W minionym tygodniu, w obrębie przejścia dla pieszych na ulicy Warszawskiej, potrącono 7-latka. Dziecko doznało obrażeń głowy i zostało zabrane do szpitala. Mieszkańcy domagają się budowy bezpiecznego przejścia na ruchliwej drodze.
Peugeot Partner, jadący ulicą Warszawską w kierunku Zegrza, na wysokości ulicy Zakopiańskiej uderzył 7-letniego Kubę Z. Wypadek miał miejsce 19 sierpnia o godzinie 18.40 w obrębie przejścia dla pieszych. Chłopiec stał przy krawężniku. Tylko koło roweru wystawało na jezdnię. Szczegóły i przyczyny wypadku ustala policja, która przesłuchała już świadków wydarzenia. Kierujący pojazdem 37-letni mieszkaniec Legionowa był badany pod kątem zawartości alkoholu we krwi. Jak potwierdziła policja, Andrzej T. był trzeźwy. Chłopiec w wyniku uderzenia miał poważnie rozciętą głowę. Przechodnie próbowali pomóc i wykonać opatrunek tamujący krew. Według relacji świadków, rodzice byli obecni przy rannym dziecku.
Chaos na Warszawskiej
– Zobaczyłam dziecko na drodze i ludzi dokoła, z rzucającą się w oczy spanikowaną i zachowującą się dość surrealistycznie kobietą, co zrobiło na mnie na tyle złe wrażenie, że zawróciłam z drugiego pasa i podjechałam, żeby zobaczyć, czy nie potrzebna pomoc przy resuscytacji – opowiadała o chaosie panującym na ulicy pani Joanna. Okazało się, że dziecko jest przytomne, oddycha, płacze. Czytelniczka miała wątpliwości co do zachowania straży pożarnej oraz policji. Według niej policjant podszedł i zapytał o sprawcę i świadków, a nie o to czy jest lekarz i w jakim stanie jest dziecko. – Myślałam, że policja jest przeszkolona do udzielania pomocy przedmedycznej? – dziwiła się pani Joanna. – Dziecku udzielali pomocy tylko ludzie z chodnika. Coś tu jest nie tak, chyba.
Razem z dzieckiem
Podobne wątpliwości miał pan Łukasz, którego oburzyła propozycja, aby matka dziecka jechała za karetką, a nie z dzieckiem. Według niego stan matki nie nadawał się do tego by ją zachęcać do prowadzenia pojazdu. W końcu nakłoniono służby ratownicze, by matka została zabrana z 7-latkiem do karetki i towarzyszyła mu w drodze do szpitala. Jak informuje jedna z czytelniczek, wielu ludzi przeżyło straszne chwile próbując udzielić pomocy małemu dziecku i oczekując na przyjazd pogotowia ratunkowego. Padły pytania, w jakim czasie przy dziecku pojawił się lekarz.
Kierowcy utrudniają
Nie jest tajemnicą, że na terenie powiatu legionowskiego działa zdecydowanie za mało karetek. Od minionego roku ich ruchem kieruje warszawska dyspozytornia. W przypadku tego zdarzenia, sprawdziliśmy drogę pojazdu. Według zapisów GPS, wezwanie zostało przyjęte o godzinie 17.52. Jak potwierdza prezes NZOZ Legionowo Dorota Glinicka karetka wyjechała minutę później, także w ciągu 4 minut była na miejscu. Każdy wyjazd i trasa wozów jest na bieżąco monitorowana. Mimo że droga nie była długa, bowiem karetka wyruszyła spod legionowskiej KPP, ciężko było jej się przedostać do rannego. Wstrzymano ruch pojazdów. Ulice były zakorkowane, a kierowcy samochodów chcąc zobaczyć, co się stało, blokowali przejazd i utrudniali dojazd. Mały pacjent został zabezpieczony i przewieziony do Szpitala Bielańskiego.
Obowiązki policji
W podobnych przypadkach świadkowie zdarzeń i gapie, bardzo uważnie obserwują działania służby porządkowych. Bywa też, że emocje towarzyszące takim sytuacjom często powodują, że tłum bardziej przeszkadza niż pomaga. Pretensje do policji, że nie udziela ofiarom pierwszej pomocy, są dosyć częste. Policjant, po ukończeniu szkolenia zawodowego podstawowego, zgodnie z programem tego szkolenia, potrafi udzielać pomocy ofiarom wypadków komunikacyjnych. Obowiązkiem policji, po przybyciu na miejsce zdarzenia, jest ustawić pojazd tak, by zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom ruchu drogowego, włączyć niebieskie światła, zameldować dyżurnego jednostki o podjęciu czynności i udzielić pierwszej pomocy ofiarom. Może odbywać się to poprzez wydobycie lub uwolnienie z pojazdu, udzielenie pierwszej pomocy, wezwanie pomocy medycznej i innych służb specjalistycznych.
Nie jest bezpiecznie
Według relacji pani Magdaleny, członka rodziny potrąconego dziecka, 7-letni Kuba nadal przebywa w szpitalu. Jest oburzona brakiem bezpieczeństwa w tym rejonie miasta i wini przede wszystkich kierowców, którzy jeżdżą tędy zbyt szybko oraz „przelatują” przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. – Było żółte światło. Kubuś stał przy krawężniku. Tylko koło roweru wystawało. Samochód trafił w koło i pociągnął chłopca – opowiada przejęta. – Niedawno sama bym tam zginęła. Gdybym się nie zatrzymała z mężem, to na zielonym świetle przejechałby mnie czarny samochód z młodym mężczyzną za kierownicą. Zabiłby nas – powiedziałam wtedy do męża. Mieszkanka Legionowa twierdzi, że rodzice martwią się o swoje dzieci, które muszą przechodzić przez Warszawską do pobliskiej szkoły i przedszkola. Chce wraz z innymi zbierać podpisy i złożyć petycję w tej sprawie do prezydenta Legionowa.
Nie po raz pierwszy mieszkańcy Legionowa zwracają uwagę na trudności z przechodzeniem przez ulicę Warszawską. Bezsilność i złość to uczucia, które znów powracają, kiedy chodzi o wypadki z udziałem najmłodszych. – Brak tu bezpiecznego przejścia pod ulicą czy też kładki. Wielokrotnie zwracałam uwagę na ten temat, ale urząd zwalał winę na GDDKiA. Lekceważą nas – żali się pani Magdalena. Czy ostatnie wypadki i protesty mieszkańców spowodują, że obwodnica przecinająca Legionowo zyska bezpieczne przejście dla pieszych?
iw