Na dwa miesiące przed wyborami samorządowymi spotykamy się z Burmistrzem Miasta i Gminy Serock, Arturem Borkowskim. Chcemy podsumować ostatnie pięć lat, ale także – wobec złożonej w ubiegłym tygodniu deklaracji ubiegania się o reelekcję – zapytamy o plany na kolejne pięć lat. Rozmawiał Krzysztof Grodek.
Proszę podsumować swoją pierwszą kadencję. Co się Panu udało, co można było zrobić inaczej?
Pięć lat, kadencja, która na początku wydawała się czasem porównywalnym z poprzednimi kadencjami, dostarczyła wielu sytuacji, których nikt wcześniej nie mógł wziąć pod uwagę – pandemia, wojna. Nie będę też ukrywał, że duże znaczenie miała temperatura polityczna w kraju i te gwałtowne ruchy nakierowane na samorząd – zmiana dotycząca finansowania i zmiana modelu, gdzie z takiego bardziej samodzielnego szukania środków po swojej stronie, musieliśmy przejść na model koncesyjny, gdzie jednak te środki były dystrybuowane odgórnie. To powodowało, że te pierwotne założenia a ich realizacja, to były dwie różne rzeczy.
Mieliśmy dylemat, czy realizować ambitny plan inwestycyjno–rozwojowy, czy gdzieś tę sferę ekonomiczną konsolidować, ocenić ryzyka i nie działać zbyt ofensywnie. Zdecydowaliśmy się na pierwsze podejście. Mimo, że dostarczyło ono wielu emocji, obaw i wymagało szeregu ryzykownych decyzji, to uważam, że ten wybór się obronił. Gdybyśmy czekali i szukali wymówek, że pandemia, albo wojna – to nie róbmy czegoś – to ta gmina byłaby obecnie w o wiele gorszym miejscu.
Całą kadencję można definiować przez szereg niespodziewanych wyzwań. Pierwsze pojawiło się zaraz po wyborach, gdzie firma odbierająca odpady nagle zrezygnowała i zostaliśmy z wielkim problem. To musiało się skończyć podniesieniem opłat, bo żadnej firmie rynkowo nie opłacało się tego wykonywać. To była trudna decyzja, ale na szczęście społeczność to zrozumiała i przyjęła. Wtedy za odpady płaciliśmy nieco ponad milion złotych rocznie, teraz jest to już prawie siedem milionów. To pokazuje koszty, z jakim mierzą się nasi mieszkańcy.
Kolejne wyzwanie, to był remont mostu w Wierzbicy. Było ryzyko, że zostanie on zamknięty na wiele miesięcy, na szczęście okazało się, że uszkodzenia uda się naprawić w kilkanaście dni, ale i tak trzeba było zorganizować całą logistykę dowożenia ludzi z miejscowości za mostem, zapewnić nowe miejsca w przedszkolach.
Następnie – nie wiadomo skąd – pojawiły się plany budowy trasy S50. Do dzisiaj ubolewam, że to w takiej formie się potoczyło. Próbowałem ustalić, dlaczego ktoś, któregoś dnia, wrzucając jedynie ogłoszenie do internetu, ogłosił wielkie konsultacje. Projekty przewidywały tyczenie trasy albo przez Wierzbicę i kolejne miejscowości w kierunku Nowego Dworu Mazowieckiego, albo jeszcze gorzej – niemal przez centrum Serocka. Nasi mieszkańcy oczywiście byli przekonani, że wszystko odbywa się za zgodą i wiedzą władz samorządowych. Potem dotarły do mnie informacje, że rząd chciał zgłosić te plany do kolejnej perspektywy unijnej – no, ale ta metoda była totalnie zła.
Czym ta sprawa się zakończyła?
Sprawa zakończyła się na tę chwilę tym, że zorganizowaliśmy ruch wokół tego wytypowanego przebiegu, bo zdecydowaliśmy, że stawiamy na ten wariant północny, który w generalnym założeniu miał być poszerzeniem toru Drogi Krajowej 62 i przejścia w Wierzbicy. Oczywiście wielu ludziom to nie będzie pasowało, ale ja na dzisiaj nie widzę żadnego lepszego rozwiązania. Pojawiła się koncepcja przesunięcia tej drogi jeszcze na północ i nawet wstępnie rozmawiałem w tej sprawie z samorządami powiatu pułtuskiego, no ale nikogo nie udało się do końca przekonać. Potencjalnie perspektywa rozwoju terenów mniej zurbanizowanych nie zachęcała ich do tego. Co więcej – część osób podnosiła argument, że taki wariant jest położony zbyt daleko od Warszawy – ale chciałbym zauważyć, że na południu droga jest zlokalizowana jeszcze dalej od centrum miasta, i tam nikomu to nie przeszkadza?
Kolejny temat sami wywołaliśmy, mam na myśli sprawę połączenia kolejowego. Teraz temat trochę się uspokoił, natomiast nie ukrywam, że konsultacje były ogromnym wyzwaniem. Myślę, że przez uczciwe postawienie sprawy udało się dotrzeć do świadomości mieszkańców. Pokazanie wariantów z wszelkimi ich zyskami i konsekwencjami oraz wskazanie tego, preferowanego przez gminę, sprawiło, że zaraz będziemy mieć wybrany ostateczny wariant i rozpocznie się projektowanie szlaku kolejowego do Serocka.
Potem była pandemia, i potem wojna.
A jak na budżet gminy przełożyły się decyzje rządu odnośnie redystrybucji pieniędzy z podatków?
Gminy o takim charakterze, jak nasza, mocno odczuły te zmiany. Przez to nie było u nas takiej stabilizacji finansowej, jaką planowaliśmy. Nasze wpływy z udziału w podatku PIT rosły i spodziewaliśmy się tego wzrostu dalej, bo przybywało mieszkańców. Kolejni ludzie wymagają nakładów na infrastrukturę, ale to wszystko w normalnych warunkach by się „spięło”. Niestety, przez zmiany w prawie, nagle część środków zupełnie nam zabrano. W 2023 roku wróciliśmy do poziomu z roku 2018, co jest aberracją przy wzroście cen, płacy minimalnej, wysokiej inflacji i przy przyroście liczby mieszkańców o 1200 osób. Teraz sytuacja się normalizuje, bo w ubiegłym roku tego wpływu z PIT mieliśmy 19 mln a na 2024 rok mamy 28 mln. Takie skoki się nie zdarzają, widać zatem wyraźnie, że gdzieś te środki zostały nam zblokowane.
Ostatecznie wydaje mi się, że z tych wszystkich problemów wyszliśmy obronną ręką i dobrze sobie z nimi poradziliśmy, szereg inwestycji zaplanowanych zrealizowaliśmy. Znakiem rozpoznawczym tej kadencji będzie na pewno zakres inwestycji w oświatę. Oddaliśmy dwa przedszkola, zaraz ukończymy żłobek. Zrobiliśmy duży remont części przedszkolnej w szkole w Serocku, gdzie pojawiła się świetna stołówka. W Jadwisinie powstała sala sportowa, która obsługuje obecnie całą masę zajęć. Przygotowujemy się do budowy sali sportowej w Zegrzu. Pozyskaliśmy pieniądze na budowę nowego obiektu edukacyjno-sportowo-kulturalnego w Wierzbicy. Pierwotnie planowaliśmy to zrobić jeszcze w kończącej się kadencji, ale w jej trakcie uznaliśmy, że inwestycje w placówkach, które już kształcą – są pilniejsze.
Okazuje się to dobrą decyzją, bo w pierwotnej koncepcji nie uwzględnialiśmy części szkolno-żłobkowej, a teraz będzie ona priorytetem i od niej zaczynamy. Mamy 16 ofert na projektowanie szkoły, żłobka i przedszkola, pełnowymiarowej hali sportowo-widowiskowej i modułu w postaci sceny teatralnej dla Centrum Kultury.
Czy budowa tego centrum kulturalno-oświatowego potrwa całą kadencję?
Myślę, że uczciwe będzie powiedzieć, że jeśli zrealizujemy ten obiekt w pięć lat kadencji, to będzie to sukces. Z „Polskiego Ładu” mamy na ten cel już pozyskane 7,9 mln złotych i około 2 mln z programu „Maluch Plus” na budowę żłobka. Żeby te pieniądze nie przepadły, musimy realizować tę inwestycję. W 2026 roku musimy mieć oddany do użytku żłobek i zakładam, że równolegle ukończona zostanie szkoła. Od możliwości pozyskania kolejnych środków zewnętrznych uzależniam tempo, w jakim będą powstawały kolejne elementy tego centrum. Już teraz jestem umówiony w Ministerstwie Kultury, żeby starać się o dofinansowanie do budowy sali widowiskowej. Na pewno cała inwestycja będzie droższa, jeżeli nie zrobimy tego w szybkim tempie.
Jakie są założenia odnośnie nowej szkoły? Ile to będzie oddziałów?
Chciałbym, żeby to była co najmniej szkoła 16-oddziałowa. Dodatkowo, na pewno będzie tam zerówka. Jest zamysł, żeby stworzyć namiastkę szkoły, która potrafiłaby się zająć także dziećmi ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Być może powstanie tam jedna, lub dwie klasy dla dzieci z różnego rodzaju niepełnosprawnościami, ale ostatecznie tego nie przesądzam, bo zależy to – poza dostosowaniem budynku – także od pozyskanej kadry pedagogicznej.
Inwestycja pochłonie ogromne środki, w perspektywie całej inwestycji szacowane na ponad 100 mln złotych, czy nie zablokuje to działań w innych obszarach?
Tak, jak mówiłem, wiele inwestycji już udało się zrealizować, nie ustajemy w poszukiwaniu dodatkowych środków na kolejne zadania. Zwykle są to pieniądze ukierunkowane na konkretne projekty, czy to kanalizacyjne, wodociągowe, czy drogowe, więc nie ma ryzyka, że te środki zostaną wchłonięte przez budowę centrum. Oczywiście, istnieje ryzyko, że wydatki będą tam największe, ale uważam że silosowo będziemy aktywni we wszystkich kierunkach rozwoju gminy.
Dobrze, na tym zakończmy może rozmowę na temat edukacji. Chciałem teraz zapytać o transport. Jak ocenia Pan działanie centrum przesiadkowego w Zegrzu Południowym? Czy gmina dalej będzie inwestowała w dowozy na tym kierunku? Jak wyobraża sobie Pan zmiany w najbliższych latach w tym zakresie?
Nikt nie miał wątpliwości, że jest to rozwiązanie potrzebne. Dokładamy 260 tys. złotych rocznie do funkcjonowania tej linii kolejowej, co stanowi około 10% jej całkowitych kosztów. Gdy tworzyliśmy system autobusowej komunikacji gminnej, to z założeniem, że ta stacja ma być punktem wyjścia do planowania szlaków komunikacji lokalnej. Autobusy też jeżdżą do Legionowa i pasażerów w nich nie brakuje. Dlatego też pokładam duże nadzieje w powołaniu międzygminnej organizacji synchronizującej komunikację we wszystkich gminach.
Kolej to przyszłość gminy Serock?
Nie po to robimy to zamieszanie z tą linią kolejową do Serocka, żeby poważnie nie myśleć o dalszym inwestowaniu w ten środek transportu. Oczywiście, będą to kolejne duże wydatki, ale zakładamy, że te nakłady się zwrócą z naddatkiem. Przy planowaniu zawsze patrzymy w krótkiej, średniej i długiej perspektywie, i na tej podstawie podejmujemy decyzje. Uważam, że jest to kluczowe dla gminy Serock.
Na jakim etapie są obecnie prace z linią do Przasnysza?
W bieżącym budżecie na ten cel zaplanowanych mamy około 3 mln złotych, bo jesteśmy w trakcie rozstrzygania przetargu na wykonanie dokumentacji. O ile dobrze pamiętam, do konkursu stanęło 10 podmiotów – czyli bardzo dużo, a dodatkowo mieszczą się z ofertami w kwotach, jakie na ten cel zaplanowaliśmy. Mam też zapowiedź, że ta umowa najprawdopodobniej na koniec miesiąca zostanie już zawarta. I dobrze, bo to już czas.
Ile czasu może potrwać to projektowanie?
Wydawało się, że tego czasu jest dużo, ale jeśli przyjmiemy sobie, że 2028 rok, to ma być wykonanie dokumentacji projektowej i wykup gruntów, to szczerze mówiąc dzisiaj stawiam tezę, że my jesteśmy w pewnym niedoczasie. To są 73 kilometry liniowej inwestycji z decyzjami środowiskowymi, możliwościami odwołania, więc to naprawdę jest duże wyzwanie.
Czyli ta inwestycja będzie realizowana jako całość? Czy może jest możliwość rozdzielenia jej na etapy?
Dobry temat Pan poruszył, bo w tym naszym działaniu w ramach budowy linii kolejowej, świadomie jeszcze nie jest uwzględniony etap samej realizacji. To kolejny krok, który wydarzy się po 2028 roku. Chcemy być cały czas realistami. Powiedzmy sobie szczerze – jeżeli dwa lata temu szacowaliśmy koszt tego projektu na 2 mld złotych, to każde rozciąganie w czasie musi powodować, że będzie to droższa inwestycja. Prace nad tym, żeby ktoś w końcu te pieniądze zarezerwował, wciąż trwają i nie będę ukrywał, że o ile samorządy dokładają do projektu 15% – i jest to kwota ponad 40 mln złotych, to w przypadku samej budowy liczymy, że koszty pokryje strona rządowa. Obawiam się, że ciężko byłoby namówić wszystkie samorządy do dofinansowania nawet w 15% inwestycji wartej 2,5 mld zł. W wielu przypadkach generowałoby to konflikty, dla innych byłoby to po prostu niemożliwe.
Jak ocenia Pan LKA. Czy spełnia swoją rolę? Jakie plany na kolejne lata?
Gdy zaczynała się ta kadencja, to na komunikację autobusową łożyliśmy około 600 tys. złotych, dzisiaj jest to 5 mln. A i powiat ma swoje linie, które dojeżdżają do Serocka. Łącznie nakłady na tę część naszych działań wzrosły 10-krotnie. Czy komunikacja poprawiła się 10-krotnie? Pewnie nie, natomiast mamy cztery linie łączące nas z Legionowem i gminami po trasie. Są dwie linie, które krążą wahadłowo po gminie. Oczywiście, mieszkańcy chcieliby, żeby dojeżdżały one do każdej miejscowości, ale próbujemy tłumaczyć, że zgodnie z logiką organizacji takiego transportu nie możemy pozwolić, aby pasażer ze skrajnej stacji w trakcie jednego kursu, jeździł po gminie dwie godziny. Z doświadczenia wiemy, że gdy taki kurs trwa dłużej niż pół godziny, to pasażer po prostu z takiej opcji transportu nie będzie korzystał. Więc wdrożylibyśmy rozwiązanie jeszcze droższe, dokładniej penetrujące mniejsze miejscowości, ale nikt nie będzie z niego korzystał. Mamy dofinansowanie rządowe na tę komunikację i jest ono stałe. Stworzenie Lokalnej Komunikacji Autobusowej nie jest może idealne, ale na pewno można je uznać za nasz sukces.
Przypominam też raz jeszcze, że rozmawiamy z innymi gminami, by stworzyć spójny, komplementarny, system, aby nie było sytuacji, że autobusy jednej gminy jeżdżą przez drugą i dublują kursy. Chodzi o to, by komunikację zsynchronizować i zoptymalizować pod względem kosztów, ale także dostępności i intuicyjności. Jednolicie zarządzany system byłby na pewno najlepszym rozwiązaniem.
Jaka jest perspektywa, że coś takiego powstanie?
Staraliśmy się to uruchomić od pierwszego stycznia tego roku, wydawało się, że jest na to szansa, ale z wielu powodów to się nie udało. Myślę, że perspektywa 2025 roku – przy sprawnej współpracy samorządów, bez politycznych gier, merytorycznie jest do zrobienia. Do tego czasu musimy powołać podmiot, zaplanować rozkłady, przeprowadzić rozmowy z ZTM.
Na początku roku mieliśmy podwyżki cen odbioru odpadów. Domyślam się, że jest to spowodowane relatywnie niską gęstością zaludnienia i wzrostami kosztów pracy, ale także ponownym przewidywanym wzrostem cen paliw. Czy gmina ma jakiś pomysł, żeby zatrzymać te podwyżki? Czy jest jakieś realne rozwiązanie tego problemu?
To jeden z najbardziej jałowych w efekcie tematów, które przez całą kadencję próbowaliśmy realizować. Zawarliśmy porozumienie z Nasielskiem i Wieliszewem w sprawie rozwijania składowiska w Jaskółowie. Ostatecznie ten pomysł nie dał żadnych efektów. Potem pojawił się temat współpracy z Pułtuskiem i innymi dwudziestoma samorządami w sprawie instalacji przetwarzania odpadów. Mam nadzieję, że wrócimy do tej dyskusji w przyszłości.
A co z tematem ścieków i odbioru osadów z przydomowych oczyszczalni? Czy ten problem w końcu uda się rozwiązać?
Jeśli chodzi o zlewnię P1, to czujemy się trochę „wysterowani”. Przez lata, nie mając alternatywy, namawialiśmy mieszkańców do tworzenia przydomowych oczyszczalni ścieków. Rozumiem szok ludzi, którym stawki radykalnie podniesiono z 60 na 600 złotych za odbiór osadów. Teraz wraz ze spadkiem tych opłat do około 300 złotych emocje mieszkańców opadły, ale mimo, że nie mamy na to bezpośredniego wpływu, to chciałbym zmazać tę plamę i zająć się tematem do końca.
Podczas rozmowy z MPWiK pojawił się temat alternatywy dla odbioru osadów w Otwocku. Przedsiębiorstwo rozważa budowę takiego punktu odbiorczego przy Czajce. Dodatkowo szybki rozwój okolic Jeziora Zegrzyńskiego generuje pilną potrzebę rozbudowy oczyszczalni w Orzechowie. Jej wydolność jest już na granicy, bo wszystkie gminy dostarczają więcej ścieków, niż oni przewidywali i jeszcze mają oczekiwania ze strony przedsiębiorców, że przyjętych będzie ich więcej. To wszystko też dzieje się w sytuacji, gdy mamy pełną świadomość, że te wolumeny przyjmowane z wozów asenizacyjnych są zaniżane przez nieszczelne szamba albo mieszkańcy częściowo opróżniają zbiorniki poza systemem.
Jaki jest poziom skanalizowania gminy?
Gdy zaczynałem kadencję, to pojawił się taki program jednorazowej subwencji na rozwój sieci wodno-kanalizacyjnej. Warunkiem było to, że o środki mogą ubiegać się tylko te samorządy, które mają poniżej 60% skanalizowania i poniżej 90% zwodociągowania gminy. Nie dostaliśmy z tego funduszu nawet złotówki, bo okazuje się, że w obu tych parametrach jesteśmy powyżej tego pułapu.
Które miejscowości najpilniej potrzebują tego typu inwestycji?
Mamy oś kanalizacyjną, która zaczyna się na granicy Wierzbicy z Serockiem, idzie ulicą Pułtuską, Warszawską w kierunku Stasiego Lasu, Jadwisina, Zegrza, później skręca w kierunku Skubianki i potem dalej – wzdłuż drogi powiatowej – idzie do Jachranki, i stamtąd do Orzechowa. Założenia były takie, że wszystkie domy w tym rejonie będą miały dostęp do kanalizacji, ale z racji, że koszty budowy infrastruktury są horrendalne, nie udało się tego zrobić. Próbowaliśmy zaangażować w te inwestycje MPWiK, bo w tej chwili to wyłącznie na barkach gminy znajduje się budowa kanalizacji i uważam, że w sytuacji kiedy oni zarządzają i pobierają opłaty za odbiór ścieków a w Warszawie sami wykonują te inwestycje, to jest tu jakaś nierównowaga.
Druga sprawa jest taka, że włączam w dyskusję lokalnych deweloperów, by oni przejmowali na siebie koszty realizacji tych inwestycji.
Dobrze się składa, bo kolejne moje pytanie dotyczy tego, w jakim kierunku chciałby Pan, aby zabudowywana była Gmina Serock. W jakim kierunku ma się rozwijać budownictwo mieszkaniowe i gdzie?
Na pewno sztuką jest, aby te inwestycje, które powstają, umieszczać jak najbliżej infrastruktury, która już jest – dociążać i optymalnie wykorzystywać, to co już jest. Jednak w świetle tego o czym rozmawialiśmy chwilę wcześniej, czyli na przykład rozbudowy Orzechowa, to co z tego, że wybudujemy mieszkania przy skanalizowanej drodze, skoro sieć nie będzie tego w stanie przyjąć.
Nasza gmina ma już ponad 90% planów zagospodarowania przestrzennego i w każdej miejscowości można zbudować osiedle albo dom. Trzeba przyznać, że tego tempa rozwoju nie byliśmy w stanie przewidzieć. Teraz jednak żaden z mieszkańców nie zgodzi się, aby ziemię budowlaną przekształcić ponownie na ziemię rolną, o kosztach takiej zmiany już nie wspominając.
Potwierdzam, że ułatwiamy zabudowę dla mieszkalnictwa wielolokalowego, wychodząc z założenia, że – zwłaszcza wobec galopujących cen nieruchomości – musimy mieć komplementarną ofertę dla wszystkich. Zarówno dla ludzi, których stać na wille, domki jednorodzinne, szeregówki, ale także mieszkania. Wielu mieszkańców gminy Serock z powodów wysokich kosztów zakupu mieszkania wyprowadziło się np. do Wieliszewa. I teraz prosta decyzja, czy ja mam się zgadzać na taki stan rzeczy, czy chcemy stworzyć warunki, aby to Serock był miejscem zamieszkania tych młodych ludzi?
Uznaliśmy, że musimy to dla tych młodych ludzi zrobić, i że to przyczyni się to do rozwoju gminy. Naprawdę, podczas każdego dyżuru przychodzi do mnie przynajmniej czterech mieszkańców pytać o dostępne lokale komunalne i socjalne. Będziemy w tym temacie konsekwentni. Sami budujemy teraz 25 mieszkań w Borowej Górze. Rozmawiamy także o budowie 60-80 mieszkań w ramach Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej, które powstaną prawdopodobnie w ciągu najbliższych dwóch lat. Jednocześnie chcemy pozwalać na zabudowę komercyjną, ale wiemy, że to ci inwestorzy powinni dokładać się równomiernie do rozbudowy infrastruktury.
Widzę także, że jest też przechył w zabudowę bliżej linii brzegowej, co może oznaczać, że te mieszkania nie będą tak ogólnodostępne, ale chcę zaznaczyć wyraźnie, że w rejonie ul. Tchorka będziemy rozwijać infrastrukturę, aby ściągnąć tam potencjalnych inwestorów. Docelowo może tam powstać nawet kilkaset mieszkań, oczywiście w długiej perspektywie, co pociągnie za sobą także rozwój różnego rodzaju usług, także tych najpotrzebniejszych, w tym obszarze miasta.
Chciałem też zapytać o te sławne odwierty geotermalne. Do opinii publicznej przebił się komunikat, że dzięki temu ogrzewany miałby być aquapark. Rozumiem jednak, że nie o to w tym projekcie chodzi.
Robimy to w okolicy przyszłej szkoły i wcale nie zaprzeczam, że wykorzystamy geotermię do ogrzewania basenów. Jednak, żeby poważnie odnieść się do tej inwestycji, to zawarliśmy umowy intencyjne z ośrodkami, które działają na terenie gminy Serock na wykorzystanie ciepła z tych źródeł, podobnie z lokalnymi deweloperami, którzy zamierzają u nas inwestować. Nie mamy sieci ciepłowniczej, ubolewam nad tym. Wtedy wszystko byłoby dużo łatwiejsze.
A co z turystyką? Przez lata, to miała być główna oś rozwoju Miasta i Gminy Serock. Zeszliście z tej ścieżki?
Pewien plan i standard naszych działań pokazuje przebudowa nabrzeża w Zegrzu. Niedaleko od tego miejsca ma wkrótce powstać przepiękny ośrodek Wojskowej Akademii Technicznej Rozmawiamy z nimi, żeby rozpocząć współpracę w zakresie szkolenia żeglarskiego i wioślarskiego. To wszystko ma być magnesem dla naszych mieszkańców, którym ma się tu żyć lepiej, ciekawiej, bardziej komfortowo. W prace nad zagospodarowaniem terenów wokół Jeziora Zegrzyńskiego chciałbym zaangażować wszystkie okoliczne gminy, żeby to był nasz wspólny projekt. Być może uda się w końcu stworzyć kładkę przez Bug, żeby z Warszawy móc tu wygodnie dojechać rowerem. Myślimy o trakcie rowerowym po wałach do Pułtuska, rozmawiamy w sprawie budowy ścieżki z Nasielskiem, gdzie mamy już poczynione ustalenia z Mazowieckim Zarządem Dróg Wojewódzkich.
A jak Pan podsumuje swoje działania w zakresie ochrony zdrowia? Jakie plany dalszego rozwoju?
Może zacznę od tego, co zrobiliśmy. Kadencję zaczęliśmy od otwarcia ośrodka zdrowia w Zegrzu. Przez lata nie udawało się tego zrobić, a teraz jest już nieźle. Poprawiliśmy obsługę w ramach podstawowej opieki zdrowotnej w serockim ośrodku. Odwróciliśmy trend, w którym ludzie uciekali z serockiej przychodni – w ostatnim czasie przybyło jej ponad 2 tysiące pacjentów.
Mamy przepracowaną koncepcję rozbudowy przychodni w Serocku, bo w tej chwili jest ona lokalowo wykorzystana do maksimum. Z własnych środków nie damy rady tego zrobić, ale cały czas szukamy wsparcia zewnętrznego.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.