych, których nigdy wcześniej nikt o Agnieszkę nie pytał, jej znajomych z czasów studiów, członków rodziny, byłego męża, etc. Ale też oczywiście aktorów, współpracowników.

Osobnym odkryciem był garaż w Bretanii. Agnieszka zawsze mówiła, że w odróżnieniu od Andrzeja Wajdy, ona nie archiwizowała swojej przeszłości. Wydawało mi się więc, że będę opierać się głównie na wywiadach i na zbieranych od początku pracy nad książką materiałach z archiwów i bibliotek. Aż któregoś dnia pobytu w Montbran Agnieszka pokazała mi regały w garażu – i poczułam, jak krew szybciej płynie mi w żyłach. Faktycznie, materiały nie były tam specjalnie skatalogowane, ale co za skarby się tam kryły! Wiersze, korespondencja, stare wersje scenariuszy. Coś, o czym, zagłębiając się coraz bardziej w czyjeś życie, biografka marzy: dotknąć przeszłości nieprzetworzonej przez ułomną pamięć ludzką.

Pisanie było trudne. Bruno nie miał już wprawdzie trzech miesięcy, lecz prawie trzy lata (zaczęłam pisać jesienią 2020 roku), ale za to trwała pandemia. I lockdown. A potem następny lockdown. Zamknięte przedszkola. Na szczęście nie byłam w tym wszystkim „kobietą samotną”.

 


Czy relacja, która tworzyła się między tobą a Agnieszką Holland, nie przeszkodziła w byciu obiektywną? Książka nie jest laurką?

To mogą ocenić oczywiście wyłącznie czytelnicy. Ja ze swojej strony dokładałam wszelkich starań, żeby nigdy nie tracić celu z pola widzenia. W pisaniu zawsze chodzi o dotknięcie prawdy: nie prawdy Agnieszki ani nie prawdy Laca, jej byłego męża, czy jej współpracowników, ale takiej, która zazwyczaj leży gdzieś pośrodku.

Dostarczam w tej książce informacji, faktów, danych, opisów miejsc, których sama dotknęłam, żeby czytelnik mógł się w nie przenieść za pomocą mojego słowa. Nie oceniam, nie wyrażam opinii, czasem stawiam pytania, sama nie będąc pewna odpowiedzi.

Oczywiście ta książka i tak jest moja, subiektywna, nie obiektywna, ponieważ zestawiam ze sobą kolejne fragmenty w taki, a nie inny sposób, ponieważ osadzam wydarzenia w takim, a nie innym kontekście. W tym sensie każde dzieło jest subiektywne, także najbardziej wierny faktom, ale przecież przez kogoś zmontowany, filmowy dokument.
Jaką Agnieszkę Holland zobaczymy w biografii?

Inną niż ta, którą państwo znają. I jednocześnie taką samą. Bo jej wizerunek publiczny nie jest maską ani grą. Agnieszka jest silną, odważną, budzącą respekt, a może nawet czasem strach, kobietą. Po prostu jej obraz staje się, mam nadzieję, dzięki tej książce pełniejszy. Poza jej dobrze znanym publicznym image’em wyłania się ze stron Biografii od nowa Agnisia, jak mówią o niej bliscy. Już to czułe zdrobnienie wiele mówi o jej prywatnym wizerunku, który przedstawiam w książce.

 


Co cię najbardziej zaskoczyło podczas pisania?

Nie będę mówić o faktach, które mnie zaskoczyły, bo wydaje mi się, że w tej książce jest ich naprawdę bardzo wiele, zaś czytelnik powinien zostać z nimi skonfrontowany właśnie w taki sposób, w jaki zostały przedstawione w Holland. Biografii od nowa.

Wolę mówić o emocjach. Mimo że piszę zawodowo od 15 lat, to Holland. Biografia od nowa jest moim debiutem w tak wymagającej i obszernej formie literackiej.

Muszę przyznać, że nie zdawałam sobie sprawy, do jakiego stopnia emocjonalnie angażujesz się jako autorka, gdy zaczynasz tak dużo czasu spędzać z historią drugiego człowieka. To jest oczywiście coś, co zawsze najbardziej kochałam w książkach: że gdy czytasz, nagle twój świat staje się większy, obszerniejszy, jakbyś z „kawalerki” własnych przeżyć i emocji przeniósł się nagle do wielkiego domu z dzikim ogrodem, gdzie można poznać kompletnie inne przeżycia i kompletnie inne emocje. Okazuje się, że gdy zbierasz materiał do książki, a potem ją piszesz, jest to jeszcze dogłębniejsze i jeszcze bardziej absorbujące ćwiczenie z empatii. Ten proces jest niesamowicie pouczający i uzależniający.
Komu polecasz książkę?

Nie jestem w stanie wymyślić, komu jej nie polecam. Starałam się, żeby była przystępna dla tych, którzy nie znają kina Agnieszki, a jednocześnie nie obrażająca inteligencji kinomanów, którzy znają je świetnie. Zrozumiała dla młodego czytelnika – a więc zakreślam tło historyczne kluczowych wydarzeń. Jednocześnie podchodzę do pewnych aspektów przeszłości, patrząc na nie ze współczesnej perspektywy, świeżym okiem, co może wydać się ciekawe czytelnikowi, który zna z autopsji historyczne wydarzenia z książki.

Taką mam w każdym razie nadzieję.

 

Premiera książki już 23 lutego!