10 listopada 2009 r. To tragiczna data w historii niemieckiej piłki nożnej. Tego dnia Robert Enke, jeden z czołowych bramkarzy naszych zachodnich sąsiadów, popełnił samobójstwo… Co skłoniło do tak drastycznej, niezrozumiałej dla rzeszy fanów decyzji, którą podjął 32-letni bramkarz? Jedno słowo – DEPRESJA.
Biorąc w ręce kolejną książkę z Wydawnictwa Sine Qua Non wiedziałem, że nie będzie ona zakończona happy endem, że z kart jej nie tryśnie entuzjazm, radość i szczęście. Będzie natomiast strach, lęk i choroba, na którą cierpi wiele osób (to według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) obecnie czwarty najpoważniejszy problem zdrowotny na świecie. Dotyka około 10 procent populacji). Osób, które mogą być wśród nas. Przykładem niech będzie nasza wspaniała narciarka Justyna Kowalczyk, która również wzmaga się z tą straszną chorobą. Wróćmy jednak do Enke. Jego tragiczną historię spisał Ronald Reng, który jest dziennikarzem, a zarazem był przyjacielem piłkarza.
Kariera utalentowanego Niemca zaczęła się w jego rodzinnej miejscowości Jena. Tam stawiał pierwsze piłkarskie kroki w SV Jena Pharm. Szybko jednak znalazł miejsce w bardziej znanym klubie o nazwie Carl Zeiss Jena. Debiutował w 2 Bundeslidze w sezonie 1995/96, by po wakacyjnej przerwie dołączyć do Borussii Mönchengladbach. Po Borussii ruszył na podbój Portugalii i zakotwiczył w Benfice Lizbona, gdzie jego talent błyskawicznie rozkwitł. A potem zdecydował się na krok na najwyższy szczebel z możliwych – FC Barcelona. Tam mu jednak zwyczajnie nie poszło, a może Luis van Gaal zbyt wcześnie spisał go na straty, po przegranym spotkaniu pucharowym z Noveldą? Jego choroba zaczyna się pogłębiać. Jednak wrócił na boisko w wielkim stylu. Grał na tyle dobrze, że miał być numerem 1 podczas mundialu w RPA…
Enke jednak nie przezwyciężył depresji. Zmagał się z nią już do końca życia, do dnia kiedy rzucił się pod pędzący pociąg. Przegrał walkę ze strachem, przygnębieniem, apatią. To go przerosło, choć był człowiekiem bardzo uczuciowym, energicznym, który starał się pomagać innym ludziom. Kochającym swoją żonę Teresę, także swoje dziecko, Larę, która urodziła się z wadą serca. Na pewno na pogłębienie się choroby miała śmierć córeczki, po operacji, która miała przywrócić słuch dziewczynce. Robert kochał też zwierzęta, a szczególnie psy, którymi się otaczał. Najgorsze jednak w jego chorobie to, że nie chciał się leczyć. Bał się wstydu, a także tego, że wyznanie prawdy może zatrzymać proces adopcyjny, na który zdecydowali się z żoną. Bał się też, że nie zostanie powołany do kadry na Mistrzostwa Świata…
Nie pojechał na nie… zdecydował się na krok, ten najbardziej drastyczny, bez możliwości odwrotu: „10 listopada 2009 roku Robert Enke przez osiem godzin krążył po okolicach Empede. […] Później udał się do najbliższego przejazdu kolejowego w Eilvese. Okazyjnie jeździł też pociągiem i znał rozkład jazdy. Wiedział, że o 18.15 przejedzie przez Eilvese, bez zatrzymywania się, regionalny pociąg pośpieszny do Bremy”…
KONKURS
Dla pierwszych dwóch czytelników którzy w czwartek 21 stycznia 2016 w godz. 14.30-14.40 przyślą maila na adres: redakcja@gazetapowiatowa.pl, redakcja Gazety Powiatowej przygotowała tytułowe książki. W tytule maila proszę wpisać tytuł książki. Ze zwycięzcami skontaktujemy się drogą mailową.