Nie słabną emocje po sołeckiej elekcji w Michałowie-Reginowie. Powyborcze refleksje Mieczysława Berdowskiego wywołały odzew radnego Edwina Zezonia, od którego pochodzi równieź tytuł tej publikacji. Jej treść przytaczamy w całości.
Po przeczytaniu zwierzeń pana Mieczysława Berdowskiego n/t wyborów sołtysa Michałowa-Reginowa zamieszczonych w ostatnim wydaniu gazety Powiatowej, wypowiedziałem (dostosowany sytuacji) cytat z „Wesela” Wyspiańskiego „miałeś Mieciu złoty róg, miałeś takźe czapkę z piór, dzisiaj został ci się jeno legionowski chór”.
Niestety taka jest prawda, gdyź w zarządach michałowskich organizacji nie ma juź pana Berdowskiego i jego małźonki, nie ma go równieź na stanowisku sołtysa i w zespole redakcyjnym informatora sołeckiego „Michałki”. Najwyrażniej członkowie tych organizacji mieli dość sposobu działania pana Berdowskiego i odesłali go na „ławkę rezerwowych”. Moim zdaniem przyczyną takiej sytuacji są cechy osobowe i charakterologiczne pana Sołtysa. Przecieź lekcewaźenie opinii członków rady sołeckiej (trzech odeszło a jeden w ostatnich dwóch latach nie pojawiał się na spotkaniach wspomnianego gremium ani razu), brak odpowiedniej reakcji na uwagi odnośnie treści zamieszczanych w informatorze sołeckim „Michałki”, „wojna” z wójtem Waldemarem Kownackim i dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury, pismo (a’la „donos”) do wojewody, a takźe interwencja u samego ministra spraw wewnętrznych i administracji w/s statutu sołeckiego, nie pozostały bez echa w M-R.
Jak widać z poraźek tych były sołtys nie wyciągnął właściwych wniosków, co więcej w swoim „wojowaniu” posuwa się coraz dalej, czego dowodem jest wspomniany artykulik. Jego autor juź nie tylko często mija się z prawdą (w bardzo duźej odległości), nie tylko pisze półprawdy ale miejscami po prostu kłamie. Ze względu na wiek pana Berdowskiego nie chcę dochodzić swoich racji i prawdy przed sądem. Znam pana Berdowskiego i wiem, źe dalej i to do znudzenia będzie pisał „swoje story” i źe naleźy on do ludzi, którzy potrzebują rozgłosu „jak kania dźdźu”. Jednak nie chcę aby to odbywało się moim i M-R kosztem, dlatego juź dziś oświadczam – kolejnej mojej odpowiedzi nie będzie, no chyba, źe zostanę pozwany przed oblicze Temidy. Jednak nim to nastąpi juź dziś chciałbym wyjaśnić czytelnikom GP, źe kłamstwem było twierdzenie p. Berdowskiego o tym, źe podczas zebrania wiejskiego „ nie było praktycznie moźliwości zgłaszania kandydatur (na członków rady sołeckiej) z sali”. Moźliwość taka właśnie praktycznie a nie tylko teoretycznie była. Przecieź prowadzący zebranie pytał dwukrotnie – czy są jeszcze jakieś kandydatury. Nieprawdą jest równieź to, źe przewodniczący zamknął listę kandydatów na członków rady sołeckiej. To zebrani i to jednogłośnie w głosowaniu zadecydowali o jej zamknięciu (bo nie było więcej chętnych). Nieprawdą jest równieź to, źe to komisja skrutacyjna musi przyjmować kandydatury na sołtysa i członków rady sołeckiej. Ona zgodnie ze Statutem kandydatury te jedynie rejestruje. Tak, więc osoba zgłaszająca kandydatów ma prawo zapytać osoby przez nią zgłaszane czy się zgadzają. Kłamstwem jest równieź to, źe prowadząc zebranie nie udzieliłem głosu pani Berdowskiej. Głosu tego udzieliłem nawet wygwizdanemu panu Szelpukowi i próbującej robić „zadymę” pani Mariannie Berdowskiej. Tak na marginesie to ci czytelnicy GP, którzy znają panią Mariannę wiedzą, źe odebranie jej głosu lub nie daj Boźe nieudzielenie głosu w dyskusji jest czynnością niewykonalną dla źadnego z prowadzących jakiekolwiek zebranie a zebranie wiejskie w szczególności.
W kontekście mówienia pełnej prawdy dziwi mnie równieź fakt, iź pan Berdowski jako powód swojej rezygnacji podał jedynie wiek, nie wspominając ani słowem o naszej rozmowie w holu urzędu gminy. Wówczas to siedząc przy stoliku pan Mieczysław poprosił mnie o poparcie i powiedział „ poprzyj mnie, jeśli będę miał pewność, źe mnie wybiorą ponownie i to najlepiej przez aklamację – sołtysem chcę być”. Uznałem, źe w tej propozycji ukazany został cały „mentalny i etyczny świat” pana Berdowskiego, dlatego grzecznie odpowiedziałem „jest jeszcze coś takiego jak głos wyborców i sołecki Statut, który stanowi, źe sołtysa wybiera się w głosowaniu tajnym, ale jeśli chcesz poddaj się weryfikacji i wystartuj niech ludzie cię ocenią- ja ciebie jednak nie poprę”. Od tego momentu stałem się wrogiem nr 1 i awansowałem na przywódcę wyimaginowanej (wrogiej panu Berdowskiemu) tzw. opcji Zezonia.
Dziwi mnie równieź fakt, iź we wspomnianym artykuliku pan Mieczysław „dołoźył” równieź i obecnemu wójtowi Pawłowi Kownackiemu. Za co? Ano za to, źe zrobił sobie z panią Janiną Przybył zdjęcie i udzielił jej poparcia. Próźne były tłumaczenia wójta Kownackiego, źe kaźdy, kto do wójta się zgłosi a będzie godnym poparcia – otrzyma je. Najwyrażniej nowa pani sołtys Janina Przybył oba te warunki spełniła. Dlatego uwaźam, źe jeśli o takie poparcie nikt ze „sztabu wyborczego” pani Wardak do wójta nie wystąpił, było ewidentnym błędem „głównego stratega” wyborczego. Jednak jak widać szybko znalazł winnego, a do własnego „błędu zaniechania” się nie przyznał. Tak jak broniąc swojego image nie przyznał się do tego, źe pytał nowo wybraną Panią sołtys o to czy widzi ona moźliwość współpracy z nim jako członkiem rady sołeckiej. Pani Przybył znając niezmienność cech charakteru i sposób traktowania ludzi przez pana Berdowskiego odpowiedziała jednoznacznie „nie widzę takiej moźliwości współpracy”. Tak więc póżniejsza odmowa pan Berdowskiego na kandydowanie do rady sołeckiej była najwyrażniej wynikiem tej dyskusji a nie faktem, iź były sołtys nie chciał dalej „robić swoje” w radzie sołeckiej.
I na koniec jeszcze jedno sprostowanie, na wspomnianym zebraniu wyborczym sołtysa nie było źadnej „parady kwiatów”. Wójt Kownacki wręczył jedynie nowej pani sołtys Janinie Przybył wiązankę kwiatów a ja w imieniu własnym i Stowarzyszenia „Etyka i Prawo” wręczyłem sołtysowi kwiatek. Uwaźałem, źe bez względu na róźnice zdań, działaliśmy z ustępującym sołtysem w wielu michałowskich sprawach razem i naleźy mu się godne poźegnanie. Szkoda, źe druga strona tego gestu nie doceniła i nie odeszła z klasą, w myśl zasady, źe „prawdziwego męźczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna a jak kończy”.
Edwin Zezoń
Fot. Radny Edwin Zezoń (z mikrofonem)