Pamiętacie, jak inżynier Karwowski wyjeżdżał służbowo do zaprzyjaźnionego kraju, oszczędzał na diecie, kupował prezenty przełożonym i cierpiał z powodu zazdrości swoich współpracowników?
W zasadzie nic się nie zmieniło. Pracownicy dalej jeżdżą na delegacje i imprezy integracyjne. Jakkolwiek się taki wyjazd nazywa dla zmylenia fiskusa, zasady pozostają takie same. Delegacje szeregowych pracowników nadal różnią się od delegacji szefów. Nie chodzi tu bowiem o interes przedsiębiorstwa, a o specjalne funkcje reprezentacyjne, które nie każdy z ludzi może udźwignąć. Dlatego, by uniknąć niepotrzebnych domysłów, wyjazdy takie nie są ujawniane społeczeństwu. Z pewnością nie słyszeliście o wyjazdach do Rosji, na Ukrainę, do Słowacji, na Litwę i do innych bardziej odległych krajów. Po co niepotrzebnie drażnić ludzi? Jeżdżą pojedynczo lub grupami, by wspierać się na obcym terenie. Na jednej z takich delegacji była pani wójt. Ta, w odróżnieniu od pozostałych, bardziej doświadczonych kolegów, pochwaliła się swoimi przygodami radnym. Przedstawiciele ludu pracującego łasi na egzotyczne opowieści chętnie wysłuchali opowieści z krainy rybami i lodem płynącą. Zawsze bowiem lubili i wierzyli w najbardziej kolorowe jabłonowskie bajki.Była sobie baba, która już dłuższy czas przyglądała się, jak inni łowią ryby. Czasem prosiła, żeby ktoś zarzucił sieci za nią, jednak sama nigdy kija w wodzie nie zamoczyła. Kiedy po raz pierwszy w życiu udało jej się złapać rybkę, postanowiła wykorzystać sytuację i zażądać odmiany losu. Wychyliła się więc z fali rybka. Pyta ludzkim głosem: – Czego chcesz kobieto? A baba siedzi nad brzegiem wody i myśli. Bo to i pałac za mały, i w skarbcu myszy harcują, dziatwy nie ma gdzie uczyć, kanalizacji brak, a i nad poważaniem trzeba popracować, by za dwa lata znów zasiąść za sterami gminy. Jakie życzenie wypowiedziała baba, wie tylko zmiennocieplny kręgowiec oddychający skrzelami… Mieszkańcy miejscowości dowiedzą się o tym z pewnością podczas wyborów samorządowych za dwa lata. Pewne jest jednak to, że w owym życzeniu nie chodziło o poprawę dróg gminnych, bo ani centymetr nie urosły. Dziur nadal przybywa, jak przybywało. Kanalizacji jak nie było, tak nie ma, bo doły przy domach nadal pełne, mimo że i czasem nieco rozszczelnione. Wodociągów jak nie widać, tak nie widać. Tam, gdzie miała stać szkoła, świecą gołe mury, a wiatr targa śmieciami. Budowlańcy zabrali zabawki i piją na innej budowie, po sąsiedzku u prezydenta. A mieszkańcy nadal nie biją czołami o beton, jak niektórzy radni. Pesymiści wieszczą, że może to znaczyć, że złota rybka wcale taką magiczną nie była. Bowiem, jak jest napisane w wikipedii, złota nie występowała nigdy w naturze w formie dzikiej.Optymiści nadal ufają. Wójt przeżyła wiele cudownych przygód i szok termiczny na lotnisku, gdzie zamiast 3. były 33 stopnie ciepła. Z zagranicznych eskapad przywiozła wędkę. Obcy kraj nie przypadł jej do gustu, mimo że ryb tam na potęgę. Pod kołem podbiegunowym mieszkać by nie chciała, mimo tego, że niektórzy z bliskich jej współpracowników chętnie by ją tam wysłali na stałe. Bajka to opowieść dobra przed snem, ku przestrodze dziatwy i nauce dorosłych. Ale prawdziwe życie to nie bajka, choć pełno w nim morałów.