Jabłonna. Kadzielnia – miejsce zbrodni. Trudna prawda dla części mieszkańców?

kadzielnia

fot. Krzyż w lesie zwanym Kadzielnią, fot. Andrzej Hurec

Nie wszystkie tajemnice II Wojny Światowej zostały dokładnie zbadane. Tak jest w przypadku zbrodni dokonanych w lesie znajdującym się między Janówkiem Drugim a Skierdami, zwanym potocznie Kadzielnią. W roku 1940 dokonano w tym miejscu serii egzekucji. Z powodu braku dokumentacji, być może nigdy nie dowiemy się o nich całej prawdy.

Nowy sołtys Janówka Drugiego Mirosław Podgrudny zabiega o uczczenie miejsca pamięci, którym jest Kadzielnia. Nie jest on pierwszą osobą, która podjęła działania w tym kierunku. Andrzej Hurec, prezes Nowodworskiego Towarzystwa Historycznego, ponad dwa lata zabiegał o umieszczenie w tym miejscu Tablicy Pamięci. W ostatnim czasie został tam postawiony krzyż i kamień. Podgrudny chciałby, aby towarzyszyła tym wydarzeniom uroczystość upamiętniająca ofiary zbrodni. Podjął już kroki, aby w przedsięwzięcie zaangażować władze gminy, miejscowego proboszcza i okoliczne szkoły. Najprawdopodobniej uroczystość będzie miała miejsce na początku kolejnego roku szkolnego.

Znikoma dokumentacja

Nikt dokładnie nie wie, co w trakcie wojny wydarzyło się w tych lasach. Poza wspomnieniami po tych zdarzeniach ocalał tylko jeden raport i dokument IPN. Wiadomo, że w 1940 r. pod Janówkiem Drugim dokonano serii egzekucji ludności pochodzącej z okolicznych wiosek i Nowego Dworu Mazowieckiego. Liczby ofiar najprawdopodobniej nigdy nie uda się ustalić. Prawie wszystkie dokumenty świadczące o dokonanych mordach zostały zniszczone przez wycofujących się Niemców. Istniejąca dokumentacja potwierdza jedynie 500 ofiar. Według opowieści mieszkańców było ich więcej.

Prawdopodobne wersje

Jedno ze wspomnień mówi o tym, że w Kadzielni zostali wymordowani ludzie leczący się w poradni w Nowym Dworze na ul. Warszawskiej. Razem z nimi do lasu miały być wywiezione osoby, które znajdowały się w policyjnych kartotekach. Podejrzewa się, że te działa odbyły się w ramach „Akcji T4”. Jej założeniem była likwidacja „małowartościowych”, w szczególności ułomnych i chorych psychicznie. Ważnym głosem w kwestii Kadzielni są także wspomnienia Stanisława Nogaja, jednego z okolicznych mieszkańców, który żyje do dziś. Został on w tamtym czasie wynajęty jako podwodowy przy przewożeniu ludzi z III frontu w Pomiechówku. Jego opowiadania mówią o tym, że między Okuninem a Górą została rozstrzelana bardzo duża grupa ludzi przenoszonych z Pomiechówka do Legionowa. Andrzej Hurec z NTH informuje również o wykazie proboszcza Henryka Jóźwika, który wymienia nazwiska 5 osób i wspomina o 30 nieznanych, którzy zginęli w Kadzielni.

Wstrząsający protokół

Najbardziej obszerną relacją z tego, co działo się w lesie na terenie gminy Jabłonna, stanowi protokół z zeznań Almy Majert, która była naocznym świadkiem jednego ze zdarzeń. Został on spisany 25 stycznia 1945 r., natomiast wydarzenia w nim opisane miały miejsce 25 stycznia 1940 r. – Zostaliśmy wywiezieni najpierw na teren Batalionu Elektrotechnicznego, gdzie trzymano nas do godz. 5 rano. W czasie aresztowania udałam się do swego siostrzeńca Bajera Karola i pytałam go, dlaczego i za co chcą mnie wywieść, a on na to krzyknął, weg, weg. Ja mówię do niego – Karol, Karol, przyjdzie jeszcze taka chwila, wszak byłeś polskim żołnierzem (…). Z Batalionu Elektrotechnicznego po godz. 5 rano zostaliśmy zawiezieni do pobliskiego lasku zwanego pospolicie Kadzielnią. Po przyjechaniu na miejsce zastaliśmy gotowe rowy, nad którymi ustawiono nas parami, twarzami do siebie – można przeczytać w protokole. Alma Majert uszła z życiem, tylko dzięki interwencji sąsiada Edwarda Wendta. Została „okręcona w kożuch” i odwieziona do miejsca zamieszkania. Kobieta ta szacowała, że na miejscu zbrodni razem z nią było około 500 osób. Oni już nie wrócili do swoich domów.

Śledztwo IPN

Istotne w tej sprawie jest to, że w ostatnim czasie Instytut Pamięci Narodowej zajął się kwestią zbrodni dokonanych w Janówku Drugim. Według informacji naczelnika prok. Marcina Gołębiewicza prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przeprowadził w tej sprawie śledztwo, które zakończyło się w 2013 r. Fakt popełnienia tam zbrodni przez funkcjonariuszy państwa niemieckiego na przełomie 1939 r. i 1940 r. potwierdzono – „stwierdzono ponad wszelką wątpliwość”. Ponadto zakwalifikowano popełniane tam czyny jako „zbrodnia przeciwko ludzkości”.

Wiele znaków zapytania

Ostatecznie śledztwo poza potwierdzeniem, że zbrodnie rzeczywiście miały miejsce, niewiele wniosło. Referentem sprawy był prok. Piotr Wojdyga, który obecnie nie pełni już służby w Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Wśród zainteresowanych tematem mieszkańców pojawiają się doniesienia o rzekomej ekshumacji dokonanej w tamtejszym lesie już po zakończeniu wojny. IPN jednak tego nie potwierdza. Mimo śledztwa miejsca zbrodni w Kadzielni pozostały nadal nie zlokalizowane. – Ekshumacji nie dokonywano, albowiem zebrane w sprawie dane, w szczególności zeznania świadków w tej kwestii, są rozbieżne, także do liczby ofiar. Nie posiadam danych wskazujących na to, aby w 1945 r. w m. Janówek II przeprowadzono ekshumację ofiar tej zbrodni – informuje prok. Marcin Gołębiewicz. Andrzej Hurec z Nowodworskiego Towarzystwa Historycznego mówi o tym, że również słyszał o ekshumacjach z 1946 r., ale nie udało mu się dotrzeć do żadnych dokumentów potwierdzających ten fakt. Próbował również skontaktować się z milicjantami rzekomo biorącymi w niej udział – bezskutecznie.

Ziarnko do ziarnka

Według informacji dyrektora Jacka Szczepańskiego Muzeum Historyczne w Legionowie nie posiada żadnych materiałów na temat zbrodni w Kadzielni. Wszystkie dostępne dane są w posiadaniu Nowodworskiego Towarzystwa Historycznego. Prezes NTH Andrzej Hurec mówi o tym, że zbieranie dokumentacji tego zdarzenia to żmudna praca. Zazwyczaj są to jedynie krótkie wzmianki o tym, że rzeczywiście zbrodnia w Kadzielni miała miejsce. Zamierza on zebrać wszystkie możliwe materiały historyczne, również dotyczące mordu w lesie między Janówkiem Drugim a Skierdami i powołać Regionalną Izbę Pamięci. Czy to się uda, w dużej mierze zależy od władz miasta. Póki co w czasie trwania śledztwa IPN Nowodworskie Towarzystwo Historyczne wraz z Komitetem Walki i Męczeństwa działającym przy Nowym Dworze stworzyli kwerendę dotyczącą zbrodni dokonanych na terenie Nowego Dworu i okolicy. Jest tam mowa o Kadzielni, ale informacje są szczątkowe.

Trudna prawda

Wiele osób nie chce wracać do tamtych wydarzeniach. – Po co to ruszacie – często słyszy prezes NTH. Z zebranych informacji wynika, że mord w Kadzielni to była zbrodnia nowodworzan na nowodworzanach. Mieszkańcy Nowego Dworu pochodzenia niemieckiego w czasie okupacji zwrócili się przeciw własnym sąsiadom – Polakom. Czas jednak nie działa na korzyść rozwikłania tej historycznej zagadki.- To ostatnia chwila na to, aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej sprawy – dopóki nie umrze ostatni świadek. To ulega zapomnieniu i ludzie przestają o tym mówić. Jest tutaj swoista zmowa milczenia w tym temacie– mówi prezes NTH.

Zamknięcie śledztwa IPN nie musi jednak oznaczać zakończenia działań zmierzających do wyjaśnienia tej historii. – Wszelkie istotne w sprawie informacje i nowe dowody mogą posłużyć do podjęcia tej sprawy na nowo i jej kontynuowania – podkreśla naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Andrzej Hurec zapowiada, że nie poddaje się i nadal szuka prawdy.