Lodowy poniedziałek

5204668fc2c91.jpg

Jak zapowiadają media, wiosny w tym roku nie będzie. W kwietniu i maju od razu zacznie się lato. Trzeba więc szykować bikini i skąpe ciuszki, by nadążyć za pogodą. Podpowiadam, by już teraz zaopatrzyć się w wentylatory i klimatyzatory, bo za miesiąc będzie już za późno. Niech Was nie zwiodą płatki śniegowe za oknem i wskazania termometru. Lato uderzy falą gorąca i ani się spostrzeżemy, a będziemy narzekać na upały. Póki co śnieg zalega na legionowskich trawnikach. Urzędnicy legionowscy pospieszyli się z akcją „psia kupa”, zamieszczając na miejskich plakatach olbrzymią zachętę dla opornych, by sprzątali po swoich pupilach. Szczególnie ucieszyć się z tej akcji mógł szanowany proboszcz jednego z kościołów, przed wejściem którego zawisły kilkumetrowe odchody z wielkim butem. Na szczęście billboard, w obawie przed zemstą tradycyjnego odłamu fanatyków religijnych, został zmieniony, a przed wejściem do kościoła zawisły życzenia świąteczne. Wierni mogli więc podziwiać kolorowe pisanki. Być może falstart urzędu był zamierzony, by zgodnie z hasłem promocyjnym miasta wywołać poruszenie wśród mieszkańców. Wrogów zanieczyszczonych chodników jest równie dużo jak i wrogów zbierania niespodzianek po pupilach. Niemniej jednak nie wiem, czy akcja, choć zorganizowana w szlachetnych celach oczyszczenia naszych trawników, spotka się ze zrozumieniem u posiadaczy zwierząt. Zamiast wydawać kolejne ulotki, plakaty czy beletrystykę typu „dla opornych”, może warto przeznaczyć te pieniądze na etat strażnika, którego zadaniem byłoby tylko wlepianie mandatów tym, którym schylać się nie chce? Z pobranych podatków można by zakupić papierowe torebki lub odkurzacz do niespodzianek. Nic tak nie uczy społeczeństwo tak skutecznie jak uderzenie po kieszeni. Wprawdzie komendant SM zapowiada akcję zza węgła oraz śledzenie mieszkańców z psami przy użyciu nieoznaczonego pojazdu służbowego, ale mandatów nadal jest zbyt mało. Póki co cieszmy się ze śniegu zalegającego litościwie na miejskich trawnikach. Wprawdzie nadchodzące święta mogą być okraszone szczękaniem zębów w czasie święcenia koszyczka, a śmigus-dyngus może skutkować zapaleniem płuc, ale humoru z pewnością nam nie zabraknie. Jeśli chodzi o tradycje wielkanocne, zrezygnujmy raczej w tym roku z szukania czekoladowych jajek i zajączków w śniegu. Pozostaje nam rodzinne okładanie się palmami, robienie pisanek i porządki świąteczne. Te ostatnie mają symboliczne znaczenie. Wymiatamy z mieszkania nie tylko zimę, ale także wszelkie choroby i zło, jakie rozgościło się w naszych domach. Kto nie utopił jeszcze Marzanny, niechaj biegnie nad Wisłę. Utrzymanie tradycji jest bowiem bardzo ważne. Wspomnieć należy, że niektórzy młodzi ludzie błędnie interpretując przesłanie filmów podróżniczych, wieszają wypchane kukły u sufitu, napychają je cukierkami i okładają kijami. Jako ciekawostkę o zwyczajach dodam, że w niektórych rejonach kraju mężczyźni nie puszczają po wodzie kukły Marzanny, ale Judasza. Jeśli więc w środku tygodnia zobaczymy młodych ludzi ciągnących po ziemi jakąś kukłę i okładają ją kijami, nie dziwmy się temu. Wracamy do korzeni. W związku z nadchodzącymi dniami, w tym rozgardiaszu świątecznym niech każdy z nas znajdzie chwilę błogiego spokoju dla siebie. Zdrowia, uśmiechu, smacznego jaja, szczęśliwych chwil z rodziną przy świątecznym stole i radości z każdego dnia życzy niepokorna felietonistka.

iw