„Krwawa kronika na prowincyi” – niebezpieczne oblicza gminy Nieporęt

Bez nazwy-1

Jednym z ważniejszych elementów składających się na komfort życia w każdej miejscowości, niezależnie od jej rangi, jest bezpieczeństwo. Choć duże miasta zazwyczaj pod tym kątem wypadają nieco gorzej, to niestety różnorodne zagrożenia od lat odnotowywane są także w małych miejscowościach.

O tym jak niebezpieczna może być praca lokalnego urzędnika dowiadujemy się z gazety „Orędownik” z 1906 r. Korespondent donosi o próbie napadu kilku uzbrojonych w rewolwery mężczyzn na gminny urząd w celu kradzieży książeczek paszportowych. W wyniku zajścia śmierć poniosła jedna osoba:

Obfitszą jeszcze jest krwawa kronika na prowincyi. Do wsi Nieporęt pod Warszawą przyszło kilku ludzi uzbrojonych w rewolwery i zażądało od stróża gminnego wydania im książeczek paszportowych. Stróż odpowiedział, że klucze są u wójta, który za chwilę nadejdzie. Gdy po chwili na drodze wiodącej do urzędu gminnego pokazał się wójt w towarzystwie starszego strażnika Bielika, nieznani wyszli naprzeciw i dali kilka strzałów do strażnika, kładąc go trupem na miejscu. Wójt wyszedł cało z tej strzelaniny. Sprawcy strzałów uciekli do pobliskiego lasu; wysłana za nimi pogoń wojskowa wróciła z niczem.

Z lektury prasy z pierwszego dziesięciolecia po odzyskaniu niepodległości wynika, że mieszkańcy, zwłaszcza południowych części gminy, borykali się z licznymi napadami. Dokonywała ich grupa około dwudziestu mężczyzn, bestialsko rozprawiająca się ze swoimi ofiarami. 22 lipca 1919 r. około północy napadli oni na dom Pawła Wasia w Kobiałce. Ten wraz ze swoim synem Janem usiłował bronić swojego dobytku. Widłami i siekierą dotkliwie zranili jednego z napastników, lecz to nie odstraszyło złodziei, którzy zamordowali obydwu domowników. Swojego rannego kompana ewakuowali skradzionym wozem konnym. W „Robotniku”, pod informacją dotyczącą zdarzenia, ukazał się apel Sędziego Śledczego XV Okręgu na powiat – Żegilewicza – że jeśli ktoś posiada wiadomości o osobach, które mogły odnieść rany od takich narzędzi, proszone są o zgłoszenie tego policji, powołując się na powyższe ogłoszenie.
W listopadzie tegoż roku w Kobiałce Andrzej Smoczyński i Jan Reński, podczas powrotu od gospodarza Walentego Zająca, zostali napadnięci przez grupę zamaskowanych i uzbrojonych mężczyzn. Napastnicy kazali im wraz z nimi wrócić do Zająca, a kiedy znaleźli się pod jego domem, nakazali, aby ten otworzył drzwi. Mieszkaniec próbował schronić się na strychu, jednak bandyci wyłamali okno dostając się do wnętrza. Pojmali go i dotkliwie pobili kolbą od karabinu, po czym przypalili jego stopy papierosami. Ograbili wszystkich domowników z gotówki, ubrań i bielizny, o łącznej wartości około 25 tys. marek polskich. Następnie tego samego miesiąca grupa 20 uzbrojonych bandytów dokonała napadu w Kobiałce na sołtysa Jana Wojdę i Stanisława Smoczyńskiego. Raniąc obydwu mężczyzn rabusie ukradli gotówkę, biżuterią i inne cenne rzeczy, po czym uciekli wozem.

 

W styczniu 1920 r. napadnięto na dom Rozalii Maciejewskiej w Ruskowym Brodzie. Jak donosił „Robotnik” zrabowano ubrania, pieniądze i obuwie.

 

Kolejny napad prawdopodobnie tej samej grupy przestępczej miał miejsce w lutym tegoż roku na domy zamożnych mieszkańców Izabelina. Jak donosił „Głos Radomski”, kilkunastu uzbrojonych bandytów okradło mieszkańców ze wszystkiego, co przedstawiało jakąkolwiek wartość i co dało się unieść, a następnie uciekło. Gospodarze wycenili swoje straty na 300 tys. marek polskich.

 

Ofiarami grupy przestępców padali zapewne też mieszkańcy gmin ościennych. Niestety w prasie brak informacji o pojmaniu złoczyńców. Nie wiadomo więc, czy kiedykolwiek spotkała ich sprawiedliwość.

 

Miejscem innych niebezpiecznych wydarzeń były rzecz jasna wiejskie zabawy. Podczas jednej z nich odbywającej się w Kałuszynie (dawniej gm. Nieporęt, obecnie gm. Wieliszew) we wrześniu 1928 r. ciężko ranny został Roman Kozłowicz – mieszkaniec wsi Rybaki (obecnie część Zegrza Południowego). Został on zaatakowany nożem w brzuch przez zazdrosnego narzeczonego dziewczyny, do której się zalecał.

 

Jedną z głośniejszych gminnych spraw kryminalnych okresu międzywojennego było zabójstwo przodownika Policji Państwowej Antoniego Kiełbińskiego – komendanta posterunku w Nieporęcie. 10 listopada 1928 r. udał się on na plebanię w Wieliszewie w celu omówienia z proboszczem Dionizym Prusińskim szczegółów obchodów 10. rocznicy odzyskania niepodległości. Warto przypomnieć, że w okresie międzywojennym Wieliszew należał administracyjnie do gminy Nieporęt, a tym samym wchodził w skład rewiru nieporęckiego Posterunku Policji. Gdy funkcjonariusz wszedł na ganek plebanii został śmiertelnie postrzelony przez bandytów dokonujących na nią napadu, po czym siedmiu napastników zbiegło. Kiełbiński miał 28 lat, pozostawił żonę i trójkę dzieci. Sprawę morderstwa szeroko opisał Krzysztof Klimaszewski, w numerze 8 (18) „Naszej Historii”, gdzie również zamieścił obszerne cytaty z ówczesnej prasy rozpisującej się na temat wypadku.
Z kolei w jednym z artykułów w „Naszej Historii” dotyczących lokalnej polityki okiem dawnej prasy, wspomniałem o nadużyciach wójtów gminy Nieporęt. Nawiązując do tej sprawy przedstawiam Państwu artykuł Ładne więzienie zamieszczony w gazecie „Nasza Chodzież” w 1936 r.:

Warszawa, 29.12. Na ławie oskarżonych zasiadł wójt gminy Nieporęt, Andrzej Wróbel, pod zarzutem przywłaszczenia 7283 zł z podatków i sum, asygnowanych na budowę dróg. Prócz tego akt osk. zarzucał W. bezprawne zwalnianie z aresztu gm. osób. Wróbel zwalniał ich przedterminowo, albo posyłał do pracy na swej roli a sekretarzowi kazał wypisywać adnotacje o odbyciu kar. „Więźniowie”, pracujący w polu u wójta zgłaszali się do aresztu tylko w ciągu dnia, aby kilkakrotnie zapytać, co słychać w areszcie.

Czy Nieporęt i jego okolice były bezpieczne w przeszłości? Z odnalezionych informacji można wywnioskować, że niestety i tutaj na mieszkańców czyhały niebezpieczeństwa. Czy złoczyńców działających w Nieporęcie spotkała sprawiedliwość? Tego niestety nie możemy być pewni, gdyż nieznane są ich personalia. Można jednak mieć nadzieję, że zostali schwytani podczas niechlubnych napadów i kradzieży w innych, sąsiednich miejscowościach oraz odpowiednio osądzeni.

 

Konrad Szostek

Ważniejsze źródła:
Gazeta Wągrowiecka” 1926, nr 115,
„Głos Radomski” 1920, nr 23,
„Nasza Chodzież” 1936 nr 303,
„Orędownik” 1906, nr 181,
„Robotnik” 1919, nr 263, 365, 383 oraz 1920, nr 17.