Ojcze, ja z reklamacją

521c8f8968a0d.jpg

W sezonie ogórkowym nie wiadomo dlaczego wszyscy uważają, że wieje nudą. Nic bardziej mylnego. Wprawdzie ludzie znikają na dwa lub trzy tygodnie, ale wracają opaleni i uśmiechnięci. Życie szykuje nam niespodzianki nawet w czasie wakacji. Zaledwie kilka dni temu pewien mężczyzna próbował zgłosić reklamację w pewnym legionowskim banku. Widocznie próbował się wcześniej skontaktować telefonicznie, ale zabrakło mu cierpliwości. Czasem rzeczywiście diabli biorą człowieka, kiedy wysłuchuje kolejne dwadzieścia minut uroczej melodyjki, albo musi wypełnić ankietę na temat swoich preferencji czy kodów, które wymyślił wieki temu. Gubimy się i denerwujemy. Tempo, które narzuca nam cywilizacja, niektórych doprowadza do depresji. A i stres jest chorobą, która może prowadzić do strasznych czynów. Z jego powodu ludzie decydują się na rozwody, rzucają pracę, żegnają się z życiem, zatruwają się alkoholem, grają w totolotka lub napadają na banki. Jak to zwykle bywa tuż po dokonaniu ostatniej napaści na bank, pojawiło się wiele komentarzy mieszkańców Legionowa. Mężczyźni wymieniali poglądy w komunikacji miejskiej, kobiety w zakładach fryzjerskich. Dyskutowano na temat skuteczności policji i ostatnich trudnych nierozwiązanych zagadek. Wielbiciele straży miejskiej ubolewali nad tym, że sprawą nie zajmuje się przystojny i szarmancki komendant SM. Wierzyli bowiem, że wówczas włamywacz sam by się poddał wymiarowi sprawiedliwości. Zdarzały się też zaskakujące komentarze w stylu: Jakie miasto taki napad! Niektórzy gratulowali pomysłowości, inni życzyli napastnikowi by skorzystał z usług kolei miejskiej lub też radzili by pozostał w Legionowie, bowiem skuteczność policji w odnajdywaniu nieprawidłowości nawet w samej komendzie, pozostawia wiele do życzenia.

Stres powoduje różne reakcje u ludzi. Jedni się zamykają w sobie, inni robią się bardziej agresywni. Jedni napadają na bank, inni składają reklamacje. Opierając się na własnym doświadczeniu mogę powiedzieć, że składanie reklamacji i pogaduszki z informacją telefoniczną wzmaga poczucie bezsilności. Odkąd miałam problemy z dostępem do Internetu, moja frustracja wzrastała. By zobaczyć co się dzieje na świecie, korzystałam tylko z telefonu. Ale upały spowodowały, że moja komórka odmówiła możliwości ładowania. By bateria się nie grzała kładłam ją na zamrożonym wołowym. Pomagało, ale koszty były zbyt wysokie. Składałam do operatora skargę za skargą. Przyjmowałam fachowca za fachowcem. Cierpliwie instruowałam jak używa się śrubokrętu, tłumaczyłam dlaczego przyjmuję ich w garderobie i usuwałam sukienki z wieszaków by odsłonić kable. Serwowałam kawę, podawałam napoje i uśmiechałam się łagodnie. Wreszcie po kilkutygodniowej batalii, dzwoniąc do operatora usłyszałam w słuchawce przyjazny głos.

Ale już rozwiązaliśmy Pani problem – powiedziała zdziwiona telefonistka. Ucieszyłam się bardzo. Odetchnęłam głęboko. Cudownie, a w jaki sposób – zapytałam. Rozwiązaliśmy umowę – odrzekła rozmówczyni krótko wdzięcznym głosem. I jak tu zachować spokój i nie napadać na banki?

iw