W związku z podjęciem przez naszą redakcję tematu obrony cywilnej i zabezpieczenia mieszkańców Legionowa na wypadek wojny o komentarz poprosiliśmy dr Adama Kaczyńskiego – historyka wojskowości, który przez wiele lat realizował się zawodowo na Białorusi i Ukrainie. Obecnie pracuje w Muzeum Historycznym w Legionowie oraz jako tlumacz pomaga uchodzcom w miejskim punkcie pomocy. Jest autorem videobloga poświęconego lokalnej historii, a także kwestiom survivalu.
Wbrew pozorom dość trudno znaleźć kogoś, kto byłby w stanie udzielić informacji dotyczących obrony ludności w sytuacji zagrożenia wojennego. Z tego co wiem od wielu lat zajmujesz się historią konfliktów zbrojnych, a w legionowskim muzeum prowadzisz dla młodzieży zajęcia proobronne. Na swoim kanale na youtube zamieściłeś dwa dość długie filmy poświęcone sztuce przetrwania w warunkach realnego konfliktu. Skąd ta wiedza?
Z wykształcenia jestem historykiem wojskowości. Kilkanaście lat pracowałem na wschodzie, w tym także jako dyplomata. Ostatnie lata mieszkałem częściowo we Lwowie, częściowo w Legionowie. Można powiedzieć, że profesjonalnie zajmuję się zbieraniem i analizowaniem informacji, w tym szczególnie tych dotyczących trwającej od 2014 r. wojny na Ukrainie. Większość wiedzy, którą staram się przekazać pochodzi z otwartych źródeł dotyczących zagadnień ochrony ludności w warunkach współczesnej wojny. Początek działań wojennych zastał mnie na Ukrainie, także miałem również możliwość osobistego analizowania działań tamtejszej OC, przebiegu ewakuacji jak i też zachowań społeczeństwa.
Jakie są najważniejsze zagrożenia dla Legionowa?
Legionowo, jak i też cały powiat, nie mają pod względem bezpieczeństwa najlepszego położenia. Leżymy na kluczowych podejściach do Warszawy – w 1920, 1939 i 1944/45 r. to właśnie w naszych okolicach toczono wyjątkowo zażarte walki. Powtórzenie takiego scenariusza, tzn. zmasowanego ataku armii lądowej jest obecnie małoprawdopodobne, choć historia uczy, że trzeba się przygotowywać na wszelkie scenariusze. W obecnej sytuacji znacznie większe zagrożenie stanowią potencjalne ataki lotnicze/rakietowe na wybrane obiekty wojskowe i infrastrukturalne. A ich na terenie powiatu nie brakuje. Doświadczenia z Ukrainy pokazują, iż nie ma się co łudzić tym, iż precyzyjna broń niszczy tylko obiekt w który została wymierzona – odłamki lecą na kilkaset metrów. Równie groźne są zwykłe szyby, które na skutek podmuchu ulegają rozbiciu i dotkliwie ranią domowników.
Kolejnym zagrożeniem są zniszczenia infrastruktury – w pierwszej kolejności każdy myśli o przerwaniu dostaw prądu i wody. Ale proszę sobie wyobrazić zniszczenie wiaduktu i tunelu pod torami. Miasto zostaje przecięte na pół, a dojazd straży pożarnej czy karetki staje się niemożliwy… W przypadku naszego powiatu dość dużym niebezpieczeństwem, o którym większość osób nie pamięta, jest również Zalew Zegrzyński – znaczna część terenów znajduje się poniżej lustra wody. Przerwanie wałów lub uszkodzenie zapory w Dębem wywołało by ogromną katastrofę. Newralgicznym obiektem jest również Wodociąg Północny w Wieliszewie. Zapasy chloru do odkażania wody same w sobie stanowią zagrożenie, jednakże niejako na pocieszenie mogę powiedzieć, iż obiekt ten jest dobrze zabezpieczony.
Najgroźniejszym scenariuszem jest oczywiście atak atomowy – samo Legionowo nie jest pod tym względem zbyt atrakcyjne, ale niestety jesteśmy położeni w pobliżu priorytetowych celów zdefiniowanych jeszcze w czasach zimnej wojny. Mam tu na myśli oczywiście Warszawę, Modlin, czy Zegrze. Skutki takiego ataku będą oczywiście zależeć od mocy i sposobu użycia ładunków, także trudno tutaj cokolwiek przewidzieć. Poważnym zagrożeniem może być również opad radioaktywny niesiony wiatrem nawet na kilkaset kilometrów – co ważne, nie musi być on skutkiem użycia broni jądrowej, ale np. uszkodzenia jednej z licznych elektrowni atomowych.
Brzmi groźnie – jakie są zatem realne plany działania.
Każdy szczebel administracji musi posiadać odpowiednie plany zabezpieczenia ludności. Są to dokumenty niejawne, w przypadku których za ujawnienie nawet banalnych szczegółów można podpaść pod konkretny paragraf. Także proszę się nie dziwić, iż urzędnicy ze starostwa czy z poszczególnych gmin nie udzielili waszej redakcji szczegółowych odpowiedzi. Z resztą nawet gdyby ktoś się zdecydował na ujawnienie planów – z dowolnej gminy w kraju, to i tak nie ma w nich nic odkrywczego. Informacje o ogólnym stanie obrony cywilnej w Polsce możemy znaleźć w raporcie NIKu sprzed kilku lat. Niestety nie napawa on optymizmem. Przez ostatnie 30 lat sprawnie działający powszechny system obrony cywilnej odziedziczony po PRL uległ niemalże całkowitej degradacji, zarówno pod względem kadrowym, organizacyjnym jak i też materialnym. Ogromna ilość schronów została porzucona, lub przeznaczona na inne cele. Składy obrony cywilnej były likwidowane, a przechowywane w nich maski p-gaz i odzież ochronna wyrzucane lub sprzedawane za bezcen kolekcjonerom militariów. Oczywiście trzymanie 50 czy 60 letnich sparciałych masek nie miało większego sensu, ale w większości przypadków zapasów w żaden sposób nie uzupełniano o nowy nadający się do użytku sprzęt. Całkowicie zniszczono również infrastrukturę nadawczą na falach średnich, dzięki której w razie „W” można by nadawać na znaczne odległości audycje radiowe z aktualnymi komunikatami. (obecnie w przypadku odcięcia internetu i zniszczenia ośrodków nadawczych TV/UKF jesteśmy niemalże całkowicie odcięci od świata) Znacznie gorzej niż „baza materialna” wygląda stopień przygotowania społeczeństwa. O ile starsze pokolenie załapało się przynajmniej na zasadniczą służbę wojskową i normalne przysposobienie obronne w szkołach, to młodzież jest totalnie nieprzygotowana. Brakuje elementarnej wiedzy o najprostszych sposobach ochrony przez bronią masowego rażenia, czy też sposobach zabezpieczania budynków i organizacji ukryć. Raport NIK wskazuje, iż stopień przygotowania poszczególnych gmin/województw jest b. zróżnicowany i w znacznej mierze zależy od kompetencji odpowiedzialnych urzędników. Ogólnie rzecz biorąc zbieramy obecnie efekty 30 lat beztroskiego podejścia do spraw obrony powszechnej, permanentnego niedofinansowania i bałaganu prawnego i organizacyjnego, który skutecznie utrudniał i nadal utrudnia podjęcie sensownych działań. W efekcie w chwili obecnej dysponujemy schronami i środkami ochrony jedynie dla kilku procent społeczeństwa. W związku z wojną na Ukrainie podjęto co prawda pewne działania w tej kwestii, ale wieloletnich zaniedbań nie da się nadrobić w krótkim czasie.
A jak sytuacja wygląda w innych państwach?
Za wzorcowe można uznać systemy obrony cywilnej Finlandii, Szwajcarii czy Izraela. Nawet Ukraina w wielu kwestiach jest znacznie lepiej przygotowana do obrony własnej ludności. Znając życie i sposób działania naszego państwa większość problemów i tak spadnie na barki samorządów… Podsumowując możemy stwierdzić, iż w przypadku „dużej wojny” system obrony cywilnej załamie się tak samo, jak nasz system opieki zdrowotnej podczas epidemii covid, tzn. część osób otrzyma profesjonalną pomoc, a część niestety nie będzie miała tyle szczęścia.
Co zatem robić?
Po pierwsze samodzielnie zdobyć chociażby podstawową wiedzę. Warto sięgnąć do starych podręczników do Przysposobienia Obronnego, stosowne poradniki można też znaleźć w internecie. Na początku kwietnia RCB wydało bardzo przystępny podręcznik „Bądź gotowy – poradnik na czas wojny i kryzysu” – można go sobie ściągnąć w PDFie. Z dużą ostrożnością podchodziłbym natomiast do wszelkiej maści podręczników i internetowych kursów „survivalu” stworzonych przez byłych komandosów. Uczą one przetrwania na poziomie żołnierza, czyli silnego i zdrowego chłopa, działającego w towarzystwie takich samych dobrze przygotowanych i wyposażonych ludzi. W rzeczywistości w przypadku przetrwania realnego konfliktu trzeba w pierwszej kolejności zadbać o dzieci, osoby starsze i schorowane. A w tym przypadku porady dla „komandosa” mogą przynieść tylko poważne problemy, albo wręcz doprowadzić do tragedii.
Po drugie należy przemyśleć różne warianty rozwoju wypadków oraz ewentualne schematy działania – obowiązkowo z uwzględnieniem swojej sytuacji zdrowotnej i rodzinnej. To samo dotyczy ewentualnej ucieczki, czy jak kto woli ewakuacji. Musimy sobie postawić pytanie czy mamy dokąd wyjechać, którędy, czy damy radę pokonać zaplanowaną trasę itd. Niezależnie od tego czy zdecydujemy się zostać na miejscu, czy też uciekać, obowiązkowo musimy przygotować rozsądne zapasy podstawowych środków żywnościowych (produkty, które i tak zjemy w normalnym życiu), wody oraz lekarstw – zwłaszcza tych, które musimy przyjmować na stałe. Warto również zabezpieczyć dostęp do informacji – chociażby w postaci klasycznego „dziadkowego” radia na baterie. Zainteresowanych bardziej szczegółowymi poradami zapraszam obejrzenia moich filmików. Powstały one dwa lata temu podczas największej paniki związanej z epidemią, ale rzeczy o których w nich mówię są nadal aktualne.
Skoro w Legionowie i okolicach nie ma przygotowanych schronów mogących przyjąć większość mieszkańców to gdzie w takim razie szukać schronienia?
W zdecydowanie lepszej sytuacji są właściciele domków jednorodzinnych. Odpowiednio zabezpieczona i przygotowana piwnica znacznie zwiększa szanse na przeżycie. Paradoksalnie stare prlowskie bloki z wielkiej płyty również są dość odporne (wszystko zależy oczywiście od miejsca trafienia i mocy oraz rodzaju użytej bomby), a gruba warstwa betonu dość dobrze chroni przed odłamkami i promieniowaniem – mówimy tu oczywiście o odpowiednio przygotowanych piwnicach (zasłonięcie okien workami z piaskiem). Znacznie mniejszą ochronę dają nowoczesne budynki stawiane z lekkich materiałów. Pod tym względem dobrze jest „dogadać” się z sąsiadami i na schronienie wybierać solidne domy z porządnymi piwnicami. Ogólną zasadą jest to, iż nigdy nie działamy w pojedynkę, gdyż nawet będąc dobrze przygotowanym i wyposażonym, możemy znaleźć się w sytuacji, gdy bez pomocy innych po prostu nie przetrwamy.
Czy warto samemu zaopatrzyć się w środki ochrony indywidualnej?
Zasada jest prosta – dany sprzęt jest przydatny tylko wtedy, jeśli potrafisz z niego skorzystać. To samo dotyczy wyposażenia apteczek, gaśnic czy innych środków ratowniczych. Jeżeli wiesz, jak się z nimi obchodzić, to zakup np. maski p-gaz może być celowy (przynajmniej da ci komfort psychiczny, że jesteś choć częściowo zabezpieczony). Niestety większość masek z demobilu dostępnych na rynku ma po kilkadziesiąt lat i wielu wypadkach nie zapewnia skutecznej ochrony. Można oczywiście trafić prawidłowo przechowywane egzemplarze, które pomimo wieku są sprawne, jednakże bez odpowiedniej wiedzy laikowi trudno je ocenić. Obserwując rynek militariów mogę stwierdzić, iż maski w ostatnim czasie cieszą się duża popularnością – w większości sklepów zostały wykupione, a ceny wzrosły kilkukrotnie. Ogólnie rzecz biorąc lepiej mieć nawet starą maskę niż nie mieć nic.
Wróćmy jeszcze do robienia ewentualnych zapasów. Wspomniałeś, że powinny być rozsądne – co masz konkretnie na myśli?
W domowych zapasach powinniśmy mieć produkty, które i tak normalnie zjemy w naszym „pokojowym” życiu. Makarony, ryż, czy kasze bez możemy przechowywać bez większych problemów, a w miarę ich normalnego zużywania po prostu je uzupełniać, zamieniając te z kończącym się terminem przydatności na świeższe. W przypadku produktów zbożowych, czy też olejów, zrobienie większych zapasów ma też ten plus, iż ich ceny nadal będą rosnąć, więc przynajmniej częściowo możemy „uciec” przed inflacją. Podczas przechowywania należy obowiązkowo pamiętać o zabezpieczeniu przed molami spożywczymi, gdyż potrafią one zniszczyć niejedną spiżarnię.
Dużym i dość powszechnym błędem jest kupowanie ogromnych ilości konserw, czy też gotowych dań w słoikach. Czas płynie dość szybko, a przymusowe „wyjadanie” niezbyt zdrowych i smacznych konserw na zasadzie, żeby się nie zmarnowało, nie należy do najprzyjemniejszych. Oczywiście warto mieć kilka konserw, ale w takiej ilości, którą będziemy mogli spokojnie przejeść np. podczas jakiegoś wyjazdu turystycznego.
Dobrze jest mieć również alternatywne źródło ciepła i światła. Turystyczna kuchenka gazowa oraz zestaw latarek z zapasem baterii są w większości wypadków wystarczające. Warto mieć również zawsze w pełni zatankowany bak. Bardziej zapobiegliwi przechowują również paliwo w kanistrach, jednak musimy pamiętać, iż współczesne paliwa z domieszką biokomponentów po kilku miesiącach zaczynają się rozkładać i tracić swoje właściwości. Przy przechowywaniu paliwa należy również pamiętać o bezpieczeństwie pożarowym!
Wielkość zapasów powinniśmy dostosować do typowego zużycia w naszym gospodarstwie domowym – warto dysponować taką ilością, która pozwoli nam na w miarę normalne przeżycie przez około dwa tygodnie. W normalnych warunkach gromadzenie większych ilości może sprawić, iż cześć produktów po prostu nam się zmarnuje – no chyba, że wiemy na 100%, iż nadciąga katastrofa i dokonanie normalnych zakupów może stać się niemożliwe. Wtedy warto zwiększyć zapasy.
Początek wojny spędziłeś na Ukrainie. Jakie bezpośrednie porady przekazałbyś naszym czytelnikom.
Pierwszą rzeczą, którą można zrobić zawczasu, jest pójście do dentysty. Ból zęba, w sytuacji kryzysu lub wojny jest ostatnia rzeczą, którą chciałoby się doświadczyć. To samo dotyczy wszelkich innych problemów zdrowotnych, które możemy aktualnie rozwiązać. Równie ważne jest posiadanie odpowiednich zapasów leków oraz gotówki – w pierwszych dniach wojny do bankomatów i aptek ustawiały się gigantyczne kolejki, a wiele osób i tak odchodziło „z kwitkiem”. Radziłbym również poważnie traktować alarmy przeciwlotnicze. W pierwszych dniach wojny ludzie podchodzili do nich dość beztrosko – sytuacja zmieniła się dopiero po pierwszych realnych ofiarach ostrzałów rakietowych. Zdecydowanie należy również unikać dużych skupisk ludności. W pierwszych dniach ewakuacji na dworcu we Lwowie, czy też w kilkudziesięciokilometrowych kolejkach na granicach dochodziło do dantejskich scen, a dużo większym zagrożeniem dla życia był zdesperowany tłum, niż same działania wojenne. Ważną radą, którą mogę dać jest także bezwzględne przestrzeganie ograniczeń narzuconych przez władze wojskowe, takich jak godzina policyjna, obowiązek kontroli na blokpostach, czy też zakaz fotografowania żołnierzy i obiektów wojskowych. Ograniczenia te są respektowane z całą surowością, a wszelkie próby „kozaczenia” kończą się brutalną interwencją i w najlepszym wypadku aresztem.
Na zakończenie naszej rozmowy – jakbyś jednym zdaniem podsumował, to co można zrobić, aby być przygotowanym na ewentualne zagrożenia?
Nie ma dobrej recepty, zwłaszcza iż nie jesteśmy w stanie przewidzieć konkretnych zagrożeń. Na pewno warto zawczasu zadbać o własne zdrowie, zdobyć podstawową wiedzę (np. zapisać się na kurs pierwszej pomocy) oraz przygotować rozsądne zapasy gotówki, leków i żywności.