Będę pana pamiętał do końca życia

52045b1895481.jpg

W ubiegłym numerze pisaliśmy na temat obozu sportowo-językowego dla młodzieży w Łebie, w którym wzięło udział ponad 40 dzieci z Legionowa. Wyjazd zorganizowany był przez Centrum Pomocy Pedagogiczno-Psychologicznej w Legionowie. Jednym z jego elementów, poza walorami rekreacyjnymi, były także zajęcia ćwiczenia umiejętności społecznych. Na temat warsztatów profilaktycznych rozmawiamy z Piotrem Zagajewskim, z CPP-P.

Proszę opowiedzieć o idei obozów profilaktycznych dla młodzieży?
Pomysł organizowania obozów letnich i zimowych powstał kiedy byłem jeszcze policjantem „od nieletnich” i na co dzień służbowo zajmowałem się profilaktyką w szkołach. Wchodziłem wówczas do klas i rozmawiałem z młodzieżą o szkodliwości palenia tytoniu, zagrożeniach związanych z alkoholem i narkotykami oraz na temat zasad odpowiedzialności prawnej za czyny karalne. Instruowałem ich jak mogą skutecznie odmawiać, podnosiłem autorytet ich rodziców i pedagogów a także namawiałem, aby na każdym życiowym „rozdrożu” myśleli o swojej przyszłości, o tym, co chcą w życiu osiągnąć i do czego dojść, zgodnie z polskim, prostym, ale niezwykle mądrym przysłowiem „jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”. Bazowałem wówczas i korzystam także i teraz z własnej historii życiowej, bo tak się złożyło, że pochodzę z trudnej rodziny i kiedyś sam byłem „niesfornym bobasem”(śmiech). Dzieciaki zostawały często po takich zajęciach, zadawały jakieś pytania lub chciały po prostu swobodnie porozmawiać. Bywało jednak także i tak, że mówiły o swoich codziennych problemach z rodzicami, w domu, z kolegami w szkole i na podwórku, z nauczycielami. To właśnie one zainspirowały mnie do zorganizowania obozu integracyjno-sportowego. Pierwszy mój wyjazd odbył się w zimie 2003 r. na Słowację z pedagogiem z „Konopnickiej”, panią Małgosią Kolanko, przy której zdobyłem pierwsze szlify wychowawcy. Uprawnienia zdobyłem już wcześniej, na studiach, ale na nartach uczę się jeździć do tej pory (śmiech).

Ale przecież współpraca z młodzieżą to nie lada wyzwanie? Co wspomina pan jako najtrudniejsze zadanie w wieloletniej praktyce pracy z młodymi ludźmi?
Łącznie zorganizowałem już 23 obozy dla różnych grup wiekowych, dzieci z różnych domów i młodzieży o odmiennych charakterach, temperamentach i poglądach, niekiedy z mało kolorową przeszłością. Od kiedy nawiązałem współpracę z panią Ewą Milską-Wieteską oraz pracownikami Urzędu Miasta Legionowo podczas obozów odbywają się także zajęcia profilaktyczne oraz warsztaty umiejętności społecznych. Do najbardziej trudnych, ale też ważnych z perspektywy mojego doświadczenia, zaliczam wyjazd zorganizowany dla Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jabłonnie, gdzie miałem możliwość wszechstronnego wykazania się w zakresie pedagogiki, socjoterapii a nawet resocjalizacji. Satysfakcja wówczas była tym większa, że młodzież, pierwotnie nastawiona do mnie niechętnie (jako do policjanta), na koniec nie chciała w ogóle stamtąd wyjeżdżać, a ja otrzymałem potem od nich wszystkich i ich rodziców piękną laurkę z podziękowaniem za „opiekę, trud i poświęcenie”, z obietnicą, że przekazana przeze mnie wiedza będzie przez nich „należycie i w pełni wykorzystywana”.

Z jakimi problemami boryka się młodzież, z którą pracujecie? Jak już mówiliśmy, współpraca z młodymi ludźmi nie należy do najłatwiejszych. W jaki sposób dobierana jest odpowiednia kadra? Czy psycholog i pedagog uczy odpowiednich zachowań czy próbuje naprowadzić uczestnika warsztatu na to, jak takie zachowanie powinno wyglądać?
Problemy, jakie najczęściej pojawiają się wśród naszych dzieciaków, to konflikty lub brak porozumienia z rodzicami, silny wpływ grupy rówieśniczej i brak własnego zdania oraz poszukiwanie autorytetów. Pracę wychowawczą za każdym razem rozpoczynamy od zdobycia wśród nich autorytetu, czy to poprzez sport, czy poprzez pracę wychowawczą z grupą i pomoc w rozwiązywaniu ich codziennych trudności, ale przede wszystkim dawanie im jak najlepszego przykładu własnym postępowaniem, od podniesienia papierka na ulicy, po deklaracje całkowitej abstynencji tytoniowej. Ważne jest tu dobranie odpowiedniej kadry pedagogicznej, która stanowić będzie jeden zgrany i zaradny zespół, rozumiejący się czasami bez słów i uświadomionych po co to wszystko wspólnie robimy. Jeżdżą z nami dzieci z różnych rodzin, z różnymi problemami i dlatego ważne jest żeby zajęcia i warsztaty były dostosowane do tych grup, nie tylko ze wglądu na wiek, płeć, czy temperament, ale także napotkane problemy. Ważne jest żeby zrobić na początku także małą diagnozę, która dla mnie osobiście rozpoczyna się już w autokarze w drodze na obóz, podczas indywidualnych, swobodnych rozmów z każdym dzieckiem.

Czy nie ma obawy, że to, czego dzieci nauczyły się podczas warsztatów pozostanie tylko w sferze wiedzy teoretycznej?
Profilaktyka pozwala tak naprawdę dać młodemu człowiekowi jasny wybór pomiędzy dobrem a złem. Podczas zajęć informujemy i pouczamy o wszystkich ewentualnych konsekwencjach zachowań ryzykownych, ale przede wszystkim pokazujemy i trenujemy z nimi te wartościowe umiejętności w praktyce, dając jasno do zrozumienia, co my zrobilibyśmy w danej sytuacji. Im bardziej obrazowo stosuje się profilaktykę, tym skuteczniej ona działa.

Jakie konkretne zajęcia o tematyce profilaktycznej były prowadzone podczas tegorocznego obozu w Łebie?
Podczas obozów staramy się wplatać przekazywane wartości w codzienny program zajęć. Najlepsze bowiem scenariusze zajęć profilaktycznych pisze samo życie. Próbujemy zatem poprzez codzienne uprawianie sportu nauczyć młodzież jak można wartościowo spędzać czas wolny. Pokazujemy jak skutecznie dbać o własne zdrowie, dając im do zrozumienia, że używki im w tym zupełnie nie pomogą. Podczas codziennych zajęć dochodzi czasem do różnych konfliktów między dzieciakami (szczególnie w ich pokojach), różnych problemów w kontaktach rówieśniczych i wówczas jest to dla nas okazja do poinstruowania jak mogą bezkonfliktowo rozwiązywać takie problemy. W trakcie każdego wyjazdu stosujemy zasadę jasnych, precyzyjnych zasad i granic, w których grupa funkcjonuje. Zachowania kreatywne i ambitne są wyróżniane, nagradzane, a łamanie tych zasad jest konsekwentnie napiętnowane poprzez przedyskutowanie przewinienia na forum całej grupy i przydzielanie różnych zadań (nie kar), na które wcześniej rodzice wyrażają zgodę, zapoznając się z regulaminem pobytu dziecka na wypoczynku (np. sprzątnie stołówki, terenu ośrodka, plaży). Największą pomoc jednak w pracy grupowej otrzymujemy od samych dzieciaków, tj. od tych, które wyjeżdżają już kolejny raz. To one kreują atmosferę, przekazują najskuteczniej zasady nowicjuszom i dbają o wewnętrzne „bezpieczeństwo” w małych grupach.

Jakie są opinie rodziców i samych dzieci po warsztatach?
Na koniec nasze dzieciaki wypełniają anonimową ankietę dotyczącą bezpieczeństwa i atmosfery na zajęciach, oceniają prowadzących zajęcia oraz grupę, w której funkcjonowali i mogą zadeklarować udział w kolejnym obozie. Pochwalę się, że spośród ponad 40 uczestników na ostatnim obozie w Łebie, tylko 2 osoby nie wyraziły ochoty na kolejny wyjazd. Rodzice natomiast najczęściej sugerują się opiniami własnych dzieci i już w trakcie wypoczynku telefonicznie serdecznie dziękują za opiekę nad swoją pociechą. Jednak najczęściej dziękują za to, że po powrocie dziecku „nie zamyka się buzia”, bo cały czas opowiada o wychowawcach, o nowych kolegach oraz przedsięwzięciach, w których brało udział i jest naprawdę szczęśliwe, a takie kryterium jest dla każdego chyba rodzica najcenniejsze.

Czy możemy ocenić skuteczność, efekty warsztatów i realną szansę na zastosowanie w życiu przez dzieci umiejętności, które nabyły podczas nich? Specyfiką działań profilaktycznych jest trudność w ocenie ich skuteczności, jednak spróbujmy.
Prawdziwe, wymierne efekty naszej pracy czy to profilaktycznej czy socjoterapeutycznej będą do zobaczenia za kilka lat, ale już teraz z tych naszych „spotkań” z młodzieżą można zebrać plon. Pierwsza sytuacja: stoję któregoś dnia w kolejce na poczcie w Legionowie i widzę jak nieśmiało przygląda mi się młody, wysoki mężczyzna. Kiedy patrzę w jego stronę, podchodzi do mnie bliżej i pyta czy go poznaję. – Nie. Odpowiadam. Mówi wówczas cichym, drżącym głosem: A ja pana, panie Piotrze będę pamiętał do końca życia, bo dzięki panu stałem się lepszym człowiekiem. Chłopiec jako gimnazjalista był ze mną na obozie w Gdańsku-Świbnie w 2004 r., a teraz jest studentem dobrej uczelni, świetnym sportowcem, pomaga rodzicom. Sytuacja druga: w tym roku pojechał z nami do Łeby Rafał Radomski (znany z programu „Must Be The Music”). Wyjechał jako wychowawca wspierający, wziął gitarę i „wiadro” ciekawych pomysłów. Niewiele osób wie, że Rafał jeździł z nami wcześniej jako kolonista, został nawet trzykrotnie najsympatyczniejszym uczestnikiem. Przed wyjazdem do Łeby zapytałem Go dlaczego tak naprawdę chce jechać, mimo że uprzedzałem, iż to ciężka, męcząca i niezwykle odpowiedzialna praca. Odpowiedział mi tak: Napatrzyłem się na pana, spodobało mi się, zrobiłem uprawnienia i teraz chcę też pracować z dziećmi i młodzieżą tak wartościowo, jak pan, Panie Piotrze. Dla tych kilku słów właśnie, tych młodych, zaczynających dorosłe życie ludzi warto robić to, co robię od 8 już lat i dlatego prędko mi się to nie znudzi.

/rozmawiała Katarzyna Śmierciak/