Piłkarze Legionovii Legionowo zapisali kolejną złotą kartę w historii klubu! Podopieczni trenera Marka Papszuna pokonali u siebie w zaległym meczu WKS Wieluń 1:0 (0:0) i wywalczyli tym samym awans do II ligi. Po raz ostatni na tym poziomie rozgrywek Legionovia rywalizowała osiem lat temu.
O krok od korony
W minionym tygodniu legionowianie rozegrali dwa spotkania w ramach III ligi w grupie łódzko-mazowieckiej. Pierwszą „ofiarą” zespołu Marka Papszuna był GKP Targówek, który 5 czerwca uległ na własnym stadionie „biało-żółto-czerwonym” 3:0, po bramkach Konrada Karaszewskiego, Tarasa Romanchuka i Pawła Tomczyka. Szkoleniowiec lidera rozgrywek nie krył zadowolenia ze sposobu gry oraz zorganizowania swojego zespołu, jednak pozwolił sobie także na wskazanie kilku mankamentów. – Powinniśmy wygrać ten mecz wyżej. Na pewno martwi mnie tak słaba skuteczność, bo pozostawia na tym zwycięstwie jakąś skazę – stwierdził Marek Papszun. Okazję do poprawienia tego stanu rzeczy jego podopieczni mieli już trzy dni później, ponieważ przyszło im się zmierzyć z WKS-em Wieluń, zajmującym dziewiąte miejsce w rozgrywkach. Dodatkowo ułożenie tabeli sprawiło, że legionowianom wystarczyło zdobycie przynajmniej jednego punktu, aby móc świętować historyczny awans do II ligi.
Ważny każdy punkt
Do ostatniego starcia Legionovia przystąpiła bez kontuzjowanych: Marka Lendziona, Łukasza Barankiewicza i Bartosza Szydłowskiego, a także Martina Koćmierowskiego, który dołączył do zespołu rezerw, podejmujących tego dnia Sokół Serock. Od początku sobotniego meczu obie strony postawiły na dynamiczną i przyjemną dla oka grę. Piłka szybko przenosiła się pomiędzy jednym i drugim polem karnym, a oba zespoły stworzyły sobie wyśmienite okazje bramkowe już w pierwszych ośmiu minutach gry – niecałe sześćdziesiąt sekund po pierwszym gwizdku sędziego goście obili słupek bramki strzeżonej przez Błesznowskiego, a w odpowiedzi strzał Kamila Tlagi zatrzymał się na poprzeczce bramki wielunian. W dalszej części meczu swoje okazje na gola mieli między innymi Jacek Karbowniak i Paweł Tomczyk, a najgroźniejszy strzał Szymona Lewickiego z linii bramkowej wybił kapitan przyjezdnych, Błażej Karasiak. W ostatnim kwadransie pierwszej części na boisku wiało po prostu nudą – niesamowita niedokładność, gra ograniczająca się do środka boiska i brak pomysłu na zaskoczenie rywali – tak w skrócie wyglądała postawa obu ekip.
Historyczna drużyna
Początek drugiej części nie zapowiadał jakościowej rewolucji. Nadal mnóstwo było złych decyzji, niecelnych podań i zagrywania piłki na oślep. Dopiero wejście na boisko Mateusza Sołtysa wniosło nieco ożywienia w szeregi gospodarzy – w sześćdziesiątej drugiej minucie świetne krzyżowe podanie trafiło do uciekającego obrońcom Janusińskiego, który minął jednego z rywali, wbiegł w pole karne i umieścił piłkę w siatce. Potem dało o sobie znać zmęczenie obu zespołów, formacje obu ekip nie zachowywały już takiej koncentracji i możliwa była gra z kontry oraz próby szybkiego zaskoczenia rywala. Najlepsze sytuacje na podwyższenie wyniku mieli Sołtys i Lewicki, jednak ten pierwszy trafił z pięciu metrów w słupek, a dobitka drugiego okazała się nieskuteczna. Ostatecznie gospodarze wygrali 1:0 i na dwie kolejki przed końcem rozrywek są pewni pierwszego miejsca, które premiuje ich awansem do II ligi, czyli trzeciego szczebla rozgrywek w kraju. Warto przypomnieć, że gra na tym poziomie (kiedyś, przed reformą tworzącą „ekstraklasę” była to III liga) jest najwyższym osiągnięciem klubu – w historycznym sezonie 1995/96 klub z Parkowej zajął w tych rozgrywkach drugie miejsce i był o krok od awansu do ówczesnej II ligi – wtedy o sile drużyny stanowili tacy gracze jak Dariusz Ziąbski, Paweł Przewdziecki, czy Arkadiusz Szabłowski. Po raz ostatni na trzecim poziomie rozgrywek w Polsce legionowianie rywalizowali w sezonie 2004/05. Potem zespół na kilka dobrych lat „utkwił” w niższej klasie, aż w końcu tegoroczny awans po raz kolejny daje Legionovii możliwość bicia klubowych rekordów.
Tomek Piwnikiewicz