Legionowo. Reanimacja na zebraniu. Społecznik z os. Piaski zmarł w szpitalu. Dziś pogrzeb

karetka-pogotowia_07

fot. archiwum GP

Na piątkowym (8 kwietnia br.) zebraniu Społecznej Rady Wspólnot Mieszkaniowych (SRWM) na legionowskich Piaskach doszło do nieszczęśliwego wypadku.

Stojący na czele osiedlowego Komitetu Protestacyjnego Wspólnot Mieszkaniowych przeciwko budowie nowego bloku na tzw. klepisku, ppłk Stanisław Pawiński najprawdopodobniej doznał zawału serca. Po udanej reanimacji trafił do szpitala, gdzie po kilku godzinach niestety zmarł.

Reanimacja i czekanie na erkę

Zebranie SRWM odbyło się w miniony piątek (8 kwietnia) o godz. 18.00 w Zespole Szkół (ZS) na legionowskich Piaskach. Podczas spotkania chciano podsumować zeszłoroczną działalność SRWM, a także ustalić plan jej pracy na dalszą część obecnego roku. W trakcie zebrania doszło jednak do nieszczęśliwego wypadku. Uczestniczący w spotkaniu osiedlowy społecznik 83-letni ppłk Stanisław Pawiński nagle zasłabł i stracił przytomność. Pozostali uczestnicy zebrania, po uprzednim wezwaniu erki, natychmiast przystąpili do jego reanimacji. Jadąca aż z Warszawy karetka wraz z lekarzami ratownikami dotarła na miejsce dopiero po 20 minutach.

 

Pogrzeb w czwartek

Mimo iż nieprzytomnemu ppłk Stanisławowi Pawińskiemu, po dość długiej reanimacji udało się przywrócić czynności życiowe i pomyślnie przetransportować go do najbliższego szpitala, niestety zmarł on w nim kilka godzin później, w sobotę, 9 kwietnia br. Msza żałobna w jego intencji odbędzie się w najbliższy czwartek (14 kwietnia) o godz. 14.00 w kościele p. w. Matki Boskiej Fatimskiej przy ulicy Długiej w Legionowie.

Podziel się tą informacją ze znajomymi

Facebook
Google+

komentarze: 7

  1. Teraz prokuratura powinna wyjaśnić dlaczego karetka jechała 20 minut i aż z Warszawy skoro zgodnie z przepisami na rerenach miejskich powinna dotrzec nie dłużej niż w ciągu 8.

    • Mi się zdarzyło czekać na karetkę aż 40 minut na terenie Warszawy. Ostatnio gdy wzywano karetkę do nastoletniej znajomej osoba dzwoniąca usłyszała od dyspozytorki, że nie ma karetki do wysłania. Patologia. Można umrzeć.

  2. W święta karetka do mojego ojca jechała ponad godzinę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    dyspozytor za pierwszym razem powiedział że za chwilkę będzie karetka, a za drugim razem , kiedy zapytałem się że czekamy już ponad pół godziny, a ojciec zaczyna się dusić ( 70 lat), nie miał sobie nic do zarzucenia i sam się rozłączył!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Przypadek Pana pułkownika powinna zbadać prokuratura! nie może tak być że nie ma w takich przypadkach ponoszenia odpowiedzialności!!!

    • To tylko pokazuje, że skopany jest system. Wieszanie psów na dyspozytorze nic nie da. Cały czas odbija się brak szpitala w okolicy.

  3. Cześć Jego Pamięci ! Znałem Pana Pułkownika Pawińskiego. Swojego czasu był dowódcą batalionu saperów w Legionowie, a Jego żona uczyła łaciny w tutejszym liceum. Kilka lat temu utarł nosa legionowskim urzędasom udowadniając, że „klepisko” na Piaskach może być przeznaczone na cele rekreacyjne a nie budowlane. Władza-deweloper i osiedlowe szczury postarały się lepiej i teraz „klepisko” jest placem budowy. Stary Pułkownik tego, niestety, nie przeżył …

  4. 8 kwietnia zabrakło karetki dla człowieka z zawałem. Dosłownie kilka dni potem nie ma wolnej karetki dla nieprzytomnego człowieka leżącego na ulicy.
    A zamiast lekarza z karetki pierwszej pomocy udzielają strażacy i przylatuje śmigłowiec LPR
    Wychodzi „reforma”pogotowia ratunkowego i brak szpitala w Legionowie

  5. I taki cytat z fakt24

    System polega na tym, że dyspozytor wysyła dane na specjalny tablet do karetki. Tablet jest wyposażony w system GPS, który często myli kierunki czy adresy – opowiada Zapała. To jednak nie koniec szczegółów tej „reformy”. W wielu miejscowościach zlikwidowano dyspozytornie pogotowia. Co to oznacza ? Przerażony bliski umierającego człowieka np. w Skawinie, zamiast dodzwonić się do pogotowia w rodzinnej miejscowości, dzwoni w rzeczywistości do centrali w Krakowie. – Dopiero centrala informuje karetkę o potrzebie dojechania do pacjenta w miejscowości oddalonej od tej właściwej często kilkadziesiąt kilometrów! – ujawnia Jarosław Zapała.

Dodaj komentarz