Co robił Piotr M. w dniu morderstwa?

5204685436ab2.jpg

26 kwietnia, podczas kolejnej już rozprawy w procesie 43-letniego Mariusza W., byłego komendanta KP z warszawskiej Białołęki, oskarżonego m.in. o zabójstwo Dariusza S., biznesmena spod Ciechanowa, udało się przesłuchać trzech kolejnych świadków w sprawie. Matka oskarżonego, 66-letnia Bogumiła W. skorzystała z przysługującego jej prawa i odmówiła składania wyjaśnień przed stołecznym sądem.

 

26 kwietnia, Sąd Okręgowy Warszawa-Praga, przesłuchał 33-letniego tłumacza Pawła C., który w marcu 2011r. widział, stojące od dłuższego czasu, auto zabitego Dariusza S. w okolicach ul. Myśliborskiej na warszawskim Tarchominie, 35-letniego Michała I. oraz 30-letniego Grzegorza S., którzy znali ówczesnego przyjaciela 43-letniego Piotra M. oskarżonego komendanta, głównie ze wspólnych treningów sportowych na warszawskim Bródnie.

Przechodzień widział auto zabitego
33-letni tłumacz Paweł C. jest przypadkowym świadkiem w danej sprawie. 16 marca 2011r. podczas spaceru ze swoim psem, zobaczył grupę osób, która próbowała otworzyć stojące od kilku dni na okolicznym parkingu auto terenowe. Wówczas pomyślał, że są to złodzieje, w związku z czym zainteresował się zdarzeniem i podszedł bliżej. Okazało się, że byli to policjanci. Wówczas pokazali mu portret pamięciowy zabitego Dariusza S. i zapytali o szczegóły postoju auta w tym miejscu. Świadek zeznał, że auto było tak zaparkowane od kilku dni, ale nigdy wcześniej podobnego samochodu w tych okolicach nie widział. Nie widział również, oprócz policjantów innych osób kręcących się przy aucie.

Znali Piotra M. tylko z klubu
35-letni dziennikarz Michał I. i 30-letni trener sportowy Grzegorz S. są znajomymi 43-letniego Piotra M., wieloletniego przyjaciela oskarżonego komendanta. Piotr M. w sprawie przeciwko Mariuszowi W. już wcześniej składał fałszywe zeznania i już został za to ukarany. Oprócz tego, że zamieszany w sprawę Piotr M., jest byłym policjantem i taksówkarzem, był również prezesem klubu sportowego „Polonez”. Świadkowie zeznający przed stołecznym sądem, znali go głównie ze wspólnych treningów sportowych. Obaj potwierdzili, że w dniu morderstwa, czyli 11 lutego 2011r., w godzinach wieczornych widzieli Piotra M. na wspólnym treningu z synem. Obaj zeznali także, że nie znają oskarżonego Mariusza W., ani zabitego biznesmena Dariusza S., a z samym Piotrem M. raczej łączą ich sprawy typowo klubowe.

Istotne ustalenia
Fakt ustalenia przez stołeczny sąd obecności Piotra M. na treningu sportowym w dniu 11 lutego 2011r. jest istotny dla całej sprawy. Początkowo był on podejrzewany nawet o udział w tym morderstwie. Na prośbę oskarżonego Mariusza W. dał mu bowiem alibi i początkowo zeznawał, że właśnie w tym dniu podwoził Mariusza W. spod legionowskiej kliniki „Mediq” na białołęcki posterunek policji. Dopiero potem, kiedy dowiedział się, że sprawa jest poważna i dotyczy morderstwa przyznał się, że w tym dniu nie widział jednak Mariusza W. i w tym czasie zajmował się właśnie swoim synem podczas treningu.

W areszcie do końca czerwca
Do tej pory, stołeczny sąd przesłuchał 19 świadków w sprawie tego brutalnego morderstwa. Wszystko wskazuje na to, że proces jeszcze potrwa. Sędzia prowadzący wyznaczył terminy rozpraw do końca br. Póki co, oskarżony Mariusz W. ma przedłużony areszt tymczasowy do 30 czerwca br.

Poszlakowy proces
Od 12 października br. trwa poszlakowy proces w sprawie makabrycznego mordu w okolicach Kałuszyna przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga. Byłemu komendantowi KP z warszawskiej Białołęki, Mariuszowi W. zarzucono m.in., że 11 lutego 2011r., zabił z policyjnej broni P-64 Dariusza S., strzelając do niego co najmniej 4 razy: 2 razy w głowę i 2 razy w plecy a następnie podpalił zwłoki w celu zatarcia śladów. Nie ma bezpośrednich świadków zabójstwa i nie wiadomo, gdzie dokładnie doszło do zbrodni. Najważniejszymi poszlakami w sprawie są m.in. fragmenty ściółki z miejsca znalezienia zwłok, odnalezione na butach Mariusza W. oraz broń policyjna P-64, pochodząca z KP Białołęka, z której oddano mordercze strzały. Jako motywy zbrodni, prokuratura wskazuje problemy finansowe Mariusza W. Sam podejrzany Mariusz W. od początku śledztwa nie przyznaje się do zabójstwa i jak dotychczas skorzystał z prawa odmowy odpowiedzi na pytania i składania wyjaśnień. Przyznał się jedynie do sfałszowania protokołu zdania broni służbowej oraz do nakłaniania swojego kolegi 41-letniego Piotra M. do składania fałszywych zeznań. Jeśli sąd uzna, że ciąg poszlak wskazuje, iż to oskarżony zabił Dariusza S., byłemu policjantowi grozi nawet dożywocie.

ms