Okazuje się, że podjęcie prac nad legionowskim kodeksem reklamowym byłoby krokiem pionierskim na skalę całego kraju. O tym, czy ten pierwszy, najważniejszy krok zostanie przez władze miasta postawiony, przesądzą wyniki profesjonalnego badania ankietowego, lada dzień przeprowadzonego wśród legionowian.
W miniony poniedziałek (18 stycznia) w sali konferencyjnej legionowskiego ratusza odbyły się konsultacje społeczne z lokalnymi przedsiębiorcami i mieszkańcami w sprawie ustalenia miejskiego kodeksu reklamowego. 65-stronicową prezentację o głównych uwarunkowaniach ustawy krajobrazowej, stanowiącej poniekąd narzędzie dla krajowych samorządów do uchwalania lokalnych kodeksów reklamowych, przygotował architekt Grzegorz Buczek będący m. in. wykładowcą w Katedrze Projektowania Urbanistycznego i Krajobrazu Wiejskiego na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Jako drugi głos zabrał jeden z legionowskich przedsiębiorców Gerard Leszko z reklamowej „Eureki”. Przedstawił on legionowianom swoje własne obserwacje, dotyczące reklam funkcjonujących w mieście. Stwierdził, że jego firma, która od 2010r. rozwiesza na latarniach banery, przyczyniła się do tego, że zmniejszyła się liczba ulotek wtykanych za wycieraczki aut, rozstawianych potykaczy na ulicach, czy też blokujących miejsca parkingowe przyczep reklamowych. Ta analiza budzi jednak ogromne wątpliwości. Ani liczba ulotek, ani przyczep reklamowych w przestrzeni miejskiej w ciągu ostatnich lat się nie zmniejszyła. Jednych i drugich jest coraz więcej. Z kolei na pstrokate banery na latarniach wielokrotnie skarżyli się naszej redakcji chociażby kierowcy, których dezorientują umieszczone na nich strzałki, czy podobne temu komunikaty.
Będziemy pionierami?
Mimo mocno podkreślanej na spotkaniu poprawy jakości legionowskich reklam, zwłaszcza w jego centrum, wciąż panuje dość spory reklamowy szum informacyjny. Obowiązująca od jesieni ubiegłego roku ustawa krajobrazowa daje krajowym samorządom możliwość uporządkowania tej sfery życia w postaci podjęcia lokalnych kodeksów reklamowych i wprowadzenia w gminach tzw. podatków reklamowych. Jednakże od czasu wejścia w życie tej ustawy w żadnej z polskich gmin jeszcze nie podjęto żadnych prac nad uchwaleniem tego typu przepisów. W związku z czym, nie ma żadnych wzorcowych dokumentów, na których legionowscy radni mogliby się opierać. Podjęcie prac nad legionowskim kodeksem reklamowym byłoby z pewnością pionierskim krokiem na skalę całego kraju. Byłoby również nie lada wyzwaniem dla ekspertów mających go współtworzyć.
Socjolodzy przepytają
Zanim legionowska rada uchwali miejski kodeks reklamowy, musi wszechstronnie opracować zasady, na jakich ma on obowiązywać w mieście. Zdaniem władz, projekt takiego dokumentu powinien być przygotowany przez profesjonalistów, zaś koszt jego opracowania może być zbliżony do kosztów opracowania studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Legionowskie studium kosztowało miejski budżet blisko 40 tys. zł. Jednak w opinii uczestniczącego w poniedziałkowych (18 stycznia br.) konsultacjach reklamowych wiceprezydenta Marka Pawlaka, to nie koszty przesądzą o przystąpieniu miasta do prac nad lokalnym kodeksem reklamowym, tylko raczej większościowa wola jego mieszkańców. Okazuje się bowiem, że legionowscy włodarze chcą naprawdę wiedzieć, czy legionowianie rzeczywiście chcą, aby uporządkować chaos reklamowy w mieście. W związku z czym, już niebawem przeprowadzone zostanie wśród nich profesjonalne badanie ankietowe, sondujące ich rzeczywiste potrzeby w tym względzie. – Są proste badania ankietowe przeprowadzane przez profesjonalistów na próbach reprezentatywnych. W Legionowie, próba ta musiałby wynosić co najmniej kilkaset osób. Jest to stosunkowo tani pierwszy krok, warunkujący podjęcie dalszych działań – sugerował prowadzący konsultacje społeczne architekt Grzegorz Buczek z Politechniki Warszawskiej. Od wyników takiego sondażu będzie poniekąd zależało podjęcie samych merytorycznych prac nad opracowaniem legionowskiego kodeksu reklamowego. A jeśli w ogóle taki krok zostanie podjęty, cała procedura z nim związana potrwa z pewnością co najmniej kilka dobrych miesięcy.
„Adaś” do Warszawy?
W konsultacjach społecznych uczestniczyli głównie legionowscy przedsiębiorcy, na co dzień trudniący się szeroko rozumianą reklamą. Niektórzy z nich sugerowali, aby kwestie reklamowe uporządkować w obowiązujących w mieście miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego (mpzp), aby uniknąć w ten sposób dodatkowych kosztów związanych z opracowaniem legionowskiego kodeksu reklamowego. Sęk w tym, że te mpzp już od dawna, ale dość powierzchownie i raczej restrykcyjnie regulują te kwestie w mieście, zaś ich szczegółowe przepisy z uwagi na to, że nie są ani przestrzegane, ani też należycie egzekwowane, pozostają zazwyczaj „martwe”. Dość odosobnionym wyjątkiem od tej reguły było zobowiązanie działającego od lat w centrum Legionowa reklamowego „Adasia” do zdjęcia swoich reklam z elewacji budynku. Obowiązujący w tym rejonie miasta mpzp jest bowiem restrykcyjny, bo dopuszcza tam jedynie szyldy i wręcz zakazuje reklamowania się tam. – Od kiedy, władze miasta kazały mi zdjąć reklamy, co zresztą zrobiłem, obroty mojej firmy drastycznie spadły – żalił się Albin Gworek, właściciel firmy reklamowej „U Adasia”, przyznając zarazem, że jego reklama jako przykład raczej tej „szpetnej” znalazła się swego czasu nawet i w Muzeum Sztuki Współczesnej. – Zdaję sobie sprawę, że to szpeciło, ale człowiek chce być najbogatszy i zawsze dąży do maksymalizacji zysków. Płacę ponad 60 tys. zł podatków miesięcznie. Jak tak dalej będzie, to przeniosę się do Warszawy – groził władzom miasta.
„Nie” dla podatku reklamowego
Z jakimi konsekwencjami finansowymi, wynikającymi z uchwalenia legionowskiego kodeksu reklamowego, muszą liczyć się lokalni przedsiębiorcy? Okazuje się, że póki co z żadnymi. Podjęcie kodeksu reklamowego jedynie umożliwi wprowadzenie w mieście opłaty reklamowej. Opłata ta jednak, zgodnie zresztą z wolą ustawodawcy, nie jest obowiązkowa i jak się okazuje, w ogóle nie musi być przez samorządy zatwierdzana. Na ten moment legionowscy włodarze nie przewidują wprowadzenia tego typu rozwiązań podatkowych w mieście. – Zarówno ja, jak i prezydent Roman Smogorzewski jesteśmy przeciwnikami zbytniego fiskalizmu i ucisku – uspokoił uczestniczących w konsultacjach społecznych przedsiębiorców wiceprezydent Marek Pawlak. – Podczas minimum rocznego okresu dostosowawczego przedsiębiorcy byliby zobowiązani do dostosowania swoich szyldów i reklam do norm, ewentualnie ustalonych w kodeksie reklamowym. Dopiero, gdyby w tym okresie ochronnym tego nie zrobili, groziłyby im pewne konsekwencje finansowe, w postaci np. kar administracyjnych – dodał wiceprezydent.
Park kontra kodeks
Zgodnie z ustawą krajobrazową kodeksy reklamowe w gminach są fakultatywne, ale jeśli już zostaną w nich podjęte muszą odnosić się do całych ich administracyjnych obszarów. I tu może pojawić się główny problem związany z ustaleniem i wydzieleniem mniej lub bardziej restrykcyjnych pod względem reklamowym stref w gminach. Alternatywą dla „dużych” gminnych kodeksów reklamowych są poniekąd „małe” parki kulturowe wydzielane w gminach w porozumieniu z konserwatorami zabytków. Z tych ostatnich rozwiązań skorzystano już w kraju co najmniej 30 razy m. in. w Krakowie i ostatnio nawet i w Rybniku. Zdaniem architekta Grzegorza Buczka w Legionowie nie ma jednak szans na wydzielenie strefy parku kulturowego, głównie z uwagi na niespełnianie przez miasto podstawowych „przepisowych” wymogów. Nie pozostaje więc nam nic innego, jak tylko pozostanie pionierem w prawnym uporaniu się z chaosem reklamowym.