24 października, o 19.00, w Chotomowie, na terenie stacji kolejowej 18-latek zaatakował rowerzystę. Podczas próby zatrzymania napastnika, jeden ze świadków został ugodzony nożem.
W środę, 24 października, w godzinach wieczornych Marek M. przechodził przejściem podziemnym na stacji kolejowej w Chotomowie. Kiedy zobaczył młodego mężczyznę, który oddawał tam mocz, niewiele myśląc zwrócił mu uwagę, po czym prowadząc rower skierował się do wyjścia. Nie spodziewał się, że 18-latek zareaguje w agresywny sposób. Adam B. wyjął nóż i zaczął gonić rowerzystę, który zwrócił mu uwagę. Marek M. uciekł na ulicę Kolejową. Tam szczęśliwie zobaczył swojego znajomego, który zaparkował swoim samochodem na poboczu i rozmawiał przez telefon.
Wezwali policję
– Zobaczyłem Marka i wiedziałem, że dzieje się coś niedobrego – opowiadał kilka dni później o tym wydarzeniu Radomir Czauderna, mieszkaniec Dąbrowy Chotomowskiej. – Wrzuciliśmy rower do samochodu i zadzwoniliśmy po policję. Ponieważ mężczyźni razem czuli się pewniej, a funkcjonariusze obiecali zaraz przyjechać, postanowili przejechać ulicą wzdłuż torów, by odnaleźć napastnika i w ten sposób pomóc w jego ujęciu. Zobaczyli go na ulicy Kolejowej. – Byliśmy pewni, że zaraz nadjedzie policja, bo dzwonili gdzie się znajdujemy. Dlatego wyszliśmy z samochodu – opowiadał Radomir Czauderna. Nikt z obecnych jednak nie spodziewał się, że 18-latek zamiast uciekać rzuci się na nich z nożem. Zaskoczeni agresją młodego mężczyzny, próbowali się bronić. Młody mężczyzna dotkliwie ranił Pana Radomira.
Szok
– Policjanci położyli mnie na ziemi i wezwali pogotowie ratunkowe – opowiada, kilka dni po wydarzeniach, pan Radomir. Ostrze noża wbiło się na głębokość 10 cm. Mężczyzna zachował trzeźwość umysłu i sam próbował zatamować krwotok za pomocą paska. Na szczęście ostrze noża uszkodziło żyłę piszczelową, a nie aortę. Ponieważ wszystkie pojazdy z Legionowa i Jabłonny były w trasie, dyspozytor pogotowia wysłał karetkę z Zegrza. Według pokrzywdzonego najgorsza była niepewność, uciążliwe procedury policyjne i brak poczucia bezpieczeństwa. Uczestników zajścia poddano badaniu alkomatem. Żaden z poszkodowanych nie był pod wpływem alkoholu. – To był szok – mówił o widoku młodego mężczyzny, który mimo że związany, to nadal był agresywny. – Byłem pewny, że jest pod wpływem jakichś narkotyków – opowiadał pan Radomir.
Młody gniewny
Okazało się, że Adam B. był już notowany wcześniej w kartotekach policyjnych za kradzież i znieważenie policjanta. Stwierdzono u niego 1 promil alkoholu we krwi. Decyzją sądu został objęty dozorem policyjnym i czeka na sprawę. Otrzymał dwa zarzuty. Jeden to groźby karalne, drugi to spowodowanie obrażeń ciała. Grozi mu do 2 lat więzienia. Rzecznik Powiatowej Komendy Policji w Legionowie kom. Robert Szumiata uspokaja, że to zdarzenie jest jednostkowym przypadkiem jeśli chodzi o stację w Chotomowie i mieszkańcy w przejściu podziemnym mogą czuć się bezpiecznie.
Wypuszczony na wolność
Radomir Czauderna po 6 dniach leczenia opuścił szpital, jednak nadal musi pozostawać pod kontrolą lekarza. Zarówno on jak i jego rodzina nie czują się bezpiecznie. Jest zaniepokojony informacją o wypuszczeniu na wolność napastnika. – Może gdyby przejście było monitorowane, lepiej oświetlone lub winda by działała, do tego wydarzenia by nie doszło – komentuje Sylwia Czauderna, córka poszkodowanego. Z tego przejścia korzystają dzieci w drodze do szkoły, kobiety i osoby starsze. – Mam nadzieję, że to wydarzenie przyczyni się do reakcji urzędników Gminy Jabłonna i PKP oraz zastanowienia się nad zamontowaniem monitoringu oraz naprawieniem wind w przejściu przy stacji – mówi córka pana Radosława.
Iwona Wymazał