Legion Legionowo. Koszmar ostatniej minuty (galeria)

legion-wawer_17

Debiut Francesco Centrone można uznać za udany (fot. PG/MM)

Po bardzo wysokiej porażce Legionu w Warszawie z Hutnikiem, przyszedł czas na rewanżowe spotkanie z AZS-em Politechniką Warszawską, z którą na wyjeździe Legion wygrał 58:49. Czy klęska w stolicy mogła wpłynąć negatywnie na zawodników w kolejnym spotkaniu?

Goście przyjechali do Legionowa bez… sportowych strojów. Dlatego też pierwsze dwie kwarty musieli grać w dresach i znacznikach. Legion szybko wyszedł na prowadzenie, a główną rolę w zespole wiódł nowy zawodnik gospodarzy Francesco Centrone. Włoch jest już w Legionie od ponad dwóch miesięcy, ale dopiero na ten mecz uzyskał certyfikat od włoskiej federacji. Centrone grał dosyć aktywnie, miał świetne asysty, ale też punktował – 12 oczek w pierwszej kwarcie. Wygrana 23:12 pozwalała myśleć o wygranej nad zespołem ze stolicy.

Wyrównane dwie kolejne kwarty

Z pola widzenia zniknął nowy nabytek legionowian, ale swoje punkty zaczął rzucać Ilczuk i Teklak. Ilczuk często trafiał za trzy punkty (w sumie 29 punktów w meczu), Teklak skutecznie rzucał za dwa. Do przerwy gospodarze prowadzili 9 punktami. Jedynie można żałować, że miejscowi koszykarze nie byli skuteczni z rzutów osobistych. W całym meczu aż jedenaście razy piłka nie wpadała do kosza po rzutach wolnych.

Dramat w ostatnich minutach

Nic nie zapowiadało, że Legion odda zwycięstwo w tak… tragiczny sposób. Jeszcze na niespełna dwie minuty do końca spotkania gospodarze prowadzili 72:66, po celnym rzucie Centrone, który przypomniał się, że debiutuje w spotkaniu z AZS-em. Jak się później okaże, były to ostatnie punty miejscowych w tym dramatycznym pojedynku. Goście odrodzili się jak feniks z popiołów. Gospodarze zagrali ostatnie 60-80 sekund jakby pierwszy raz wyszli na parkiet. Zaprzepaścili wygraną, na którą ciężko pracowali prawie czterdzieści minut. W 39 minucie i 2 sekundzie „azetesiacy” objęli prowadzenie 73:72. Następnie jeden rzut osobisty wykorzystał Patryk Belka, dając gościom prowadzenie 74:72. Legion mógł co najmniej doprowadzić do remisu, ale ostatnia minuta to całkowita bezradność w ataku. Takich strat nie powinni notować doświadczeni zawodnicy. W akcji, która mogła dać remis lub prowadzenie jednym oczkiem, całkowicie nie zrozumieli się Ilczuk z Mikosem. Goście przechwycili piłkę i skończyli skutecznym rzutem, wygrywając spotkanie 76:72.

Kilka słów o arbitrach…

… którzy zupełnie pogubili się w swojej pracy. Ich częste pomyłki na niekorzyść obydwu drużyn, powodowały sporo nerwowości, szczególnie na ławce drużyny przyjezdnej. Dobrze, że na spotkaniu był przedstawiciel z ramienia WOZKosz, który w swoim notatniku spisywał wszelkie uwagi dotyczące pracy sędziów.

Co dalej Legionie?

Chyba już koniec marzeń, by awansować o klasę wyżej. Nawet zwycięstwa z Legią i Ochotą w rewanżach raczej nie wystarczą, by zagrać w play-offach. A szkoda, bo legionowska drużyna ma spory potencjał i na pewno miałaby szansę, by znaleźć się w drugiej lidze. Do końca roku Legion zagra jeszcze dwa razy. Najpierw na wyjeździe z MKS-em Pruszków (12 grudnia), a tydzień później z MKS-em Ochota Warszawa na własnym parkiecie.

Legion Legionowo – AZS Politechnika Warszawska Wawer 72:76 (23:12, 16:18, 21:22, 12:26)